sobota, 31 sierpnia 2024

Pompeje

W ostatnie dni wakacji przeglądam zdjęcia z sierpniowej podróży do Włoch. A była to podróż wspaniała i pełna wrażeń, chociaż czasami oddychałam wrzątkiem – tak było gorąco. Podobało mi się tam wszystko, a najbardziej wizyta w Pompejach.

Spacer po starożytnym mieście, które stało się grobowcem dla jego mieszkańców, był dla mnie niezwykłym doświadczeniem. Przechadzałam się dawnymi ulicami, zwiedzałam domy. Prywatne domy Pompejan żyjących w nich dwa tysiące lat temu. Pokoje ozdobione freskami, w których odpoczywali, o które dbali, w których kochali. Widziałam dawno wygasłe piece, fontanny bez wody, z wielką starannością ułożone mozaiki. Forum pełne turystów robiących sobie selfie. Teatr Wielki zbudowany w III w. p.n.e. i amfiteatr. W 79 r. miasto pogrzebał popiół wulkaniczny, który wyrzucił z siebie Wezuwiusz. Erupcja trwała trzy dni. W tym czasie ginęli ówcześni Pompejanie, a wraz z nimi cały ich świat – marzenia, nadzieje, miłości, gniewy, radości i smutki. Przyglądały się temu nieme kolumny. A teraz, z perspektywy całych wieków, ich tragedii przypatrujemy się my – współcześni.

Na terenie starożytnego miasta zorganizowano wystawę pamiątek po jego mieszkańcach. Można tam zobaczyć m.in. używane przez nich przedmioty, biżuterię, posążki, odlewy ich ciał.

Spacer po Pompejach był wędrówką wśród cieni. Towarzyszyło mu zachwyt i zamyślenie. Dobrze, że mi się to przydarzyło.  

I nawet wiersz napisałam.

 

Pompejanie


powiem ci jak było


gorący wiatr i deszcz ognia

spadał na nich

kiedy stawiali krok ostatni

wysunięte stopy dotykały chłodnej murawy

niebieskiej jak morze

twarze całowała srebrzysta mgła

jasna i chłodna jak wieczność

chociaż serca jeszcze kuliły się od trwogi

i włosy z tyłu głowy trawił ogień


popiół zasypywał ciała

żeby uwięzić dusze


na próżno biedzili się uczeni

gipsowe odlewy

to tylko kształty spalonych 

ciał