niedziela, 29 września 2019

Wróciłam


Październik puka do drzwi, szepcząc, że czas róż się już kończy. Jeszcze próbuje zatrzymać wrzesień, ale wiatr mnie smaga żółtym liściem po oczach. „Puuuuść!” - woła. To puszczam. Żal mi września, kolejny przeleciał jak sen, a ja w ciągłym niedoczasie, sprawy niezałatwione w torbę październikową wkładam. A tam długopis się wala i kartki pogniecione, rachunki niezapłacone i te zapłacone też.

Za oknem wilgoć, zgnuśnienie i rozkład. Tylko sikorki wdzięcznie przechylają główki i ostanie pszczoły kręcą się przy nasturcjach. Nasturcje moje ulubione... Kaparów z nich robić nie umiem i nie będę, ale doceniam, podziwiam. Posadzę je w przyszłym roku.

Odłożyłam opowiadania Hłaski. Kiedyś aniołem mi był, chociaż dużo pił. Dawne anioły upadają jesienią.

Dzisiaj tak naprawdę poczułam jesień. Nie słyszałam już odlatujących ptaków. Poleciały. Nie ma. Przygotowałam żółty golf na jutro.

Kończy się czas róż, hortensji i innych. Pora wracać do bloga.