Marek
już czerwca nie doczekał. Odszedł w maju, kiedy zaczynały kwitnąć
posadzone przez niego kwiaty. To było ostatni taki maj.
Urodził
się w podlaskiej wsi, gdzie stoi wielkie sanktuarium, z którego
Matka Boska namalowana na ciemnej desce patrzy na okoliczne pola i
domy, stojące na miejscu chat krytych strzechą. Ona pamięta tamte
chaty. Marek też pamiętał, chociaż on urodził się po
przeprowadzce. W ubogim domu patrzył na pracę ojca, który jak
biblijny Józef strugał, heblował, piłował.
W
małej wsi wśród piaszczystych pól hulał wiatr. Dmuchał w oczy,
w poły płaszcza. Człowiek ciągle jakby szedł pod prąd. Kiedy
Marek podrósł na tyle, żeby móc wyjechać do szkoły górniczej,
zabrał ze sobą koszulę daną przez matkę i wiatr. Nie umiał
chyba iść przez życie inaczej, tylko z tą siłą, co go do tyłu
pcha, z tą siłą znad podlaskich piasków. A jak już pojechał,
odprowadzany wzrokiem Matki Boskiej z sanktuarium, co czule żegnała
wszystkich uciekinierów przed nim i po nim, to został tam na tym
Śląsku. Z latarką na czole zjeżdżał przez lata w otchłań i
wracał z pyłem węglowym we włosach. Wiatr dął ciągle w oczy i
nigdy nie było łatwo, chociaż bywały chwile wytchnienia, jak
wtedy, kiedy w skórzanym stroju mknął na motocyklu do swoich
piasków. Był na moich chrzcinach, pierwszej komunii i weselu. Na
weselu... Z ogromnym bukietem białych róż.
Róże
też sadził w swoim ogródku. Piwonie, georginie, hortensje. Umiał
zadbać o swoją ziemię. Szanował ją, jak wszyscy urodzeni na
piaskach. Kiedy Lu po pogrzebie wykopała piwonie, żeby je przenieść
do swojego ogródka, mówiła, że szpadel wchodził w grunt jak w
masło. Martwiła się, jak one odnajdą się na jej ziemi. Ja się
nie martwię. Wiem, że będzie umiała się nimi zająć.
Dzieci
miał piękne i smukłe jak świece. Trzy drżące świece stały nad
grobem.
Patrzyłam
na hałdę, widoczną z cmentarza. Tkwiła tam jak ciemna chmura. Tak
różna od złotych, zakurzonych pól Podlasia.
Zaniosłam
ten widok do wrót sanktuarium. Matka Boska wiedziała, że Marka już
nie ma.
♥♥♥♥...
OdpowiedzUsuńKalipso Marek jest w waszych sercach i waszej pamięci i w tych kwiatach, które będą zakwitały...
OdpowiedzUsuń♥♥♥♥♥
♥♥♥♥...
OdpowiedzUsuńWspolczuje, Kalipso.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam wyrazy współczucia :-(
OdpowiedzUsuńOdżyłaś w nowym miejscu. Tak trzymaj Kalipso... :-)
Żal.
OdpowiedzUsuńKalipso, ściskam...
OdpowiedzUsuńKalipso, przytulam..
OdpowiedzUsuńZostał w Twojej pamięci i sercu !
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Marek nie może przeczytać tego pięknego epitafium
OdpowiedzUsuńNie znałam Marka, ale tak czule o nim napisałaś, że się bardzo wzruszyłam.
Wyrazy współczucia dla Ciebie i najbliższych Marka ♥
pięknie Go pożegnałaś :(
OdpowiedzUsuńMam ograniczony dostęp do internetu i nie mogę odpisywać na bieżąco. Jak zobaczyłam te komentarze, to gardło miałam ściśnięte.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za ciepło, które tu dostaję♥♥♥♥♥
Marek był moim ojcem chrzestnym.Brakuje mi go i będzie brakować.
Kalipso ,wyrazy współczucia, tak ciepło i pięknie napisałaś o Marku, dobry człowiek,a takich ludzi nigdy się nie zapomina.
OdpowiedzUsuńDziękuje, Dora:* Ja nie zapomnę.
UsuńDobry człowiek, to czuć z każdego zdania...
OdpowiedzUsuńZrobił dobrą robotę na ziemi i teraz odpoczywa, troszczy się o Was z góry. Żal się rozstawać...
Bardzo, bardzo współczuję Kochana...
Dziękuję, Igomamo:*
Usuń