I znowu koniec wakacji. Kwiaty za chwilę zwiędną i zamienią się w staruszki dzierżące koszyczki nasion. A ja bym chętnie trzymała to lato za jasną grzywę i nie puściła. Bo było piękne, pełne podróży, słońca, spotkań. Odpoczęłam. Jesiennieć będę opalona.
W ogródku czerwone pomidory, maliny, poziomki i zasuszone porzeczki. Huśtawka i taras. Azyl.
Jest, jest wpis, fajowsko!
OdpowiedzUsuńSmakowity dodatek do śniadania zaserwowałaś mi tym wpisem :)
Przekwitłe kwiaty od teraz już zawsze będą mi się kojarzyć ze staruszkami z koszykami nasion :)
A jasna grzywa lata w tym roku bardzo gorąca bywa aże parzy, dlatego boleśnie za nią chwytać, niech więc sobie idzie to lato, tylko mi tej jego jasności żal.
Superowsko że wypoczęłaś, jesieniej w miarę spokojnie, bez pracowej zadyszki, no i czekam na kontynuację ;)
Pozdrówka serdeczne :*
Maniu, żebym wiedziała, że ten post to dodatek do śniadania, to bardziej bym się postarała:)
UsuńA tego lata to tak mi szkoda, tak szkoda… Trzeba zmierzyć się z kolejną jesienią i polubić, polajkować złote liście i szarugi.
Ach, Kalipso! Czy ja w ogóle kiedyś tu byłam? Aż wstyd się przyznać, bo albo nie byłam, albo nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńPiękne masz cynie w ogrodzie i ten kącik wypoczynkowy taki zachęcający :)
Ninko, ale jak miło, że jesteś:) Ja sama dawno tu nie zaglądałam. A miałam tu taki swój kącik, jak ten ogrodowy.
UsuńA cynie bardzo lubię. W przyszłym roku znowu posadzę. Koniecznie!