Wczoraj zostałam
sama w domu. Wicher wył i miałam wrażenie, że po domu hula wiatr.
Położyłam się pod kocem i zasnęłam z kotem pod stopami. Obudził
mnie łomot za oknem. To orkan Sabina łobuzował. Zginał wątłe
drzewka do samej ziemi. W myślach opisałam jedno piękne
wspomnienie. Postawiłam kropkę
– w myślach. I wtedy coś zadudniło, a z kościoła doleciała mnie odegrana na organach melodia „Roty”. Musiała ją przynieść
Sabina, bo normalnie nie słyszę muzyki z kościoła. Wstałam, bo
zimno było pod kocem, a kot grzał za słabo. I wtedy zobaczyłam
uchylone okno. To cud, że wiatr je oszczędził. Wziął sobie za to
moje całkowicie opisane w myślach wspomnienie. Z kropką.
Pozostał mi jeszcze
mój samotnie spędzony czas. Nie robiłam nic. Patrzyłam tylko na rozbujane przez wietrzysko gałęzie i
zeszłoroczne kwiaty. Przypomniała mi się Amelia. Mieszkała w
starym domku, daleko przed wojną zbudowanym, wrosłym w ziemię. W
jej ogrodzie był gąszcz czerwonych róż. Chyba nikt ich nie
przycinał. Gałęzie miały gęsto splątane i pełne kolców. Róże
z baśni o śpiącej królewnie. Rosły tam też białe bzy,
najpiękniejsze w całej wsi. U nas były liliowe. Spytałam kiedyś
Amelię, czy mogę tych bzów nałamać. Popatrzyła surowo swoimi
załzawionymi oczami i powiedziała, że mogę, ale tylko dla Matki
Boskiej Majowej. Nałamałam więc tych gałązek z niechęcią i
zastanawiałam się, co z nimi zrobić. Chciałam je mieć dla
siebie. No i jak tu znaleźć Matkę Boską Majową? W kościele? Na
łące? W lesie?
Amelia nosiła
chustkę na głowie, ale nie wiązała jej pod brodą, tylko taki
jakby turban robiła. W jej uszach połyskiwały cygańskie
kolczyki. Skąd wzięła cygańskie kolczyki? Chciałam takie mieć.
Skąd wzięła? Od Cyganów, którzy jeździli wtedy po wsiach.
Wróżyli, handlowali i kradli. Sprzedawali pierścionki z tombaku i
przekonywali, że to złoto. Wymieniali ten tombak na złoto
prawdziwe. Kobiety wierzyły w cygańskie bajki. Oddawały swoje
pierścionki zaręczynowe w zamian za duże, błyszczące
pierścienie, które błyszczały jakiś czas, a potem ciemniały.
Wierzyły we wróżby, pięknie im się wszystko zgadzało w
opowieściach posępnych czarodziejek w kolorowych spódnicach.
Moje dzieci są z
pokolenia tik-toka, a ja pamiętam Cyganów, którzy wróżyli i kury
kradli.
Amelia była
szczupła, nosiła spodnie i kolorowe sweterki. Perfumowała się na
większe okazje, takie jak kółko różańcowe. Jej rówieśnice
były tęgie i zakładały szerokie spódnice. Stawiały nogi szeroko
i opierały ręce o brzuch. Siadały na ławkach i rozmawiały na
tematy egzystencjalne. Codziennie, na starych ławkach, w cieniu
bzów. Były bardzo stare. Amelia rzadko z nimi przesiadywała, ale
bywała w towarzystwie, odwiedzała sąsiadki. Kiedyś też ją
odwiedziłam, z babcią. Ucieszyła się bardzo i wcisnęła mi do
ręki gorącą bułkę z dżemem. Jej domek to był norka krecia.
Nawet wtedy wydawał się malutki. Było w nim jednak przytulnie i
ciepło.
Nie pamiętam, kiedy
umarła, ale na pewno to było dawno. Przyjechał spadkobierca,
zburzył chatkę. Róże też umarły. Szybko postawiono nowy dom.
Do tej pory nikt w nim nie zamieszkał. Oplata go chmiel, wciska się
do środka.
Nikt już nie
pamięta o Amelii. Może te resztki białego bzu, rosnącego na
chwałę Matki Boskiej Majowej...
A taki nam śnieg spadł. Zdjęcia zrobiłam w nocy, bo rano nie miałabym czego fotografować. Tylko trawę zieloną.
BArdzo lubie Twoje pisanie, ale Ty cos nam skapisz słów , Sabina, Amelia..snieg...i cale szczescie, ze mialas dom tylko dla siebie, bo mamy Twoj nastepny tekst. Pozdrawiam i moze znowu kiedys dom bedzie tylko Twoj
OdpowiedzUsuńA Ty mi zawsze tak miło napiszesz:) Dziękuję. Postaram się, żeby było częściej.
UsuńPostaraj sie, postaraj!
Usuń:)
UsuńPowtórzę po Grażynie, lubię Twoje pisanie.
OdpowiedzUsuńPamiętam Cyganów i ich tabor w mieście, kobiety proszące o coś dla dzieci, babcia dała im śliczny,(w moich dziecięcych oczach) troszkę pęknięty, dzbanuszek ze śmietaną.
Zdjęcia nocnego śniegu magiczne jak przemijający, pełen róż ogród Aliny. Pisz częściej...
Dziękuję:)
UsuńJa prawdziwego taboru nie widziałam, tylko takie złożone z aut osobowych.
Będę częściej, przynajmniej przez ferie.
Ty pamiętasz o Amelii Kalipso i dobrze, że pamiętasz Amelię z Różano-Bzowego Ogrodu, która nie miała w swoim otoczeniu "ludzi którzy znali Józefa", może kiedyś miała, ale za szybko pomarli...
OdpowiedzUsuńHohoho samotnie spędzony czas, fajnie Ci się zaczęły ferie, mam nadzieję, że dasz radę odpocząć :) Wysłałaś dziewczynki na jakiś obóz?
Fajnych ferii Ci życzę, a może uda Ci się coś jeszcze skrobnąć na blog, dla nas, stęsknionych twego pisania czytaczy :)
:*
Pamiętam mało, jakieś obrazki, skraweczki. Ludzie pomarli, a z nimi prawie cała pamięć.
UsuńNa pewno miała takich ludzi, znających Józefa:)
Dziewczynki chodzą na półkolonie. Mają zajęcia plastyczne i są zadowolone.
Co do pisania, myślę, że się uda:*
Fajnie, że dziewczynki mają zorganizowany czas w czasie ferii, nie nudzą się, a Ty możesz zostać sama w domu :)
UsuńMaria, było, minęło:) Wszystkie miałyśmy dobry czas dla siebie.
UsuńFajnie, że miałyście ten dobry czas dla siebie :)
UsuńNo i fajnie, troszkę sama ze sobą mogłaś pobyć, między innymi wierszami po to, by Amelię wspomnieć... a nie kusiło Cię, żeby dziewczynki na ten nocny śnieg zbudzić ? :)... pisałabyś częściej ♥
OdpowiedzUsuńEch, mam wrażenie, że o niektórych ludziach to już tylko ja pamiętam.
UsuńOczywiście dziewczynki widziały jedyny w tym roku śnieg:)
Będę częściej♥
Pamiętam Cyganów, ale czy to były tabory? We wsi baby przestrzegały, że porywają dzieci (jakby swoich nie mieli). Ich obecność podszyta była dreszczykiem strachu.
OdpowiedzUsuńŚliczny tekst.
Dzięki, Hana:*
UsuńDo nas przyjeżdżali mercedesami:)
Własne dzieci z pewnością im wystarczyły. Teraz już tak nie jeżdżą po wioskach.
Nie miałabym nic przeciwko jakiemuś porządnemu koncertowi na organach. Ciekawy podarek od Sabiny.
OdpowiedzUsuńWróżby i wieszczby nam na nic. Równie dobrze można by położyć się pod rozgwieżdżonymi niebem i czekać na spadającą gwiazdę, która rzekomo spełnia życzenia. Przynajmniej niebo nas nie okradnie.
Ty pamiętasz o Amelii. Żyje w Twoich opowieściach.
Taki koncert niespodziewany zdarzył mi się ze dwa razy. Częściej słyszę grę sąsiada na perkusji:)
UsuńNiebo nas nie okradnie, a nawet obdaruje. Wszystkie świecidełka niebieskie za darmo. Uwielbiam patrzeć na niebo.
Tak, pamiętam. Pamiętam po prostu, skąd pochodzę.
"Pamiętam po prostu, skąd pochodzę" - tak, właśnie to czuje się w Twoim pisaniu i, między innymi, te korzenie, czynią je tak unikatowymi.
OdpowiedzUsuńKocham.
Te korzenie nas tworzą. Dlatego każdy z nas jest inny, unikatowy. Igomamo♥
UsuńZgoda, każdy z nas jest inny, ale Twoje pisanie jest unikatowe między innymi przez to, że tak głęboko czuć w nim właśnie te Twoje korzenie, kochana Kalipso :)
OdpowiedzUsuńCóż zatem mogę dodać?
Usuń:)
Nic, kochana.
UsuńPo prostu bądź i pisz. :)
♥
Usuń