24
lutego
Tak
bardzo nie chciałam, żebyśmy tu trafiły, ale nie dało się tego
uniknąć. Jesteśmy tu. Na szczęscie w odpowiedniej chwili.
Suchy,
duszący kaszel kroi szpitalną ciszę na kawałki. Też suche.
Suche, spierzchnięte usta, bo nie chce się pić. A przecież pić
trzeba... Kroplówka odmierza czas. Kap, kap... Powoli mijają
kolejne sekundy, minuty. Normalnie czas pędzi na złamanie karku, a
tutaj choruje. Tak jak pacjenci. Mali pacjenci... Kaszlą, płaczą,
bawią się... Dziewczyna z tej samej sali mówi, że nie wytrzyma tu
ani chwili dłużej.
Sale
są nawet ładne. Ściany pomalowane na żółty, słoneczny kolor,
niebieskie szafki... Mało tu bieli szpitalnej, a czuję się tak,
jakby wszędzie była lodowata biel.
Czarne,
długie, gęste włosy mojej córeczki nie wyglądają dziś bogato.
Są smutne, tak jak zaczerwienione oczy.
Zapalenie
płuc, wysokie wskaźniki, nie ma płynu w płucach... Zdania albo
urywki zdań docierają do mnie z opóźnieniem. Może jutro będzie
lepiej, ale dzisiaj jest źle, bardzo źle.
27
lutego
Wszystko
potoczyło się tak szybko. Nie było płynu w płucach, pojawiły
się śladowe ilości płynu, a potem... wzrosła ilość płynu. A
jak wzrosła, to powieźli nas karetką do samej Warszawy. I jesteśmy
tu. To nic, że łóżko za małe, to nic, że znowu będę spać na
krześle. Mogę i całe życie. Dobrze, że tu jesteśmy. Odciągnęli
płyn. Bolało. Teraz królewna Śnieżka śpi. Serduszko bije
miarowo, oddycha spokojnie. Saturacja prawidłowa. Kiedy się budzi,
płacze. Bolą ją plecy, boli ukłute płuco.
Śpij,
maleńka. Jestem tu cały czas. Zaśpiewam ci...
Odkąd
pamieta, zawsze stała
na
toaletce obok lustra.
W
białych baletkach wychylona,
w
powietrzu uniesiona nóżka...
Tatuś
już do Ciebie jedzie. Tylko blokady musi ominąć. Wszyscy o Tobie
myślą.
Zagląda
tu do Ciebie przez szybkę mała Chinka. Uśmiecha się. Wygląda jak
nasza skośnooka lalka. Pobawisz się z nią, jak się lepiej
poczujesz. Pójdziemy do świetlicy, zjemy obiad... Ale to później.
Śpij, Słoneczko...
Choroba
jak zła czarownica zaczaiła się na moją królewnę, ale jej nie
pokona. Bajki kończą się dobrze.
A
później... Później były badania, różne komplikacje...
Poznałam rocznego Andrzejka z sali obok, który przyjechał z
OIOM-u... Zobaczyłam małe dzieci wiezione na wielkich łóżkach,
obłożone aparaturą. I odechciało mi się na jakiś czas zapisywać
swoje myśli.
A
teraz jesteśmy w domu. Sprzątamy, układamy, bawimy się, zaglądamy
do wszystkich kątów...
Przytulam
stęsknione maluchy. Trochę mi przykro, gdy w nocy wołają tatusia,
a nie mnie. Przyzwyczaiły się, że tylko on odgania nocne strachy.
Powoli jednak wszystko wraca do normy:)
Czasami
tylko myślę, co tam z nimi, z tymi, którzy zostali. Czy Andrzejek
dostał przepustkę do domu, czy Natalka już wypisana, co z Julką...
Okropne doświadczenie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że minęło.
:*
O pewnych chwilach wolałabym nie pamiętać.
UsuńBardzo dobrze, że to minęło.
:*
I w takich chwilach wszystko wydaje się niezbyt warte uwagi, byleby tylko zdrowie było. Więc zdrowia życzę:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Arteńko:) Tobie życzę tego samego:)
UsuńMam nadzieję, że już wszystko w porządku:)
UsuńTak. Teraz musimy się wzmocnić. Wszyscy:)
UsuńSio wstrętne chorobowe zmory. SIO ! To już za Wami ! Teraz to już tylko lepiej. A Ty nareszcie możesz się wyspać :) I pięć razy dziennie ściskać swoje trzy księżniczki :)
OdpowiedzUsuńZ tym wyspaniem się to róznie bywa:) A chorobom stanowczo mówimy NIE i SIO:))) A księżniczki ściskam cały czas:)
UsuńPrzezycia nie do wyobrazenia, wyobrazam sobie ,ze nie mozna je wyrazic...jak bardzo sie ciesze ,ze jestes juz w domu i ze trzy ksiezniczki sa razem!.Sciskam Was
OdpowiedzUsuńGrażyna, dziękuję. Dobrze, że to już minęło. My też ściskamy mocno:)
UsuńTo najgorsze, co moze spotkac matke i dziecko, straszna choroba, szpital, trauma.
OdpowiedzUsuńNa szczescie macie to juz za soba i oby nigdy nie musialo sie powtorzyc. Ani Wam, ani tym wszystkim Natalkom, Julkom i Andrzejkom.
Regenerujcie sie w spokoju i zdrowiejcie rychlo.
Sciskam mocno :***
Pierwszy raz to przeżywaliśmy i oby nigdy więcej.
UsuńDziękujemy serdecznie i też ściskamy mocno:*******
Kalipso, odpoczywajcie, dbajcie o siebie.
OdpowiedzUsuńDla nas szpital byl drugim domem, gdzie nawiazaly sie przyjaznie, gdzie sie jadlo, kupowalo ksizeczki, zabawki.Az trudno sie bylo odnalezc w "normalnym" swiecie.
I myslalo sie oczywiscie co z tymi, ktorzy zostali..
Tez szpital w nas siedzi teraz głęboko. Obcy ludzie w takim miejscu stają się bliscy.
UsuńDziękuję:*
Dobrze, że już jesteście w domu. Niech już wszyscy zdrowi będą. I te dzieciaczki w szpitalach.
OdpowiedzUsuńCoś ten rok owcy/kozy nie jest łaskawy dla nas.
Pozdrowienia serdeczne.
Mam nadzieję, że wszystko się odwróci, przecież lubimy owce/kozy:)
UsuńPozdrawiamy również serdecznie.
Szpital to wielka trauma . Jesli sie czuwa przy chorym dziecku ,przy bardzo chorym dziecku to najgorsza jest bezradność i bezczynność .
OdpowiedzUsuńNajważniejsze ,że wszystko wraca do normy ,ze znowu można się bez przymusu uśmiechać . Niech Was wiosna uskrzydla i dodaje sił :)))
Bezradność jest straszna.
UsuńMario, wiosnę to ja na razie widzę tylko na zdjeciach od Ciebie:) Dziękuję:)))
Wiosna idzie z nią słońce i ciepełko. Dużo zdrowia i samych radosnych dni :))
OdpowiedzUsuńWraz z wiosną idzie lepsze. Dziękuję:)))
UsuńPięknie napisane, jak zawsze. Wolałabym jednak tego nie czytać nigdy więcej. Dbajcie o siebie. Buziaki!
OdpowiedzUsuńHana, ja też nie chcę nigdy więcej czegoś takiego pisać. Będziemy dbać:)
UsuńBuziaki:*
Dobrze, że już jesteście. To trudne przeżycie dla dziecka i mamy. Sama pamiętam jak moja córka spędziła dwa tygodnie w szpitalu, a wtedy nikt nawet nie myślał, żeby rodzic mógł zostać. Była tam sama...
OdpowiedzUsuńTo było okrucieństwo dla dziecka i rodziców Wyobrażam sobie co czułaś. Dobrze, że te czasy minęły.
UsuńJejku, byłaś w Warszawie, spałaś na krześle? Czemu nie dałaś znać, przenocowałabym, lub chociaż byś się kilka godzin zdrzemnęła, wykąpała. Byłyście na Kopernika? To rzut beretem....
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że to takie poważne zapalenie płuc było...
Mnemo, w Warszawie spałam na krześle tylko dwie noce. Później miałam leżak i łóżko polowe. Nocować chciałam w szpitalu, a z prysznicem nie było problemu. Czasem może kolejki. Byłyśmy na Działdowskiej. Z Tobą chcę się spotkać w weselszych okolicznościach.
UsuńByło poważnie.
No, jak Was powieźli aż tutaj to nie było dobrze. Grunt, że to już historia. Choć na te dwie noce mogłam łóżko skombinować polowe, teściowa ma...
UsuńNie było dobrze, ale tam zobaczyłam dzieci dużo bardziej chore.I wcale to nie było pocieszające, wprost przeciwnie. Do Warszawy pojechaliśmy nagle. Kazali się spakować, bo wyjeżdżamy. Nie było czasu, żeby pomyśleć o łóżku dla mnie. Dopiero później.
UsuńDzięki, Mnemo:)
Jak to dobrze, że to już za wami... Masz rację, takie doświadczenia chętnie się usuwa z pamięci, ja też nie chcę pamiętać o paru rzeczach i 3,5 miesięcznym pobycie w szpitalu. Wracajcie szybko do zdrowia i normalności. I do monotonnej, spokojnej codzienności. Ściskam was i przytulam bardzo mocno.
OdpowiedzUsuńMonika, myślałam o Tobie wczoraj. Tak, o traumach lepiej nie pamiętać. Jest tyle miłych rzeczy do pamiętania.
UsuńDziękuję, kochana i też przytulam:*
W takich chwilach nachodzi nas tylko jedna mysl, oddalabym wszystko aby pomoc swojemu dziecku. Bardzo Ci wspolczuje tych przezyc.
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie Kochana, glowa do gory! A przede wszystkim zdrowka.
Teraz juz bedzie tylko dobrze.
Dokładnie tak jest. Człowiek jest bezradny i nic nie może zrobić. Zostają tylko gorączkowe myśli, że to ja bym wołała leżeć w tym szpitalnym łóżku zamiast niej...
UsuńDziękuję Ci bardzo i mocno ściskam:*
Dzisiaj przepiękny dzień mam nadzieję, że u Ciebie też. Pod każdym względem.
OdpowiedzUsuńHana, dzień był przepiękny, ale bardzo intensywnie spedzony. Nie wiem, jak rozciągnąć dobę:)
UsuńJak tam zdrówko pieknych Księżniczek ?
OdpowiedzUsuńDobrego dnia Wam życzę :***
Dziękujemy, Sonic:) Jest dobrze!
UsuńI Tobie pięknego dnia:****