Bzy już dawno przekwitły. Wpatruję się w liście i gałęzie.
Chcę je zobaczyć. Maleńkie babuszki wśród gałęzi. Ten smętny korowód babek
majowych, które śpiewają w mej głowie: "Wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litościw Boże prawy...".
Maj na wsi był zawsze wyczekiwany przez stare kobiety. Kiedy tylko nadchodził, szły wystrojone drogą wśród bzów na nabożeństwo majowe. Ich odświętne spódnice były tak sztywne, że wiosenny wiatr nie miał tyle siły, aby je poruszyć. Roznosił jedynie woń, jaką roztaczały wokół siebie babki, woń naftaliny, kuchennego zaduchu, kwiatowych perfum i przemijania.
Szły jedna za drugą, posępne, chociaż dałabym sobie rękę uciąć, że w głębi duszy były bardzo zadowolone. Dostrzegałam radość w zamglonych oczach. Spotykały się oczywiście przy różnych okazjach, przysiadywały na ławeczkach, przystawały ze sobą przy płotach, ale spotkanie na nabożeństwie majowym było usankcjonowane modlitwą, miało wyższą rangę. Na te spotkania przychodziły wszystkie.
Nabożeństwo odbywało się w jednym z domów w środku wsi w specjalnie przygotowanej do tego celu izbie. Na honorowym miejscu stał stół przykryty białym obrusem, na nim obraz Matki Boskiej o twarzy tak pięknej, że małe dziecko, jakim wówczas byłam, nie mogło oderwać od niej wzroku. Obraz miał złote ramy. Paliły się świece, w wazonach stały kwiaty. Za obrazem pyszniła się meblościanka, a na niej miśki, figurki, kryształy...
Babki siadały na ławkach przykrytych czystymi chodnikami. Wszystkie na ławkach, bo na wersalce było za nisko. Wzdychały i gadały. Każda przecież o czymś słyszała, każda miała coś do powiedzenia, a jeśli któraś mówić nie chciała, to mogła chociaż głową pokiwać. Czas mijał wolno, przyjemnie.
Pamiętam, jak jedna z nich, trzymając gałązkę bzu w rękach, powiedziała, że człowiek jest jak kwiat, bo rodzi się, rozwija z pączka, a potem więdnie i umiera. Te słowa wywarły ogromne wrażenie na jej towarzyszkach. Spuściły głowy, zamknęły się w sobie, skurczyły zszarzały, niemal spopieliły.
Nabożeństwo rozpoczynano litanią loretańską. "Módź się za nami, módź się za nami..." - powtarzały kobiety. Później słuchały ze skupieniem, jak prowadząca czytała historie uzdrowień z Rycerza Niepokalanej. Jeszcze zdrowaśki i pacierz. Potem wychodziły przed dom i przed rozstaniem śpiewały Panience na dobranoc "Zapada zmrok, już świat ukołysany...". I rozchodziły sie do swoich domów. I zapalały się światła w ukołysanych śpiewem chatach...
Najświętszej Panience chyba podobały się te pieśni, bo zaczęła zabierać do siebie babki majowe. Pamiętam, jak zmarła pierwsza, najstarsza. Ostatnia wyszła z nabożeństwa. Przysiadła na ławeczce na przystanku autobusowym, żeby odpocząć i wtedy usłyszała z góry: "Chodź!". Znaleźli ją, kiedy było już ciemno. We wsi rozległ się krzyk, że umarła... Poszłyśmy tam z babcią. Były tam wszystkie majowe babki. Zapalona gromnica oświetlała przygarbioną postać siedzącą na ławeczce. Pamiętam jej profil do dziś. Stare kobiety patrzyły na nią i modliły się.
A jej dusza, lekka i zwinna jak młoda dziewczyna, bo dusze się nie starzeją, wędrowała radośnie do nieba, śpiewając: " I tym, co dzisiaj zasną raz ostatni, Panienko, daj szczęśliwą, dobrą noc".
Później co jakiś czas zasypiały kolejne. Zostawiały swoje chore, spracowane, ciężkie jak tułuby ciała. Zostawiały je z ulgą i ulatywały wysoko, wysoko...
Prawie wszystkie przeżyły swoich mężów, bo jakże inaczej. Chłop na wsi orał pole, rąbał drzewo, ale zupy sobie nalać nie potrafił. W domu trzeba było go obsłużyć, przygotować ubranie, jedzenie, pościelić łóżko... Dobre żony nie mogły pozwolić sobie na wcześniejsze umieranie, musiały najpierw pochować mężczyzn.
Kiedyś jedna z babek majowych przysiadła się do mnie w autobusie, którym dojeżdżałam do szkoły. Trochę zawstydzona wyznała, że nie wie, co to jest miłość. Tyle się mówi o tej miłości w telewizji, w serialach, a ona nie wie, o co chodzi. Przed ślubem widziała męża dwa razy. Ojciec kazał iść za mąż i już. Przeżyli razem tyle lat... Czy to miłość? Nie wiedziałam, co jej odpowiedzieć, bo... nie wiedziałam.
Odeszły już wszystkie tamte babki, ale pojawiły się nowe. Ich córki i synowe, które nie chodziły kiedyś na nabożeństwa, bo w tym czasie doiły krowy, zamykały kury w kurniku, zaganiały dzieci do domu, niegdyś młode i gibkie z ukosa patrzyły na swoje stare matki i teściowe, a stały się do nich tak bardzo podobne. Tradycja przetrwała. W maju ciągle słychać śpiewy babek majowych. Te współczesne wprawdzie noszą legginsy, niektóre nawet uprawiają nordic walking, a może nawet wiedzą, co to miłość, wszystkie jednak tak samo czekają na maj.
A ja patrzę w bzowe liście i patrzę...
Chodziłam na nabożeństwa majowe jako dziecko ze swoją babcią, ale któregoś pięknego dnia i ona uleciała. A kwitły wtedy bzy...
Śpiewasz tam, babciu. Wiem, że śpiewasz...
Jaka szkoda, ze opuszczone i zapomniane, bo jest takie piekne. A moze wszystkie dotychczasowe babki majowe, a raczej juz ich dusze, zbieraja sie w nim, jak wtedy, wpominajac z rozrzewnieniem tamto zycie, ciezkie i wypelnione praca, rodzeniem dzieci i uslugiwaniem mezom? Dla ktorych te majowe spotkania byly jedna z nielicznych atrakcji w nudnawym zyciu...
OdpowiedzUsuńPanterko, nudnawe to mało powiedziane... Chociaż może z ich perspektywy wszystko wyglądało inaczej. Nie znały innego życia, nigdzie nie wyjeżdżały, uważały, że tak trzeba. Biedne... Musiały jednak, przynajmniej niektóre, przeczuwać, że może inaczej można było, że w życiu czasami przecież może zdarzyć się coś takiego jak miłość i inne tajemnicze sprawy, takie jak w telewizji. Tak jak ta kobieta, która zwierzyła mi się w autobusie. Oczekiwała ode mnie, smarkuli, jakiegoś wyjaśnienia...
UsuńMam nadzieję, że jeśli są gdzieś tam, to są szczęśliwe.
Kalipso...
OdpowiedzUsuńCzytajac Twoje piekne pisanie wrocily i moje wspomnienia majowe...
U nas byly spotkania przy krzyzu. Byly...Tradycja nie przetrwala...
Krzyz porosl mchem, wokol gaszcz...zapalam znicz. Dla Nich, dla moich wioskowych
kobiet, ktore odeszly tez nie wiedzac co to milosc...
Sciskam Cie mocno :*** I bardzo dziekuje za Twoje pisanie :)
Szkoda, że ta tradycja u Was nie przetrwała. Takie spotkania to jednak piękny zwyczaj. Ja dzięki Tobie będę miała nową tradycję - zapalanie znicza babkom majowym. Ku pamięci...
UsuńOrszulko, i ja ściskam:**** I dziękuję:)))
I ja pamiętam babki majowe. Z perspektywy czasu nie wiem, czy były to wszystkie kobiety ze wsi, czy tylko te starsze? Wtedy każdy powyżej 20 roku życia był stary:) U nas chodziły "do figury", którą przedtem ubierały kwiatami, albo ubieraliśmy my, dzieci. Tutaj babki zbierają się w wiejskiej świetlicy, a jeszcze pamiętam sprzed 3, może 4 lat, że zbierały się pod figurą.
OdpowiedzUsuńPiękny, przepiękny tekst. Potrafisz wzruszyć i poruszyć.
Dzieci postrzegają świat na swój sposób:)
UsuńU nas chodziły staruszki, bo młode pracowały i podśmiewały sie cicho ze starszych. Babcie zabierały ze sobą dzieci. Czasami chodzili też dziadkowie, ale rzadko. Tu na Kurpiach też jeszcze obchodzą nabożeństwa majowe, a nawet czerwcowe. Przy krzyżach, figurach...
Dziękuję, Hana:)))
Echchch Kalipso, jak ja bym przeczytała Twoją książkę !
OdpowiedzUsuńA ja, miastowa, jako dziecko na majowe czasami z mamą chodzilam do kościoła. A jednego roku mieliśmy w domu ołtarzyk z Matką Boską, i kwiatkami we flakonach. I odmawialiśmy codziennie litanię wszyscy razem.
Ewa, wydam specjalnie dla Ciebie! Jak Wy mnie uskrzydlacie...
UsuńCały czas czekam,aż opiszesz te swoje wspomnienia, zamiast takie okruszki podrzucać, piękne okruszki:)))
Kalipso, to i ja chętnie przeczytam:)
UsuńPamiętam te zwyczaje, ale... zupełnie nie wiedziałam, co to jest tułub:)
Przepiękna opowieść, dziękuję:)
To chyba muszę zwiększyć nakład:)
UsuńSłowo "tułub" bardzo mi sie podoba. Jest cięzkie, ciężkie jak sam tułub:)
Dziękuję za miłe słowa:)))
Kalipso droga, dawno Ciebie nie było, ale warto było czekać bo napisałaś przeeepięknie!!! Myślę, że babki majowe są Ci wdzięczne, że o nich pamiętasz i tak pięknie je wspominasz. Maj to bzy i majowe na które z radością się chodziło bo to najbardziej śpiewające nabożeństwo, a "chwalcie łąki umajone , góry doliny zielone, chwalcie cieniste gaiki , źródła i kręte strumyki.." to najpiękniejsza pieśń majowa, często wydzieram się jadąc z rodziną na majówkę.
OdpowiedzUsuńMożna powiedzieć, że będąc dzieckiem, byłam też taką maleńką babką majową, najmniejszą matrioszką z kompletu, bo też przecież chodziłam na te nabożeństwa:) Jak więc mam zapomnieć o "koleżankach"?
UsuńWika, też lubię "Chwalcie łąki umajone...".
A nie było mnie, bo życie jakoś tak wessało i praca... Nadrobię jednak wszystkie zaległości:)))
Dołączę się chórku, kobieto Ty masz talent. :)
OdpowiedzUsuńA majowe pamiętam u nas spotykały się u figury, to bardzo bardzo dawne tradycje majowe być może sięgające głęboko w ...pogaństwo. :). Najpiękniejszy miesiąc Maj tak szybko minął.
Elka, dziękuję:)))
UsuńWiem, że na Podlasiu ciągle kobiety spotykają się na tych nabożeństwach majowych, na Kurpiach też, widziałam na własne oczy. I w innych częściach Polski... Rzeczywiście to bardzo stara tradycja:) W wolnej chwili poszukam informacji na ten temat.
Maje zawsze tak szybko mijają:(
Tak wszyscy jesteśmy jak kwiat :rodzimy się , zakwitamy ,dojrzewamy i umieramy .
OdpowiedzUsuńNiestety nic więcej nie jestem w stanie napisać ,bo w końcu to zrobiłam :)
A co zrobiłam no założyłam bloga :)
http://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/2015/06/ech-mary-cha-cha.html
Ciekawa jestem czy znajdziesz czas aby tam zajrzeć ,bo chyba ledwo dychasz ,ale niedługo koniec roku szkolnego ,będzie luzniej :))
Ach, Maria:))) Brawo!!!
UsuńLedwo dycham, ale choćbym miała się czołgać do klawiatury, to muszę Twój blog zobaczyć! Już tam lecę!
Lubię taką zieleń, a jeszcze muśnięta pięknym starym drewnem :)
OdpowiedzUsuńTaka zieleń jest cudowna:)))
Usuńtak pięknie wzruszasz, droga Kalipso, tak pięknie..
OdpowiedzUsuń:*
Dziękuję, Sonic:***
UsuńMoja tez spiewala:) I lekko odeszla, spiewac Maryjce w niebiesiech.
OdpowiedzUsuńTam ciągle maj:)
Usuń