Na zakończenie roku szkolnego podreptałyśmy z Mary pieszo. Ja
wystrojona w nową elegancką tunikę, ona w prawie nową sukienkę i całkiem nowe
balerinki, które po półgodzinie marszu zaczęły obcierać jej stopy. Zaszłyśmy do szkoły pięć minut przed czasem, zatem
przykazawszy dziecięciu siedzieć na ławce, pobiegłam jeszcze kupić kwiaty dla
pani i do apteki po plastry na obtarcia. Dzień był piękny, słoneczny. Wokół
odświętne białe bluzki, uroczyste miny uczniów i podekscytowanych mam. Zakupiwszy piękną różę
i podziękowawszy za celofan, tanecznym krokiem ruszyłam w stronę szkoły. I
nagle świat zawirował, ziemia zadrżała -
zaczepiwszy się o krawężnik, rymsnęłam jak
długa na chodnik. Na
chwałę wakacji! Powstałam w tempie błyskawicznym, łudząc się nadzieją, że nikt
nie widział. Ale nie... Byli tacy, którzy już biegli, aby pomóc... Dumnie
odrzuciwszy głowę do tyłu, pomaszerowałam przed siebie, zasłaniając torebką
dziurę na kolanie. Dobrnęłam do szkoły, wywołałam Mary i oznajmiłam jej, że
bierzemy taksówkę i wracamy na chwilę do domu. Okazało się jednak, że to nie
takie proste, bo w czeluściach mojej przepastnej torby nie znalazłam telefonu,
a postoju ani widu, ani słychu. Cóż było robić? Potruchtałyśmy do domu na
własnych nogach - ja z dziurą w spodniach, Mary kuśtykając z powodu obtarć.
W domu spojrzałam tęsknie na niepościelone łóżko.
Zagrzebałabym się chętnie pod kołdrą...
Po zdjęciu spodni, okazało się, że nie tylko one ucierpiały,
ale także samo kolano, na którym zakwitła szkarłatna róża. Nie wiem, jak mogłam
jej nie dostrzec wcześniej. Jakie to szczęście, że przy upadku nie obtarłam
sobie lica, bo nie wiem, co bym zrobiła z taką różą na twarzy... I jak dobrze,
że tuniki nowej nie rozdarłam:)
Przemywszy ranę,
ubrałam się. Potem opatrzyłam stopy Marcepanki. Nie zważając na ból w skręconej
kostce, która już nie chciała udawać, że nie boli, wezwałam taksówkę. Do szkoły
dotarłyśmy tuż po akademii z okazji zakończenia roku szkolnego. Na szczęście
zdążyłyśmy odebrać świadectwo i podziękować pani nauczycielce, wręczyć a także
przyjąć kwiaty, pożegnać się z koleżankami.
Och Kalipso...niech kolanko sie goi.
OdpowiedzUsuńA Wasza wycieczka sie zachwycam, szczurem juz nie...;)
Chyba, ze to nie jest szczur ;)
Usciski :)
Goi się, goi:) Teraz to już jest elegancki strup:)
UsuńA ten szczur raczej był myszą:) Pełno tego biegało w parku, ale na szczęście to bradzo płochliwe stworzenia:)
I ja ściskam:)))
To są myszy polne ,chyba i one są bardzo ładne ,kiedyś obserwowałam taką w parku .ma taką fajną ciemną pręgę na grzbiecie :)
UsuńMaria, w Łazienkach jest takie miejsce, gdzie biegają stadami:)
UsuńWitaj, Kalipso wsrod ofiar losu ze zdartymi kolanami (i lokciami).
OdpowiedzUsuńZakladamy klub niedoleg zyciowych. :)))
Właśnie wczoraj podziwiałam Twoje obtarcia:)
UsuńW takim klubie to ja bym była pierwszą niedołęgą:)))
Mimo wszystko to był piękny dzień - nieprawdaż?
OdpowiedzUsuńTo jednak nie szfystkie ciasteczka spaliłaś!
Bardzo piękny!
UsuńWtedy nie spaliłam żadnego, a przedwczoraj to była już następna partia. Na sczęście babki marchewkowe wyszły i koleżankom Maryjanny smakowały:)))
Rany ale rany. Szybkiego zagojenia. :) Śliczne te wypieki i pewnie dobre, chętnie spróbowałabym, oj mniam. :) A takiej kaczusi to niepamiętam bym kiedyś widziała śliczna, o wiewióreczce nie wspomnę już nawet. Mile są wspomnienia ze spacerów z wycieczek nawet z lekko urażoną dumą z powodu kolanka. :)
OdpowiedzUsuńSamych dobrych chwil.
No... Mówię Ci... Takie rany, że ho ho:)))
UsuńWypieki jak wypieki, ale dekoracje... Chętnie bym Cię poczęstował i myślę, że jeszcze będzie okazja:)
Nie wiem, do jakiego gatunku należy ta kaczusia, ale nie wygląda na zwyczaną kaczkę. Wiewióreczki niemal z rąk jadły orzeszki. O kolanku podczas spaceru zapomniałam, chociaż rano nie było mi wesoło:)
Dziękuję i odwzajemniam to piękne życzenie:)
Oj, biedne kolanko...
OdpowiedzUsuńAle wakacje są!
Kolanko zamiast róży przyozdabia teraz strup. Ciekawy okaz:)
UsuńCieszymy się z wakacji... Oj, bardzo cieszymy:)
Masz talent do spektakularnych zakończeń? Mam nadzieję, że kolanko szybko się zagoi, otarcia na córczynych stópkach także. Ważne, że już wakacje.
OdpowiedzUsuńOj, mam:) Kolano się goi. Z tych emocji nie czułam żadnego bólu. Córunia buciki eleganckie schowała głęboko do szafki i biega w sandałkach. Potrzebowałyśmy bardzo tych wakacji...
UsuńSwietne zakonczenie roku, a spacer w lazienkach widze bardzo podobny do mojego tamze,...tez fotografowalam te dziure architektoniczna na mostku przy Palacu na Wodzie. kaczuszki, wiewiorki, pawie i cadillac Marszalka tez...
OdpowiedzUsuńJaki rok, takie i zakończenie:) Bywało nerwowo... Następny rok też tak się zapowiada, ale teraz na szczęście odpoczynek.
UsuńTa dziura na mostku jest piękna. Widać przez nią inny świat.
Auto Marszałka bardzo mi się podoba:)
Nie chciałabym mieszkać na stałe w Warszawie, ale musze przyznać, że można tam cudownie spędzić czas:)
No taka sprytna dziefczynka i rymsnęła jak długa :) Do wesela się zagoi ! A jak ładnie masz ścięte włoski :) No, i masz W A K A C J E !
OdpowiedzUsuńA widzisz? Spryciula, nie ma co... A jutro wesele u znajomych. Chyba się nie zagoi:) A za włoski dziękuję:) To fryzura z czasów studenckich.
UsuńWAKACJE:)))
I wszystko dobre, co sie dobrze konxzy:)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Po trudnym, nerwowym poranku ten wyjazd do Warszawy był prawdziwym odpoczynkiem:)))
UsuńFryzurka moja ulubiona ,bardzo ci w niej do twarzy ,albo do ....aparatu ;))
OdpowiedzUsuńDo padania swojego zaczynam się powoli przyzwyczajać ,to oczywiście taki sobie żart ,ale padam dość regularnie ,teraz już się staram pilnować ,ty też się pilnuj ,szkoda kolan Twoich i moich :))
Wakacje w końcu wakacje ,niech będą pełne relaksu ,miłych i słonecznych chwil , no i.....niech będą "owocne"
W Warszawie paw się tak pięknie pawi ,a wiewiórki jak zwykle wiewiórczą :)) Ale to ciasteczka są jedyne i niepowtarzalne :))) Szkoda że zazwyczaj mają taki krótki żywot :)
Dziękuję:))) Chyba tylko krótkie włosy mi pasują.
UsuńZamierzam nie padać za często, ale sama wiesz, jak to jest z tymi zamierzeniami. Ostatni raz tak padlam siedem lat temu. Pamiętam to dokładnie. A teraz aż się zdziwiłam. A kolan szkoda...
Ciasteczka rzeczywiście były pyszne i nawet sobie pozwoliłam, chociaż nie powinnam:) A skoro Ty lubisz takie ciasteczka, to już myślę, jak Cię poczęstować:)))
A wakacje niech będą właśnie takie, jak napisałaś:)))
Kalipso pisząc o ciasteczkach miałam na myśli ich stronę wizualną raczej , dziewczynki pięknie je przyozdobiły, każde inne :)) Słodycze co prawda jadam ale w dosyć małych ilościach ,wole owoce .
UsuńW takim razie częstuj się wizualnie:)))
UsuńPamiętne to zakończenie roku było... Mam nadzieję, że kolanko już lepiej a Mary bez bąbli. Wycieczka bardzo miło wygląda a kaczka urocza. Małe szare stworzonko nie jest dla mnie atrakcją, mieszkamy wspólnie już dość długo... Pięknych wakacji!!! Macie jakieś plany wyjazdowe?
OdpowiedzUsuńMika, bardzo pamiętne! Teraz to się mogę śmiać, ale był moment, że mi się płakać chciało.
UsuńKolano dużo lepiej, bąble też znikły:)
Wszystkie kaczki są sympatyczne. Nie tak jak Kury oczywiście:)))
A szarych stworzonek nie lubię spotykać...
Plany mamy, ale nie wszystko jeszcze ustaliliśmy. Zakopane uwzględniamy jak najbardziej:))) I Mazury. Żeby się tylko udało...
Ojej, a gdzie konkretnie na Mazurach?
UsuńŻyczę samych dobrych dni przez najbliższe dwa miesiące. Wycieczka do Warszawy - jak wynika z fotografii - bardzo sympatyczna:))))
Mamy jakiś sezon na zbolałe, blogowe kulanka chyba:) Moje też już całkiem normalne:) Tylko, że Ty wiesz od czego, a ja nie:) Chciałbym mieć teraz wakacje, tak, jak dzieci miesiące, szczególnie, że ukrop jest niemiłosierny i każdy ruch to wysiłek. Nic tylko leżeć w cieniu, oczywiście na Mazurach:) Udanych wakacji życzę.
OdpowiedzUsuńMnemo, teraz wszyscy powinni mieć wakacje. Ten upał tak osłabia... U mnie kulanko już zagojone:) I myślę sobie o cieniu na Mazurach i w górach:)))
UsuńJa Tobie życzę, żebyś miała jak najwięcej okazji do wypoczynku w te wakacje:)