niedziela, 21 lutego 2016

Palec wskazujący i dom, kiedy śpi

Czasami celebruję przygotowywanie obiadu. Obieram starannie, kroję w idealne kosteczki, skrupulatnie mieszam... Czasami.  Kiedyś...  Bo ostatnio, jeśli robię obiad, to tak szybciutko.  Zupy w ogóle mi nie wychodzą. Oj tam, nie muszę być we wszystkim dobra:) Niedawno  tłukłam mięso na kotlety. Młotkiem do mięsa, ekspresowo. Przesuwałam sobie paluszkiem plastry schabu pod młotkiem i niechcący walnęłam z całej siły  w tego paluszka. Nie z zemsty. Cóż on winien... I nie z miłości. Taki sam jak pozostałe... Paznokieć  zrobił się czarny. I teraz wskazujący jest monster, jak te upiorne, chude laleczki.  Miga mi przed oczami cały czas niczym kursor na ekranie komputera. Cokolwiek robię, zaczynam od palca:)

Herbata stygnie o czwartej nad ranem...  Za chwilę zacznie świtać i słońce powoli będzie wlewać się do okien. A świat śpi, a świat śni... Błogosławiona cisza i sen. Spokój i miarowe oddechy.

Dom też śpi. Dom współodczuwa. Gdzieś tam delikatnie bije jego serce. Żyłami płynie woda. Żyły ma pordzewiałe, ale się trzyma. Jak się obudzi, zacznie trzeszczeć, chlupać, skrzeczeć radiem. Dużo pracy przed nim. Niech śpi.

W sobotę  rano obudziła mnie H. - lat cztery. Swoimi poślinionymi łapkami nacierała mi powieki.
- Co robisz, człowieku? - pytam.
- Uzdrawiam cię, jak Jezus.
No tak... Porannie uzdrowiona poczułam przypływ energii.

H. (muszę jej wymyślić jakiś pseudonim, ale do głowy przychodzą mi tylko imiona krwawych dyktatorów, więc wykonanie tego planu odkładam na później) oprócz mocy uzdrawiania czuje ogromny bunt wobec systemu, a może i nawet wobec wszystkiego, łącznie z matką rodzoną.
Nie chce się ubierać, nie chce się rozbierać, myć pierwsza, myć ostatnia, chodzić do przedszkola i na zajęcia plastyczne, bo to jest praca, a ona nie da rady pracować i chce się pobawić. Na liście tego, co chce, znalazłoby się jedzenie chleba z sałatą i dżemem truskawkowym oraz czytanie książeczek.
Ja wszystko rozumiem, bom wyrozumiała. Bunt wobec systemu chwalebny może być, ale nie wiem, jak długo to zniesiemy. Ja, dom i cała reszta.

Pusia - lat pięć. Niby się nie buntuje, wygląda niewinnie, słodko, ale to tylko przykrywka. Taki płaszczyk różowy:) Dzisiaj potajemnie przeniosła w kosmetyczce (!) ze trzy szklanki wody do swojego pokoiku i w pudełku po lodach stworzyła basen dla laleczek. W basenie tym dla dekoracji zatopiła bardzo cenne i bardzo pamiątkowe muszelki Marcepanki oraz najładniejsze listki z paprotki. Lalki kapały się z przyjemnością i śmiały się perliście, ale podczas tej wspaniałej zabawy basen oczywiście się przewrócił, wylewając swoją zawartość na panele. Pusia zebrawszy się na odwagę (wcześniej dostała przyzwolenie na kąpanie lalek, ale WYŁĄCZNIE w łazience i bez dyskusji), rzekła, że to nie jej wina, że to w ogóle nie ona, ale w jej pokoju jest woda na podłodze. Następnie schowała się pod łóżko.

Marcepan - lat osiem. Jest autorytetem dla młodszych. Jest wzorem. Wymyśliła zabawę w szkołę. Pierwszy temat lekcji - "Omawiamy zachowanie mamy i taty". Po omówieniu była matematyka i czytanie. Podczas tego drugiego okazało się, że Pusia umie. Umie czytać! Ale jak? Kiedy? I zna alfabet na pamięć.

Gdzieś tam słońce rozprasza już cienie. Słońce wschodzące, witające. I w oknach powoli, powoli zapalają się światła. A nasz dom śpi, a nasz dom śni. W tym śnieniu kiełkują marzenia, plany i pomysły. Małe łodyżki pną się do góry, pączkują listki i czuć już zapach przyszłych kwiatów. Pachnie tu, pachnie... Czas kawę parzyć.

Ucieczka w drodze do przedszkola
Bunt przeciw rękawiczkom. Przeciw rękawiczkom też...
Zima jest zbyt piękna...
 Zabawa przyjemna:)

 Niech inni pracują!
 Kwiaty pachną.


 W parku jest miło, chociaż trzeba uprzątnąć ławeczkę, żeby usiąść.
 I w domu jest miło.

 Biżuteria przeze mnie lepiona, szkliwiona i noszona:)


28 komentarzy:

  1. Przypomniałaś mi czasy sprzed dwudziestu-piętnastu lat. Nasze poranne rytuały, potem popołudniowe zajęcia. Mocny plan dnia, nakręcenie, intensywne działania okołodzieciowe. Kompletnie inna faza...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, to inna faza i dużo adrenany:) Na przykład taki piątek... Uf! Dobrze, że minął.
      Czasami burzę sobie plan dnia i później muszę odespać:)

      Usuń
  2. Identyczny obraz wisi w naszym starym domu, niestety bardzo już zniszczony. I drugi do kompletu też jest:))
    Dzieci mają nieprzewidywalne pomysły i nastroje. Kiedy pracowałam w przedszkolu miałam styczność i z takimi buntownikami i z takimi, które co sekundę miały nowy pomysł na zabawę ( nie zawsze dobrze przyjmowaną przez otoczenie). Ale zawsze jakoś udawało się porozumieć, opanować sytuację, choć przyznam, czasami było ciężko i człowiek się zastanawiał co delikwent wymyśli następnym razem. A tym następnym razem delikwent wyciągnął rurę odpływową spod umywalki i zalał całą łazienkę:))
    Natomiast temat lekcji zaordynowany przez Najstarszą, bardzo ciekawy, nie powiem:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gardenio, ten obraz też jest ze starego domu dziadka. I też był bardzo zniszczony. Oczyściłam, dałam nowe ramy, a raczej antyramę rodem z Ikea. I jest. Chcę go umieścić w innym miejscu. Na razie jest tu, gdzie jest. Często przyciąga mój wzrok. Lubię go. Mam jeszcze kilka takich:))
      Ja podziwiam te panie z przedszkola, za ich cierpliwość i uśmiech, mimo buntów:))
      Lekcję obserwowałam ukradkiem. Przebieg miała raczej żartobliwy, a już myślałam, że nam się dostanie:)))

      Usuń
  3. Posiadanie dzieci to ciężka sprawa, sama nigdy nie miałam swoich, za to kilka setek pracowych, ale z tymi jest o wiele łatwiej, bo one nie są na stałe ;) Dzieciowe rodzone perypetia znam zaś z doświadczeń bliskich mi osób, nie było letko, nie, nie ;)
    Bunt czterolatka to teoretycznie sprawa rozwojowa i powinien kiedyś ustąpić, tego się trzymajmy ;)
    Ironiczne jest to że ten bunt, ten basen, omawianie zachowania się mamy i taty, kieeeeeeeeedyś będzie się wspominać jako śmieszną i rozrzewniającą anegdotę, tylko....trzeba dotrwać...
    A wiesz, że może być także bunt osiemdziesięcio czterolatki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maria, ciężka, ale i wesoła. Chociaż nie przwidywałam, że aż tak:)
      A ten bunt to juz troche trwa. Czterolatka zaś jest uparciuszkiem i nie chce z niego zrezygnować. Poza chwilami buntu jest jednak złotym dzieciakiem.
      I właśnie dlatego to zapisałam, żeby wiedziały:) Niech wiedzą:)))
      Ja chyba będę taką babcią buntowniczką:)

      Usuń
    2. Musiałam przerwać i nie pozachwycałam się Twoimi ceramicznymi cackami :)))
      Bardzo ciekawe są, najbardziej mi się podoba prostokątna zawieszka :) A te domki na zdjęciu z Maryją to kto uczynił?

      Usuń
    3. To moje pierwsze dzieła ceramiczne:)
      Domki to lampiony zrobione przez dziewczynki na ich zajęciach. One mają więcej wprawy niz ja:))

      Usuń
    4. Kiedyś prowadziłam grupę sama, pracowałam więc na dwie zmiany, często gęsto po 10 godzin. Miałam w grupie trzylatków dwoje czytających dzieci, gdy chciałam złapać chwile na papierkomanię, to sadzałam jednego z tych maluchów pośrodku grupy, dawałam do łapki jakąś bajeczkę i on czytał dla innych dzieci.
      W tym systemie pracowałam właściwie 3 lata. Jak doszliśmy razem do "0" to okazało się, że 1/3 grupy samodzielnie czyta :) Były takie dziecioki, które przychodząc wcześnie rano, brały sobie książeczki z kącika czytelniczego i po prostu sobie czytały.

      Usuń
    5. To było tak apropo czytania Pusi :)))

      Usuń
  4. Bunt 3-latka, czterolatka, pięcoilatka. Ja mówię, że ludzie ptrzeżyli drugą wojnę światową, to przeżyjemy i bunty :) ... do H. pasuje Różyczka :) Piękna, a że czasem i ukłuje, to coooo taaaam :) Taka jej piękność i uroda :) ... I widzę Pusię, jak przemyka z wodą zapakowaną do kosmetyczki :))))))))))))))
    Biżutki ceramiczne AAACHCHCH !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Pusi nie słychać, tow iadmo, że coś się kroi I lepiej jej poszuakć:)))
      Różyczka... Tak, to taka różyczka:)
      Dziękuję za uznanie dla biżutków, hrehre:)

      Usuń
  5. Normalka, jak dziecko cicho siedzi przez dłuższą chwilę, należy natychmiast sprawdzić co robi. Jestem pełna podziwu jak to wszystko ogarniasz.
    Bardzo mi się Twoje ceramiczne cudeńka podobają, zwłaszcza to okrągłe, w górnym rzędzie po lewej. Fajna kolorystyka.
    Pięknie piszesz, mimo nocnej pory.
    Bunty czterolatki przerabiam aktualnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, czasem sobie odpuszczam. Przecież sama tego chciałam:) A mogło byc gorzej.
      To okrągłe to moje ulubione:)
      Dla mnie to było rano. Obudziłam się i wstałam. Wreszcie miałam czas, zeby poczytać Wasze blogi na spokojnie.
      Ech, te bunty...

      Usuń
  6. Taki obraz miała moja babcia, i drugi z Jezusem do pary.
    Te bunty...na raie małe bunciki, potem będą inne (nie straszę). Mnie najbardziej wkurza słowo "zaraz", wszystko jest "zaraz"- śmieci wyniesienie, wstanie z wyrka, ogarnięcie pokoju...a, że dziecko stare to nawet kary nie można nałożyć, więc czekam na wyprowadzkę. I się zastanawiam zarośnie na swoim brudem, czy nie zarośnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnemo, no zdaję sobie sprawę z tego, że te bunty też urosną. Urosną problemy i zatęsknię za tymi buncikami, które bywają okropne, ale i pocieszne czasami.
      I miejmy nadzieję, że nie zarośnie. Przecież dobrze wychowany:)))

      Usuń
  7. Moje zupy też nie wszystkim smakują, ale co tam - nie każdemu dogodzisz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie! Co do drugich dań też bym miała zastrzeżenia... Ale czy jedzenie jest najważniejsze... :)))

      Usuń
    2. Ta ławka w parku ładnie wygląda, od razu kojarzy mi się "zabawa w parku" ... :))

      Usuń
    3. Wygląda ładnie i nawet niektórych zachęca do posiedzenia na niej:) Co tam mróz! Wystarczy zgarnąć śnieg i już:)

      Usuń
  8. cudne te Twoje córcie, a jakie twórcze :)) a te zdjęcia uciekiniera i porzuconych rękawiczek - uśmiechnięte :) a temat lekcji!! rewelacja! :) świetny tekst

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Elaja:* Te cudeńka czasem dają w kość, ale twórcze rzeczywiście są:) Czasem nie nadążam:)

      Usuń
  9. A już czekałam na jakieś smaczne kąski z obrad na temat taty i mamy. Pffff...

    OdpowiedzUsuń
  10. Sliczne te ceramiczne cacka.
    A wspomnienia zbieraj, bo to tylko mryyyg i pacze a jedno ma 25 a drugie 19 lat;)
    I nie jest latwiej.
    Buziaki)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zbieram, nawlekam jak perełki na sznurki:)
      Tak myślę, że nie jest łatwiej...
      :*

      Usuń
  11. Przepięknie napisałaś. Aż się zasłuchałam w odgłosy Waszego domu, który śpi i śni... Ile piękna jest w takiej niby zwykłej prozie dnia! Tylko czasem zmęczenie, brak czasu sprawiają, że tego nie widzimy. Miło u Ciebie, będę zaglądać z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka spokojna proza dnia jest błogosławieństwem i trzeba ją doceniać, oj trzeba. Uczę się tego cały czas.
      Miło mi, Igomamo:) Rozgość się zatem u mnie:) Mnie też podoba się się Twoj blogowy zakątek. Obudziłaś wspomnienia związane z Holandią. Pozdrawiam:)))

      Usuń