sobota, 25 lipca 2020

Mali władcy świata i mała historia


Idąc przez wieś, mijamy opuszczone siedliska, puste domy albo ślady po nich. Odwiedza je tylko wiatr, wędrowiec niestrudzony i wieczny. Jak czas. I myślę sobie, że wiele twarzy pamiętam, ludzi, których dawno już nie ma.  Byłam tu, kiedy oni jeszcze byli. Myślałam wtedy, że tylko moje są drogi, polany, drzewa ulubione. Przebiegłam wzdłuż i wszerz pobliski las, przeniknęłam jego najciemniejsze zakątki. Moje były pola, kiedy wracałam na skróty ze szkoły. Do mnie należała kładka przez rzekę. Była spalona przez słońce i trzeszczała złowrogo, a pod nią leżały spiętrzone kamienie. Czasami ją omijałam, przerzucałam tornister na drugą stronę i przeskakiwałam głęboki rów. Potem śnił mi się często, ciemny, zwielokrotniony, napełniony wodą po brzegi. Po drugiej stronie, plasnąwszy nogami w błoto, sprawdzałam, czy książki nie zmokły. 

Teraz wiem, że nie moje to włości. Na polnych drogach widzę ślady stóp. Dawne ścieżki w większości zarosły, czasami dostrzegam nowe szlaki. Ci, którzy pojawili się po mnie, wzięli w posiadanie te pola i lasy. I nie narodziły się w nich jeszcze myśli smutne i niebezpieczne, że tak naprawdę nie mają nic. Patrzą uważnie,  z ciekawością,  mówią grzecznie "dzień dobry" . Dziwią się, kiedy ich matki i ojcowie witają mnie serdecznie. 

Obecni zarządcy tutejszych dóbr - zakątków cienistych, pól złotych - są jeszcze wolni i nieświadomi.  Tam za rogiem, kochani, za laskiem, za rzeczką, czeka na Was coś, ktoś...
A tutaj Wasze ślady pokryje kurz. Pochłonie je historia, ta nasza mała wspólna historia, o której nie uczy się nikt. Połknęła ona i dwór szlachecki, i karczmę żydowską, i tych jezuitów, co kryli się tu przed zarazą - tak twierdzi wszystkowiedzący Internet.  Kule niemieckie wyzbierała... A wiecie Wy, ilu tu ludzi przed Wami dreptało?

 I ja nie wiem. 







 


 











12 komentarzy:

  1. Niebanalne przemyślenia, pięknie spisane! Przemijamy, a wraz z nami nasz świat, musimy się z tym pogodzić, chociaż to trudne:*
    Piękne zdjęcia, szczególnie mnie urzekły te z bocianem w gnieździe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maniu, trudno się pogodzić. Mam poczucie "wykorzenienia", a nie do końca jeszcze się zakorzeniłam. A może to wszyscy tak mają.
      Ten młody bocian niedługo poleci. Gniazdo bocianie jest u nas odkąd pamiętam. Kiedyś było na starej, drewnianej stodole, teraz mieści się na eleganckiej platformie:)
      :*

      Usuń
    2. Zakorzenienie to sprawa czasu, on jest panem wszechrzeczy. Musisz wydeptać swoje, nowe ścieżki.

      Usuń
    3. Pięknie i mądrze napisane.
      Wydeptuję, wydeptuję, a jednocześnie sama w sobie blokady buduję. Chyba powinnam mieszkać w jakiejś głuszy leśnej, byłoby mi łatwiej:)
      Ściskam:*

      Usuń
  2. Tez tak mam kiedy wracam do "moich" Wiekszyc, jestem dziewczynka, ktora zna kazdy zakatek, kazdy kwiatuszek, kazde drzewo, ktora potrafi chodzic po groblach, nie wpadac w bagna, ktora wie gdzie chrabaszze, kawki, gawrony.choc juz nie "moje" ciesze sie, ze wszystko ma sie dobrze..no moze ten czerwony ponad stuletni buk scieto i nie ma juz pod nim smacznych orzeszkow, ale na jego miejsce posadzonono nowego buczka, czerwonego, za sto lat bezie taki sam.

    Juz pisalam sto razy, ze uwielbiam Twoje pisanie wiec znowu postarzam, Uwielbiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie powroty są miłe, ale ja mam poczucie utraty. I to dziwne uczucie, że wielu tutejszych już mnie nie zna, a przecież to ja jestem tutejsza.
      Taka kolej rzeczy. Buczek urośnie i innych będą cieszyć orzeszki:) Dziękuję:*

      Usuń
  3. Chyba każdy ta ma, gdzieś stare ścieżki, zakątki, ulice. Tylko ludzi już nie ma, a niektórych miejsc także i wtedy czasem boli przemijanie.
    Świetne zdjęcie z belami siana?, zboża? i bocianem.
    Pisz Kalipso, poruszasz struny serca i tak się Ciebie czyta świetnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ciągle kogoś ubywa. Wtedy domy też jakby zapadają się pod ziemię. A tubylcy nie rozpamiętują. Przyzwyczajają się do braków.
      To bele pachnącego siana:)
      Dziękuję:*

      Usuń
  4. Chyba rozumiem o jaki rodzaj utraty Ci chodzi, niby to samo miejsce, a jednak inne. Takie poczucie utraty czuję w sobie od danwna, w moim przypadku pozostały wspomnienia.
    Jednak Ty Kochana, nie zamykaj tego w sobie, przekazuj te uczucia swoim dziewczynkom, bo zdjęcia którymi się z nami podzieliłaś pokazują cale piękno miejsca gdzie mieszkacie.
    Serdeczności Kalipso, i powtórzę za Grażyną pisz, pisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Ataner:*
      Może wszyscy tak to odczuwamy. To jest przemijanie. Zastanawia mnie, czy dziewczynki też tak bardzo będą przywiązane do swojego miejsca. One nie mają tyle wolności.

      Usuń
  5. Świetnie się Ciebie czyta! Budzisz tęsknoty, przywołujesz wspomnienia ... Znów byłam dziewczynką z podstawówki, która przyjeżdżała z mamą i rodzeństwem do dziadka na żniwa, znów biegałam boso po polnych ścieżkach, rano wychodziłam do lasku za dziadkową stodołą nazrywać kurek na zupę, znów okoliczne wioski były nasze ... Kilka lat temu byłam tam na pogrzebie, zeszłam więc na skraj wsi - "dziadkowy" dom stał, mało zmieniony, ale wszystko wokół obce, inne niż we wspomnieniach ... Cóż, ponad 40 lat minęło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Elaju:*
      Ja mam poczucie straty i ciągle jakiś brak w sobie noszę. Bo to, co przyniósł los, wydaje się być nie do końca moje, nie do końca oswojone.
      Piękne miałaś dzieciństwo - wiejskie, czarodziejskie:)

      Usuń