Chciałam
napisać coś optymistycznego, wesołego, dodającego otuchy,
uskrzydlającego...
Taki
miałam plan, a jak wiadomo, dobry plan nigdy nie może być zły.
Zaparzyłam herbatę, wzięłam kajecik i długopis ... i nic.
Skrzydlate myśli mnie omijają, wesołe chichoty fruwają gdzieś
pod sufitem, głośne parskanie śmiechem schowało się w mysiej
dziurze. No wymyśl coś - mówię sama do siebie - coś budującego,
nie smęty, nie do płaczu... Głowa zaparowała od wysiłku, oczy
omal nie wyszły z twarzy (to z napięcia). I wtedy przypomniała mi
się ta historia, historia o pewnej Jolancie.
Jolanta
od dziecka była dziwna. Tak uważał ogół, czyli rodzina,
sąsiedzi, nawet nauczyciele w szkole. Jednak ona na ogół nie
zważała w ogóle. Nie myślała o sobie, że jest dziwna, o innych
też tak nie myślała.
Niewysokie,
szczupłe dziewczę o włosach koloru czekolady - tak wyglądała.
Ubierała się w stare szmatki, wyszperane w miejscowych lumpeksach.
Były zawsze kolorowe, wesołe...Bo ona uwielbiała się śmiać.
Zachwycała się wszystkim i uśmiechała się do całego świata,
nawet do pająków, myszy, pijawek (tu czytelnik może dodać od
siebie wszystko, czego nie lubi, boi się, czym się brzydzi).
Na
egzaminie maturalnym podobno rozpromieniła się na widok brodawki
rosnącej pięknie na nosie pani dyrektor. Czy szanowna komisja
promieniała, słysząc jej odpowiedź, nie wiem. W każdym
razie dostała się na wymarzone studia, podczas których rozsyłała
z wdziękiem na prawo i lewo szczere uśmiechy. Wprawiała tym
niektórych studentów w lekką konsternację, a niektórych w
ogromne oszołomienie.
Wielu,
jeśli nie wszyscy, pamiętają, jak siedziała na uczelnianym
korytarzu i śpiewała. Cicho, pod nosem nuciła, czasami wystukując
rytm na kolanach. To też składało się na jej dziwactwo. Śpiewała
wszędzie, w domu, na ulicy, w poczekalni u lekarza...
W
tych czasach kolorowe szmatki zamieniła na romantyczne sukienki,
długie jedwabiste włosy zaplatała na kształt korony. Wyglądała
zjawiskowo wśród koleżanek w rozciągniętych swetrach, które
patrzyły na nią z zadziwieniem, ale i z pobłażliwością.
I
tak przebiegła przez te swoje studia, zostawiając na korytarzach
uczelni echo swojego śmiechu i ciche, wesołe melodie. A potem
zaczęło się prawdziwe życie, a ona dalej się śmiała i
śpiewała. Kiedy nastał kryzys i nie miała, co jeść i gdzie
mieszkać, żyła jak ten ptak niebieski, nie przejmując się
kolejnym dniem. Oczy jej ciągle błyszczały radością.
Pracowała
w różnych miejscach, Była opiekunką do dzieci, nauczycielką,
dziennikarką, sekretarką... Teraz bryluje gdzieś w towarzystwie.
Okrasza swoim uśmiechem poważne przyjęcia biznesowe, bywa na
otwarciach, wystawach... Występuje na scenie, a ludzie szukają jej
towarzystwa. Już dawno zaczęła być dziwna, teraz jest co najwyżej
ekscentryczna. A tak naprawdę ciągle jest taka sama. To wciąż ten
sam łabędź, który nigdy nie próbował być kaczką.
Na
głowie ma kraśny wianek,
W
ręku zielony badylek,
A
przed nią bieży baranek,
A
nad nią leci motylek.
Jakie
to trudne pozostać sobą... Spętani siecią konwenansów
przyjmujemy twarze, które narzuca nam świat. Chcemy uchodzić za
ludzi ciekawych, godnych szacunku. Unikamy śmieszności. Musisz być
wzorową matką, mieć wyprasowane ubranie, nie narzekać, uśmiechać
się, choć ci nie do śmiechu, bo ludzie sobie pomyślą... Sami
sobie stawiamy zakazy, nakazy, bo tak ukształtowało nas życie, bo
tego oczekują od nas inni.
[…]
człowiek jest najgłębiej uzależniony od swego odbicia w duszy
drugiego człowieka […]- pisał Gombrowicz.
Czy
tylko "dziwakom" się udaje?
Miało być optymistycznie, ale nie wyszło:)
Miało być optymistycznie, ale nie wyszło:)
Dzieci są zawsze sobą.
Niedawno przeczytalam podobny tekst , w moim ulubionym Duzym Formacie.W ogole siebie nie znamy. nawet nie wiemy, jak wygladamy naprawde! Nie tylko dusza to odbicie w drugim czlowieku, nasz wyglad tez.
OdpowiedzUsuńI jak z tym zyc?
Sciskam.
Chciałabym przeczytać ten tekst, poszukam, może znajdę:)
UsuńStrasznie trudno z tym żyć i ciężko się od tego wyzwolić.
Też ściskam:)
I ja znałam taką Jolantę z tym, że na imię miała Teodozja. Imię ją naznaczyło może, bo była inna - w pozytywnym sensie, ale wtedy tak nie myślałam. Dla mnie była śmieszna. Dzisiaj wiem, że patrzyłam przez pryzmat schematów i stereotypów. Teodozja była niezwykle oryginalna i bardzo mądra. Zaliczyła równocześnie 3 filologie, w tym klasyczną.
OdpowiedzUsuńOd dziecka wtłaczają nas w schematy i grę pozorów. W domu, w przedszkolu, szkole, na podwórku, wszędzie. Trzeba dojrzałości, albo silnej osobowości, aby się z tego wyzwolić, jednak myślę, że mało komu udaje się to do końca. Nie mówię o normach społecznych. Teodozja i Jolanta miały szczęście, o ile nie pogubiły się po drodze.
Ja też myślę, że nikt z nas tak do końca nie może być sobą. Schematy, konwenase, zależności - to wszystko nas tworzy.
UsuńLudzie oryginalni, inni, zazwyczaj są tłamszeni przez otoczenie. Dojrzałości też trzeba, żeby tę inność zrozumieć.
Za inność się płaci ...samotnością . Trochę wiem na ten temat , bo masz rację Kalipso żeby inność zrozumieć trzeba dojrzałości .
UsuńOj, trzeba, żeby móc uświadomić sobie, że ktoś, kto wydawał się śmieszny, dziwny, jest wyjątkowy.
UsuńCieszę się, Mario, z Twoich odwiedzin:)
A dla mnie ten tekst jest optymistyczny:) Na pewno bardziej niż poprzedni. I dziękuję za to, że go napisałaś;) Można być inną, jeśli jest się konsekwentną:)
UsuńDziękuję,Arteńka, starałam się bardzo:) Konsekwencja (nie tylko w inności) to trudna sprawa:)
UsuńAle można się konsekwencji nauczyć (tylko trzeba bardzo, bardzo chcieć:)
UsuńDzięki za wizytę w mojej Krynicy:)
Ja bardzo chcę:)
UsuńWizyty u Ciebie są bardzo miłe i miło mi bardzo, gdy gościsz u mnie:)
Nooo, tośmy sobie miło pogadały:) Dobrego końca tygodnia:)
UsuńI wzajemnie:)))
UsuńO "Hrabini" napiszę - na pewno. Wszystkiego dobrego:)
UsuńFajnie:) Życzę udanego wyjazdu, pięknych wrażeń i dobrej pogody:)
UsuńNie wiem, co napisać.......bywało, że po latach zmieniałam zdanie, po bliższym poznaniu nagle się okazuje, że ten dziwak to ktoś, z kim w końcu znajdujesz wspólny język.
OdpowiedzUsuńW stosunku do siebie ( choć raczej nie jestem jakaś bardzo dziwna, choć swoje fioły mam) stosuję zasadę, że nie jestem dolarem, dlatego nie każdy mnie musi kochać........
U mnie bywało podobnie. Dziwak może okazać się kimś ciekawym. Gorzej jak jest odwrotnie, gdy przy bliższym poznaniu, ktoś bardzo sympatyczny okazuje się... No, wychodzi szydło z worka.
UsuńTeż wyznaję taką zasadę. Nie wszyscy muszą i chyba nie wszyscy mogą nas kochać:)
Bo najważniejsze to iść własną drogą, nawet jeśli inni ludzie uważają ją za dziwną, śmieszną, odstającą od "normalności". Tak sobie myślę, że gdyby wszyscy "zamknęli się" w konwenansach, życiu zgodnym z tzw. etykietą... to zamiast światła mielibyśmy w domach jeszcze pochodnie :)
OdpowiedzUsuńniech żyją i nie boją się żyć "dziwacy"!
Powinniśmy iść własną drogą, mimo że na każdym kroku ktoś chce nas zmieniać. Od dziecka. Pewne zachowania mamy wpojone. Ja staram się być zawsze sobą, jednak ciągle jakaś samokontrola jest, tak powinnam, tak nie, to śmieszne... Tak do końca nie da się tego wyłączyć. Jestem świadoma tego, że ludzie i tak myślą o mnie co chcą, zazwyczaj nie za bardzo się tym przejmuję, czasami jednak trochę się przejmuję i muszę sobie tłumaczyć, że trzeba robić swoje, ale pewnych rzeczy nigdy w życiu bym nie zrobiła:) A mogłoby być ciekawie:)
UsuńMasz rację, to ci "inni" zmieniają świat. Ja bardzo lubię "dziwaków":)
I jest optymistycznie, i dodałaś otuchy i czuję się uskrzydlona bo czytając uśmiechałam się do swoich szalonych pomysłów aby ubrać się w różową zwiewną suknię, w słomiany kapelusz przewiązany jedwabną kwiecistą apaszką i tak przejść nonszalancko przez moje miasteczko i niech się dziwią i dziwią......
OdpowiedzUsuńO, jakie ciekawe pomysły:) To zrób tak, Wika, niech się dziwią:)
UsuńOdmienność wymaga odwagi, trudno jest ją czasami przeforsować. Podziwiam tych, którzy potrafią być inni, nie odpuszczają i odważnie manifestują siebie. Uczę się tego cały czas właściwie... Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńJa też podziwiam:) I też staram się nie odpuszczać, wyrazić siebie, swoje zdanie bez względu na to, czy to się komuś spodoba, czy nie. Czasem to bywa bardzo trudne i ... zdarza się, że jednak odpuszczam:) Ale ja jestem raczej zwyczajna... Pozdrawiam serdecznie:))
UsuńMaszyna rozłożona, szmatki fruwają i kto wie..... A ten zapał dzięki Tobie Kaplipso, bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńCieszę sie bardzo i jestem ciekawa, co z tego wyniknie:) Jest zapał, a to najważniejsze:)
Usuń