Wstaje
o świcie, chociaż budzi się dużo wcześniej. Przemywa szybko
twarz, ubiera się, je śniadanie, a potem wychodzi przed dom, siada
na ławeczce i czeka...
Ławeczka
już stara. Farba łuszczy się na niej, odpada, ale to w niczym nie
przeszkadza. Trawa urosła wysoka, tylko pod nogami od tego
codziennego wysiadywania prześwituje piasek. Niedaleko jest
mrowisko. Mrówki wędrują nieustannie, przenoszą jakieś
drobiazgi, dla nich wielkie jak góry... Pełno tu też innych
stworzeń. Co i rusz przelatuje jakiś beztroski motyl, trzmiele i
pszczoły zaglądają do kielichów kwiatów. Stare lipy rosnące przy
drodze rzucają miły cień. Tam to dopiero roi sie od pszczół.
Wiatr lekko kołysze gałęziami. Spomiędzy gęstych liści widać
maleńkie kawałeczki nieba. Wyglądają jak niebieskie kamyczki.
Można by wyhaftować taki obrazek - błękitne plamki na zielonym
tle, takim niejednolitym zielonym. Tylko co by to miało
przedstawiać? A może wyhaftować całe drzewo i ławkę?
Z
lewej strony jest piękny widok na pola i lasy. Pasą się krowy,
ludzie pracują. Pogoda ładna, trzeba korzystać - skosić trawę,
zboże... W południe tylko lepiej się schować gdzieś w cieniu.
Słońce wtedy jest niemiłosierne.
Jak
już napatrzy się na pola, zwraca głowę na prawo, w stronę
kapliczki. Odmawia bezgłośnie zdrowaśki, za dzieci, za wnuki,
tylko nie za siebie, bo oni ważniejsi. Wstążki zawieszone przy
figurze Matki Bożej powiewają delikatnie. Kwiaty zasadzone hojnymi
rękami kobiet ze wsi rosną bujnie, bogato. Pysznią się róże,
piwonie, malwy... Po parkanie pną się nasturcje i bluszcze.
W
rękach przesuwają się powoli paciorki starego, drewnianego
różańca. Ręce pokrytę są pergaminową skórą, powykręcane w
stawach. Zbyt dużo wiader z wodą nanosiły, zbyt często moczyły
się w praniu, a i rąbać drewno musiały, i gnój łopatą
rozrzucać po polach...
Czasem
czeka na próżno. Nikt nie przychodzi do obiadu, i po obiedzie też
nie... Potem skromna kolacja i długie czuwanie w łóżku, krótki
sen i przebudzenie przed świtem... Znowu czekanie...
Zdarza
się, że ktoś wpadnie. Wtedy jej stare, przymglone oczy jaśnieją.
Zaprasza do domu, wyjmuje cukierki, parzy herbatę i opowiada. O
córce, co się z mężem rozstała, o zięciu awanturniku, o synu i
synowej, co kariery robią, o wnukach... Chętnie też posłucha, co
we wsi, jakie kto ma radości, smutki. Myśli potem o tym wszystkim
podczas kolejnego czekania.
Tak
wysiaduje na tej ławce od wiosny do jesieni. Kiedy nastają pierwsze
chłody, dzieci zabierają ją do miasta. Tam już czeka tylko na
wiosnę, żeby wrócić tu, do tej swojej starej ławki. W miejskim
domu gwarno i ciasno, a jeszcze bardziej samotnie. Rano wszyscy pędzą
do pracy, do szkół, potem wracają, krzyczą, jedzą, dyskutują,
znowu gdzieś idą. Ciągle nie mają czasu, więc ona o ten ich czas
pokornie nie prosi. Te ich sprawy, miejsca takie dla niej obce. A za
oknem rzędy innych okien, rzeki ulic, sznury samochodów, ludzkie
mrówki... I żeby niebo zobaczyć, to trzeba tak wysoko głowę
zadrzeć...
I
wydaje jej się, że to ona tylko taka samiuteńka na świecie, bo
stara, a starej nikt nie potrzebuje. I tylko zawadza wszystkim. Nie
wie, jak bardzo się myli. Zamknięta w sobie, pielęgnując tęsknotę
za ludźmi, nie dostrzega, że córka coś dużo tych tabletek łyka,
że syn żonę dawno na pracę zamienił, synowa zaś oczy ma takie
czerwone. I wnuczka jakaś markotna. Ciągle gdzieś gna, jakby
chciała się w tym biegu zatracić, jakby bała się zatrzymać.
Ona
nie wie albo nie pamięta, że samotnym można być w każdym wieku.
Wiem,
że teraz mieszka w swoim małym domku na wsi. Jest lato, więc
siedzi na tej ławeczce swojej, spogląda na drogę, czy aby ktoś
nie zajrzy do niej. A jak ktoś wstąpi, to cała promienieje.
To już wiem, dlaczego nie spałaś o drugiej w nocy. Gdybym potrafiła pisać takie piękne rzeczy, też nie spałabym, byłoby mi szkoda czasu:)
OdpowiedzUsuńHana, zawstydzasz:) Dziękuję:)
UsuńTu nie ma nic do zawstydzania. Piękna opowieść i taka jest prawda obiektywna!
UsuńTo bardzo miłe, co piszesz i szalenie dla mnie ważne:)
UsuńPiękna opowieść, Kalipso. Umiesz ludziom w dusze zaglądać... A z tą samotnością to prawda, w każdym wieku można ją odczuwać. Ale nie można jej w sobie hodować, bo oplącze nas swoją pajęczyną, spoza której nic już się nie dostrzeże...
OdpowiedzUsuńDzięki, Mika:) Też tak myślę, że nie można pogrążać się w samotności, w smutkach. Trzeba znaleźć coś dla siebie, rozwijać jakieś pasję, zająć się czymś. Czasem jednak można się zapętlić.
UsuńJa lubię być sama, ale nie samotna...
UsuńI nie pozwól, żeby samotność Cię dopadła! Ja czasami też lubię pobyć sobie sama:)
UsuńTeż lubię (coraz bardziej) być sama;) Opowieść z tych niesamowitych, chwytających za serce, dzięki za możliwość jej przeczytania:)
UsuńJa Ci dziękuję, CudARTeńka, że poświęciłaś swój czas na przeczytanie:)
UsuńA czy ja mogę prosić o... bardziej optymistyczną opowieść o starości?:)
UsuńOczywiście w wolnym czasie i niekoniecznie o czwartej nad ranem:)
Postaram się, tylko muszę znaleźć inspirację:)
UsuńP.S. A te cudowne ostróżki i inne kwiaty to czyje??? A Kocio?
OdpowiedzUsuńKwiaty wszystkie tatowe:) Kocio przybłąkał się. Biedaczek taki wystraszony i czujny.
OdpowiedzUsuńMoje ulubione floksy i ostróżki, kocham takie wiejskie kwiatki. I piwonie:)) A Kocio się przybłąkał do twojego Taty? I już został? Śliczny jest.
UsuńJa też uwielbiam takie kwiaty. Kocio został, tam mu dobrze:)
UsuńDobrze Hana powiedziała,pięknie o tej samotności napisałaś. Podobną historię znam, ba, uczestniczę w niej i mam wyrzuty sumienia, że nie mam czasu, że jestem zmęczona, a ten człowiek czeka, noce i dnie są dla niego za długie,a moje za krótkie. Mam też świadomość, że kiedyś i ja być może będę czekać.......
OdpowiedzUsuńDziękuję, Mnemo:) Najgorsza jest bezradność w takich sytuacjach. I ja też miałam kiedyś wyrzuty sumienia. Chociaż chciałam, nie potrafiłam pomóc.
UsuńŻyczę Ci, żebyś nigdy tak nie czekała albo przynajmniej zawsze miała na kogo czekać, mając pewność, że ten ktoś przyjdzie, ale to już zupełnie inne czekanie:)
Kto wie, jak nam się ta starość ułoży, patrząc na zabieganie wszystkich wokół nie można liczyć na wiele. Kiedyś rodziny były wielopokoleniowe i te babcie i ci dziadkowie, byli potrzebni, ot choćby kolejne pokolenie w kołysce pobujali, a dziś???? Staruszkowie siedzą na parkowych ławeczkach i wracają do siebie na te wysokie piętra dopustych mieszkań, a dzieci, wnuki zabiegane lub pojechały w świat za chlebem.......
UsuńSmutne to bardzo, ale prawdziwe. Staruszkowie kiedyś czuli się potrzebni a młodzi mieli pomoc, I też nie wracali do pustego domu, dziś zdani są głównie na siebie.
UsuńPieknie opowiedziane.
OdpowiedzUsuńBardzo mis ie podoba to ogrodkowe, wiejskie kwiecie:)
Nic nie poradze, ze po tytule tego posta spiewa mi sie:Whiskey , moja zono, tys najlepsza z dam";)
Ja też lubię wiejskie kwiecie:)
UsuńA ta piosenka jak i tytuł z niej wyrwany o samotności przecież:), więc śpiewaj, śpiewaj:)
Piękne kwiatowe obrazki. Opowieść smutna, ale prawdziwa.Taka ławeczka pod domem, to dobra rzecz ...Cóż jaka ta starość będzie, kto to wie. Ja już swoją ławeczkę pod brzozami mam. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Dobrze mieć taką ławeczkę nie tylko na starość:) A siedzieć na ławeczce pod brzozami musi być cudownie, to jedne z najpiękniejszych drzew:)))
UsuńCzy da się jakoś przed tym zabezpieczyć? Czy można znaleźć w sobie na tyle oparcia i obdarzyć się samemu uczuciem, aby nie być zależnym od innych? Czy posiadanie zainteresowań, pasji, uczenie się, ćwiczenie umysłu może zabezpieczyć nas przed takim losem... Ech, nie wiem.
OdpowiedzUsuńNiektórym się udaje, naprawdę. Najgorsze jest poddać się bez walki. Przede wszystkim należy siebie obdarzyć uczuciem, jak napisałaś.
UsuńZnam pozytywne przykłądy ludzi starych, którzy żyją aktywnie, są niezależni, ale nie wiem, czy by nie obrazili się, gdybym napisała o nich, bo oni starość odrzucają, są młodzi duchem..
Przyznać jednak trzeba, że starość Panu Bogu nie wyszła, jak pisał ks. J. Twardowski.
Można, wszystko można, byle sprawnym pozostać. Zajęć mi nie zabraknie.
OdpowiedzUsuńWłaśnie:)
UsuńW naszym biednym kraju jest tak, że ludzie starzy są zepchnięci na margines życia społecznego, sami też się spychają, bo godzą się się na taką lichą starość. Widok staruszków przesiadujących na ławkach albo licytujących się w przychodniach, kto ma więcej chorób, jest dla nas zupełnie normalny. A przecież na zachodzie tacy ludzie ciągle cieszą się życiem. Faktem jest, że tam są inne realia.
Ale to nie zawsze zależy od realiów. Np w mieście jest milion zajęć z których można skorzystać. Można malować, lepić, szydełkować, grać w amatorskim tatrze, śpiewać w chórze, i 100 innych atrakcji. Co z tego skoro nic nie jest w stanie wzbudzić zainteresowania, lepiej siedzieć przed tv i żyć "życie gwiazd"... nam wielu takich ludzi. Znam też innych. Jutro idę na wystawę ceramiki na przykład. Robi ją ktoś znajomy :)
UsuńBo u nas jest taka mentalność. Ludzie zamykają się w swoich małych światkach na własne życzenie. I starzy, i młodzi lubią siedzieć przed TV. A jest tyle ciekawych rzeczy do zrobienia...
UsuńNa przykład wystawa ceramiki:)))
Halo, halo, Kalipso, jesteś tam???
OdpowiedzUsuńHej, Hana, trochę mnie nie było, ale już jestem:)
Usuń