Byłam
kilka dni na wsi, ale to nie jest już wieś z mojego dzieciństwa...
A przecież nie wieki upłynęły, odkąd dziecięciem byłam, a
lata. A co się zmieniło? A wszystko! Kiedyś było tak pięknie,
zielono i folklorystycznie, bo ludzie też byli inni, tak pięknie
wpisywali się w wiejski krajobraz.
Teraz
to nie ma już dzikiej zieleni, są piękne ogródki przy domach,
zadbane, wykoszone, aż nazbyt piękne. No i zależy, co się komu
podoba... W tej wsi przed laty nie widziałam kolorowych krasnali, a
teraz to można spotkać różne cuda - sztuczne bociany, kaczki,
nawet psa. Na szczęście niewiele tego, a jednak...
I
mniej już prawdziwych gospodarzy, bo młodzi albo powyjeżdżali,
albo dojeżdżają gdzieś do pracy. I do każdego gospodarstwa
przyjeżdża samochód z cysterną po mleko, bo tutejsi hodują krowy
mleczne. A kiedyś to chłop jeździł na furze i zbierał bańki
wystawione przy drodze.
Niektóre
gospodarstwa ewoluowały w ogromne przedsiębiorstwa. Tam krów już
nie pasie się na łąkach, tylko zamyka się w ogromnych halach
nowoczesnych obór, w których rządzą komputery. A wśród tych
krów są czempionki, takie, które wygrywają konkursy, krowie
miss... A swoją drogą wszystkie krowy mają piękne oczy.
Po
ulicy jeżdżą traktory, które nie przypominają dawnych
traktorków. "Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali" - tak
możnaby je określić słowami "Lokomotywy" Tuwima.
Wyposażone w klimatyzację i różne inne udogodnienia, sieją
strach na ulicy, bo potrafią rozwinąć szybkość... I żłobią
koleiny w miękkim asfalcie. Kiedyś był tutaj tylko bruk i ludzie
jeździli jakby wolniej.
I
domów mniej. Stare drewniane chatki w większości wyburzone. Nowe,
betonowe prężą się dumnie. Mają duże, plastikowe okna i tarasy.
Sklepu
we wsi jak nie było, tak nie ma, ale kwitnie handel obwoźny - różni sprzedawcy przywożą artykuły spożywcze, świeże pieczywo...
Dziewczyny idą na zakupy pięknie ubrane, starannie
umalowane. Widziałam jedną na szpilkach (szkoda ich na ten asfalt,
chociaż rano jeszcze się nie topi).
Zapachy
prawdziwie wiejskie. Przez dwa dni jeden z sąsiadów wywoził
zawartość szamba i przez dwa dni wszystko śmierdziało.
Zazwyczaj jednak pachnie przyjemnie, trawą, lipami, deszczem, jeśli
spadnie.
Ludzie
znają się doskonale i wiedzą o sobie wiele, zbyt wiele. Ciekawa
jestem, skąd oni w ogóle pewne rzeczy wiedzą. W takich małych
społecznościach nic nie może się ukryć. Jest też jednak w tych
ludziach dużo życzliwości i radości.
Chociaż
tak wiele się zmieniło, to nadal miło spędza się tam czas. Nadal
mieszkają tam koleżanki z dzieciństwa, starzy znajomi, a przede
wszystkim rodzina.
Pięknie
byłoby wracać do tych "pol malowanych zbożem rozmaitym",
jak to w dzieciństwie bywało. I kompot pić ze słomek z prawdziwej
słomy, i kąpać się w rzece, ogniska palić, jak kiedyś, zamiast
grilla... Wszystko się zmienia, życie wiejskie też. Wieś
unowocześnia się, nie chce zostać skansenem... Nowoczesność ta
nie zawsze jest zła, nie zawsze też piękna.
Tylko
las jest taki sam... I niebo.
Byłam
też w innej wsi, bardzo zacisznej, ale już niedługo. Niedaleko
niej biec ma Via Baltica. Wieś ta leży przy trasie Białystok
-Augustów. Mieszka w niej moja koleżanka z czasów studiów, która
jest właściwie miejską dziewczyną, ale porzuciła miasto dla tego
swojego zacisza, gdzie uprawia piękny ogród. Na zdjęciach poniżej tylko jego część. W innej części są skalniaki, jabłonie, warzywniak.
A niedaleko wsi mojej koleżanki znajduje się Puszcza Knyszyńska. Musieliśmy ją zobaczyć. Weszliśmy do niej jak do świątyni. Owionął nas chłód, otoczył półmrok... Pod stopami miękkie dywany mchu, w powietrzu zapach rozgrzanych liści niczym kadzidło. Dookoła kolumnada drzew, niektóre pochylone jakby w modlitwie, niektóre leżące już na zawsze... Pięknie... Cisza, tylko spiew ptaków... Weszliśmy na kładkę i poszliśmy przez bagna.
Nie uchwyciłam tego, bo aparat mi sfiksował, ale pełno tam było niezapominajek.
Mogłabym tak iść i iść... Trzeba było jednak wracać do domu.
A po powrocie choroba. Muszę znowu jechać na wieś:)
Rozchorowałaś się z tęsknoty. Ja chyba umarnęłabym po prostu. Uwielbiam takie uroczyska, gdzie bagno, woda, tyle tam się dzieje pod liśćmi! Z taką kładką w lesie/puszczy nigdy dotąd się nie spotkałam.
OdpowiedzUsuńWieś się zmienia, to naturalny proces w sumie. Szkoda tylko, że te zmiany bardzo często są zdeformowane jakieś, jakby były popłuczynami po czymś, po czym? Wieś chce naśladować miasto i przez to traci. Jak każde naśladownictwo, jest ni psem, ni wydrą. U nas nastała moda na iglaki strzyżone w wielopoziomowe figury geometryczne, kulki, świderki, trójkąty wciśnięte między stertę obornika na gumnie, a seledynowy dom. Jest tu taki jeden małpi gaj, ale nie mam śmiałości zrobić zdjęcia...
Cudowna zabawa w błotku. Twoje dzieci na pewno ją zapamiętają!
Chyba to tęsknota, dlatego muszę pojechać jescze raz.Później znowu się rozchoruję:)
UsuńPięknie się spaceruje po takich bagnach. Oj, dzieję się pod liśćmi i w wodzie. Pływają tam małe rybki, pełno żab. Takie kładki są w Biebrzańskim Parku Narodowym, tylko jak tam byłam, to były też tłumy turystów niemieckich, a w Puszczy Knyszyńskiej prawie pustki. Wiem, że takie ścieżki są też w Narwiańskim Parku Narodowym i pewnie jescze w te wakacje się tam wybiorę.
O zmianach na wsi już kiedyś rozmawiałyśmy. Iglaki- figury geometryczne sąsiadująxce z kupą gnoju to rzeczywiście kośmiczny widok. U nas takiej mody jeszcze nie ma, przynajmniej na tych małych wsiach, ale przyjdzie z zachodu:)
Zabawa w błotku była prześwietna, a potem kąpiel w wielkich baliach na świeżym powietrzu:)
I to jest ten smak dzieciństwa, który Twoje dzieci będą pamiętać i wspominać.
OdpowiedzUsuńHana, mam nadzieję, bo na co dzień nie mają tyle swobody:)
UsuńUwielbiałam taplać się w błotku i glinie. Do dziś to pamiętam. Najbardziej podobała nam się (bo zawsze z bratem) "produkcja" śmietany i mleka glinianego. Ta konsystencja cudowna wymagająca niezliczonych prób z dodawaniem wody ze stawu (donosił Dziadek). Teraz też się bawię, ale mlekiem prawdziwym. I tak samo zachwyca mnie konsystencja lekko kwaśnej śmietany, z której ubijam masło w drewnianej maselnicy. Niewiele się więc u mnie zmieniło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie Tęskniąca Kalipso.
To musiała być wspaniała zabawa:) Raz w życiu też robiłam masto, to prawdziwe. Przyjemne zajęcie:)
UsuńDziękuję i równie serdecznie pozdrawiam:)))
W dzieciństwie pasałam krowy z wsiowymi koleżankami. Krówki na łące, my w błotku wyrabiałyśmy różne "ciasta", zdobione oczywiście kwiatkami i co tam się trafiło. To była najlepsza zabawa! Nie bez powodu do dziś ją pamiętam:)
OdpowiedzUsuńHana, ja pasłam kiedyś gęsi, a właściwie to gąsieta, żeby ich co nie porwało:)
UsuńBłotne ciasta musiały być piękne. Ja też bawiłam się podobnie. No i nie mogłam swoim dzieciom zabronić, choć wsiowe sąsiadki patrzyły ze zgrozą na te brewerie. Nawet sama miałam ochotę za łyżkę jakąś chwycić i przelewać to błoto:)
Ja też myślę, że takie zabawy są najlepsze, tyle przy nich radości i jak kreatywność się rozwija:)))
Kolejny raz zjadło mi komentarz, to chyba przez ten upał. Piękne zdjęcia:)))) Podobne kładki są w Poleskim Parku Narodowym – pozwalają przejść nad błotem lub poruszać się po wodzie – zarastających jeziorach. Na Lubelszczyźnie są jeszcze takie wsie, gdzie ludzie wychodzą z domów na odgłos przejeżdżającego samochodu.
OdpowiedzUsuńI ja też lubiłam taplać się w błocie:)
Dziękuję, Arteńka:))) Te kładki to dobry pomysł. Jestem prawie pewna, że i u nas są spokojne, zaciszne wsie, słyszałam, że są też wsie wymarłe, ale sama ich nie widziałam, może wyruszę kiedyś na poszukiwania:))) A pisząc "u nas" myślę o Podlasiu, chociaż tam już nie mieszkam.
UsuńBłoto wyzwala miłe wspomnienia:))
Czy już wspominałam, że pięknie piszesz?
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam tamtą wieś. Było pięknie latem, łąki pełne kwiatów których teraz nie uświadczysz bo nawozy je "zjadły", spacery (za rączkę) dróżką przez pszeniczne pola, zapach macierzanki i innych ziół.... Może jeszcze wczesna jesień jeśli nie trzeba było pomagać w polu czego okropnie nie lubiłam, usmarowane, podrapane, szorstkie ręce ..... Moja mama na te moje "wzdrygania" mawiała - "pańska dusza w chłopskim ciele..." I dlatego szybko uciekłam do miasta. A moja bliska przyjaciółka która też na krótko 'uciekła" do miasta powiedziała, że chodzenie z siateczką do sklepu ją nie interesuje bo to takie pańskie. Wróciła na wieś i chodzi w gumowcach na pole po marchewkę...
Piszesz o "zapachach' wsi (brrr...!!!!) Kiedyś to nawet gnój miał ładniejszy zapach, taki słomiany... A teraz te szamba z okropną "cieczą".....!
Ale pisz Kalipso częściej bo bardzo lubię Twoje opowiadanka, są piękne.
Pozdrawiam.
Wika, dziękuję:)))
UsuńPiękne masz wspomnienia ze wsi, ale skoro "dusza pańska" to i w mieście pewnie miło Ci się mieszka:)))
A szamba cuchną okropnie... Ale następnym razem już o szambach nie będę pisać:)
Tak po kolei te nasze wsie brzydną, w sensie takim, że zatracają swoją tożsamość. Mieszanina stylów architektonicznych, kolory, które nijak nie pasują do wiejskich klimatów (widziałam fioletowy tynk), tudzież krasnale w ogródkach. Moja weiś też już taka jest. Aaaaa i jeszcze wycinają drzewa, a sadzą SAME tuje.........
OdpowiedzUsuńMnemo, te style architektoniczne to temat rzeka. Jakie "pałacyki" co niektórzy budują... We wsi, w której pracowałam był dom otynkowany na ... różowo, inny na żółto, ale była na nim namalowana wielka, zielona palma:) I co Ty na to? A tuje królują. Dzieci to pewnie myślą, że one są nasze, polskie, jeszcze bardziej niż brzozy, bo przy każdym domu szpaler.
UsuńWieś to piękna okolica i piękne otoczenie, ale ciężko w takiej małej miejscowości o dobrze prosperującą działalność ;)
OdpowiedzUsuńWow, ale pięknie <3 Kocham wieś, lasy i zdrowe otoczenie ;) Bardzo często z dziećmi wyjeżdżamy na wieś, by zaczerpnąć świeżego powietrza i odpocząć w pięknym otoczeniu :)
OdpowiedzUsuńWieś to najlepsze miejsce na wypoczynek, ale także na życie ;) Przez wiele lat mieszkałam w mieście i nie chciałabym ponownie w nim zamieszkać. Teraz mieszkam niedaleko dużego miasta, ale we wiosce i tak mi jest najlepiej ;)
OdpowiedzUsuńOj tak. Rolnictwo w dzisiejszych czasach wygląda zupełnie inaczej niż kiedyś, ale uważam, że bardzo dobrze! Wszystko się rozwija, czemu gospodarstwa miałyby zostać w tyle :)
OdpowiedzUsuńWieś to przepiękne miejsce na spędzenie wolnego czasu, ale co powiecie na biznes na wsi? Czy jest szansa na jego przerwanie? Na przykład firma cateringowa?
OdpowiedzUsuńUwielbiam jeździć na wieś ;) tylko tam mogę naładować moje bateryjki i odpocząć. W tym roku pojadę nawet z dziadkiem na targi rolnicze oglądać rozrzutniki do obornika i może nawet jakiś kupimy. Już nie mogę się doczekać wyjazdu.
OdpowiedzUsuńWieś jest piękna. Jednak pomysłów na biznes na wsi wcale nie jest dużo, a konkurencja ogromna.
OdpowiedzUsuń