Podwórko
było duże. Stara szopa, w której chowano różne graty, miała
spróchniałe deski. Pomiędzy nią i płotem znajdowało się
świetne miejsce do zabawy. Z jednej strony było wejście, z
drugiej ściana obory. Za płotem rosła grusza, z której spadały
na głowę soczyste ulęgałaki. Witka przyniosła tam sobie zepsute
wiadro, połamane krzesełko, kilka pordzewiałych puszek. Łapała
do nich ślimaki, oglądała, często niechcący dusiła, a potem
płakała. Siadała na ziemi, gotowała zupy z błota i ulęgałek. Z
wielkim zainteresowaniem oglądała wyłażące z ziemi dżdżownice.
Dotykała je palcami, wąchała. Czasami głośno śpiewała, śmiała
się do czegoś.
Lubiła
stawać przy płocie, tym od drogi. Patrzyła na przechodzących
ludzi. Obserwowała dzieci. Zdarzało się, że któreś wypięło do
niej język. Zazwyczaj jednak nie zwracały na nią uwagi, tak jakby
była powietrzem.
Nigdzie
nie mogła chodzić sama. Zawsze była z nią matka. Czesała ją,
ubierała, myła, karmiła. Gniewała się, kiedy Witka pluła. Za
wiele rzeczy się gniewała, za sikanie w majtki, zbite szklanki,
rozlaną herbatę, pobrudzone ubranie. Witka bała sie tego gniewu i
smutku matki. Starała się bardzo, ale jej nie wychodziło. Dlatego
biła sama siebie po rękach, bo to ich wina, że takie niezgrabne.
Chodziła
razem z matką do kościoła. Umiała złożyć ręcę i patrzyła na
obraz z piękną Panią i Dzieciątkiem. Pani miała niezwykłe oczy,
zawsze skierowane na Witkę. Dziewczynka sprawdziła to już
wielokrotnie. Kiedy tylko matka dostatecznie zatopiła się w
modlitwie, cicho wychodziła z ławki i przemieszczała się w różne
części świątyni. Tu kilka kroków, tam... A Pani z obrazu
spoglądała ku niej, może nawet się uśmiechała... Witka czuła,
że tylko w te oczy może patrzeć do woli bezkarnie. I nikt nie
powie, że gapa, że głupia...
Niby
nie różniła się od innych dzieci. Może była większa i grubsza
od rówieśników... Poza tym wyglądała zwyczajnie. Wpatrywała się
tylko w ludzi z uwagą, uporczywie. Nie wszystkim to się podobało,
niektórzy pukali się w czoło. A przecież oczy są od patrzenia.
Próbowała je zamykać i nie otwierać, ale wtedy się przewracała,
bo nogi nie wiedziały, gdzie iść. I kolana bolały, musiała je
całować, bo widziała, jak jedna pani ze wsi całuje swoją
córeczkę w bolącą ją nóżkę. To powinno pomągać na ból, ale
Witce nie pomagało, więc głośno płakała. Wtedy mama się znowu
gniewała i szarpała za ramię, ciągnąc do domu.
Witka
to ciągle mała dziewczynka, teraz uwięziona w ciele kobiety.
Nadal lubi chować się do swojego kącika przy szopie, która dawno
zaczęła się chylić do ziemi. Nadal wpatruje się w ludzi, głośno
mówi, nie rozstaje się z matką. Wędrują tak obie do kościoła,
do sklepu. Rozmawiają z sąsiadkami. Obie niemodne, ale schludnie
ubrane - gapowata dziewczynka w powykręcanych butach i staruszka.
Witkę
znam tylko z widzenia. Lubiłam ją kiedyś obserwować, była
zabawna, szczera, spontaniczna. Przypominała mi koleżankę z
wakacji i zdarzenie z nią związane. Jechałyśmy razem tramwajem i
ona głośno zapytała mnie, czy nauczę ją tabliczki mnożenia. Nie
bardzo rozumiałam, dlaczego starsza i większa dziewczyna prosi
drobną ośmiolatkę o taką przysługę. Zdawałam sobie wtedy
sprawę z jej naiwności, ale ta prośba wprawiła mnie w
zakłopotanie.
Dzisiaj
już wiem, że takie dzieci, naiwne, bezbronne, potrafią wiele
nauczyć tych "normalnych", a to, że miałam okazję
pracować też z dziećmi upośledzonymi umysłowo, traktuję jako
wielki dar i zaszczyt.
Z braku odpowiedniej ilustracji do posta - widoki z Góry Cisowej na Suwalszczyźnie.
A to widoki z Góry Zamkowej w Szurpiłach. Na górze tej mieścił się gród Jaćwingów.
Tak to wyglądało za czasów Jaćwingów.
Wilki czy Jaćwingowie?!
Które moje?
Suwalszczyzna jest boska!!!
Wzruszają mnie zawsze tacy ludzie, a zwłaszcza dzieci, chociaż przyznam, że nie potrafię z nimi rozmawiać - może dlatego, że nie mam doświadczenia. Na pewno dlatego, bo innych zahamowań nie mam. Moglibyśmy uczyć się od nich otwartości i spontaniczności.
OdpowiedzUsuńWidoki zapierają dech. A nóżki Twoje w kraciastych gacioszkach?
A ja kiedyś bardzo chciałam pracować w jakimś ośrodku dla takich ludzi. Może to jeszcze przede mną. Oni są bardzo szczerzy, otwarci, wdzięczni. Miałam kilkoro uczniów z upośledzeniem w stopniu lekkim i umiarkowanym. Myślę o nich czasami, szczególnie o jednym chłopczyku, który był upośledzony także fizycznie.
UsuńZdjęcia nie oddają urody tej krainy. Tam są góry, jeziora i lasy... Dużo ciekawych miejsc.
A to nie moje nóżki. Moje to te dziecięce, w czarnych, zmechranych sandałach, co dużo kilometrów przeszły:)
Ładne masz nóżki. I opalone!
UsuńDziękuję, ale nie wiem, czy Ty nie masz na myśli nóżek należących do pewnego chłopca:) Teraz dopiero zauważyłam, że stał koło mnie też w czarnych sandałach. Moje to te z butami z paseczków, te większe, gdzie portek nie widać:)))
UsuńJeszcze ładniejsze!
UsuńO! Nie ma cenzury!
UsuńNo nie ma:) Chyba niepotrzebna:)))
UsuńChyba nie. Jakby co, włączysz nazad, a tak można pogadać. U nas nie było potrzeby jakimś trafem. Az dziw. Mamy tak ustawiony blog, że te gupoty same do spamu wlatajo, a hejtery majo inne miejsca, nie tam jakiś kurnik.
UsuńDo mnie hejtery nie zaglądaja, spamy też nie, bo to blożek nie blog:)))
UsuńHejtery nie mają u nas pożywki. Poza tym kury ich zadziobio, jakby co. Boją się:)))
UsuńCzekaj, czekaj, i Ciebie spam dopadnie:)))
Jak dopadnie, to mu dam!:)))
UsuńPopalić, znaczy się:)))
UsuńSuwalszczyzna musi byc boska, jezeli jest taka jak na Twoich zdjeciach! widze, ze nie pieklas buleczek tylko napislas pieknie o dziewczynce...Czy Twoje to te w kratke? sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj, boska, naprawdę! Cudne jeziora z bardzo czystą wodą, piękny, polodowcowy krajobraz... Bułeczek dawno nie piekłam, ale może dziś...
UsuńA o dziewczynce tej myślę już kilka dni, widziałam ją niedawno:)
Moje to te w sandałach:)
Odściskuję mocno:)))
Nie znam Suwalszczyzny ale wszystko przede mna! rzeczywiscie , powinnas byc w sandalach jezeli to Ty robilas zdjecie...
UsuńNaprawdę warto! Zdjęcie ja robiłam:)
UsuńMój syn chodził do przedszkola integracyjnego, więc miałam do czynienia i z taką dziewczynką i takim chłopcem:)) Czasem jeździłam jako opiekunka na wycieczki....dziewczynka rzeczywiście czasem pluła, ale najczęściej się przytulała i głaskała..........
OdpowiedzUsuńW tym przedszkolu zdrowe dzieci pomagały tym z dysfunkcjami, mój syn nigdy nie miał problemu z zaakceptowaniem inności........
Takie grupy integracyjne są fajne, Małe dzieci właśnie nie mają problemów z akceptacją. Czasami gorzej jest z dorosłymi...
UsuńDzieci jeszcze nie mają głupawych uprzedzeń.
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Czyste karty:) Dopiero później się zaczyna...
UsuńNajczęściej od mamy i taty...
OdpowiedzUsuńNiestety tak właśnie jest. Małe dzieci właściwie nie dostrzegają inności, ale stopniowo się dowiadują, że ktoś może wyglądać "dziwnie", że tamta dziewczynka ma ubranie chłopięce, że tamten pan jest brzydki... A potem chodzą i powtarzają.
OdpowiedzUsuńPiękna opowieść o wiecznej Dziewczynce:) Widziałam kiedyś zakonnika w Asyżu, który się uśmiechał. Mimo, że od tamtej pory minęło ponad 20 lat, pamiętam ten uśmiech dokładnie:)
OdpowiedzUsuńOt, tak jakoś mi się skojarzyło...
A Suwalszczyzna faktycznie przepiękna:)
UsuńMoże to był szczery, piękny uśmiech dziecka:)
UsuńA Suwalszczyzna piękna i tyle tam do odkrywania:)))
Tak sobie myślę cały dzień o Twojej Dziewczynce (oczywiście pomiędzy myśleniem o Henryku) - jaki świat byłby prosty, gdyby ludzie postrzegali świat tak prosto:)
UsuńTy mnie z tym odkrywaniem nie prowokuj:))))
UsuńA świat jest pokręcony. To też jest fajne, oby tylko nie pokręcił się za mocno...
UsuńChciałabym bardzo Cię sprowokować. Twoje odkrywanie jest pasjonujące:)))
Przeczytałam o przyczynie smutku - bardzo, bardzo współczuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Arteńko.
UsuńTakie dziewczynki spotykam dość często, ale i chłopców takich, jak ta dziewczynka. Tam, gdzie się wychowałam działał (działa nadal pod nieznacznie zmieniona nazwą) specjalny ośrodek szkolno-opiekuńczy dla dzieci niepełnosprawnych. Czasami takie właśnie dziewczynki i chłopców goszczę u siebie na zajęciach. Bardzo fajne to dzieciaki. Uśmiechnięte i radosne.
OdpowiedzUsuńZ takimi dziećmi fajnie się współpracuje, bo są po prostu sympatyczne:) Mnie rozczula ich ufność.
Usuń