Weszłam
dziś do sklepu i zawrotów głowy dostałam. Zawirowały pozłacane
łańcuchy, bombki, cekiny, gliniane aniołki, słomiane gwiazdki,
sztuczne choinki... Samochód mikołajowy od Coca - Coli zaśpiewał
świątecznie. Przejść nie można, by oprzeć się o ścianę
chociaż, bo wszędzie na stosach prezenty... Pełno lalek - monster
z trupią czaszką na pudełkach, barbi, bobasy i inne... Niemal
wyciągają do mnie plastikowe rączki. Samochody, piłki, klocki...
Kolorowe pałace, kołyski, skrzydlate jednorożce.. W dziale z
ubraniami pełno czerwieni, gwiazdek i reniferów. Słodycze już
zapakowane w paczuszki. Wszystko gotowe, by wskoczyć do koszyka, by
zabrać na świąteczny stół albo pod ubraną choinkę, a najlepiej
zabrać razem z ubraną choinką pomalowaną na biało i srebrno.
Pstro mi i duszno od tego kolorowego, krzykliwego świata, od ostrego
różu na zabawkach dla dziewczynek i kapiącego zewsząd brokatu.
I przypomniały mi się inne światy...
Skrzypiący,
czysty śnieg... Małe nogi znaczyły ślady na nieskalanej niczym
bieli. Stada kuropatw wybiegały spłoszone spośród zasp. A zaspy
niczym fale pokrywały całe pola... Śnieg skrzył się. Powietrze
było mroźne, przejrzyste... Gdzieniegdzie jałowce wielkie jak
drzewa... Las wyglądał tak uroczyście... Drzewa całe w bieli
patrzyły dostojnie i poważnie. Jak zawsze podczas audiencji
Królowej Zimy. To dumna pani, nie lubi żartów! Trzeba zachować
powagę. I małe oczy spoglądały z zalęknieniem na czubki drzew,
na ich białe migoczące suknie. Czasami jakiś faun spłoszony
wybiegał zza drzew, tak szybki i nieuchwytny, że nawet nie można
go było zobaczyć.
Maleńkie
ogniki tańczyły w piecu. Syczały, lizały ciepłe polana, z
których wcześniej budowałam studnię. Drewno żarzyło się
pięknie. Dziadek odgarniał popiół pogrzebaczem. Sypały się
iskry. Co widział w piecu, gdy opowiadał bajkę o głupim człowieku
utytłanym przez diabły w smole i pierzu? Czy w piecu tym były
zgliszcza starego domu, zapach ogniska w lesie, smak pieczonego
ziemniaka? Ja pamiętam ciepło, fantastyczne zamki z żarzących się
głowni, syki, trzaski i echa bajek.
Choinka
była z lasu. Zielona i pachnąca... A bombki takie stareńkie... Na
czubku koniecznie gwiazda obklejona pazłotkiem. A na gałązkach
kładło się mniejsze, kolorowe gwiazdki z opakowań na opłatki.
Było na nich Dzieciątko, żłóbek stajenka... Wieszało się też barwne łańcuchy z
bibuły, papieru i słomy... Wieczorem świeciły tylko małe lampki. Czuć
było magię świąt...
Co
roku dokładam nowe bombki do swego pudła wspomnień. Te nowsze są
barwne, błyszczące, brokatowe... Mikołaj na nich ma zadarty nosek
i śmieje się rubasznie. Z niektórych płynie melodia Jingle Bells.
Stare bombki straciły blask. Wyjmuję je ostrożnie, oglądam
dokładnie, bo wiele obrazków na nich się zatarło. Później
chowam z powrotem. Śpiewam Cichą noc... Mikołaj kiedyś był
biskupem.
Nie
kupię w tym roku żadnych ozdób na choinkę. Położę na stole
kolorowy papier, klej, guziki, koraliki... Rozrobię masę solną.
Niech tworzą się zawieszki, aniołki, kotki, koniki... Niech tworzą
się piękne wspomnienia:)
Cały czas tworzą się różna światy, także podwodne:)
CudARTeńka napisała, że tyle się u niej działo. U mnie też. Wygrałam w konkursie na kurze przebranie i otrzymałam nagrodę od tytanidy Mnemosyne:) Pewnego dnia znalazłam w skrzynce kopertę z pięknym znaczkiem z Tolą Mankiewiczówną, a w niej znajdował się ten oto gustowny notesik z pamiatkową pieczęcią oraz elegancka kartka świąteczna:))) dziękuję, Mnemo:)))
Pozdrawiam:)
Ja tez chce z powrotem tamte swieta!, Babcie i dziadka, zywa choinke, wyczekiwane pomarancze z Kuby, wystane w kolejkach lakocie, recznie robione ozdoby choinkowe. Tamten czas, tamta mentalnosc...
OdpowiedzUsuńTeraz za dużo tego blichtru, za mało skupienia. Sens się zatracił... Wszedzie imprezy i Mikołaj - pajac.
UsuńOdzywają się moje wspomnienia, taka bezpieczna aura, posag od Rodziców :) ... I wspólne pieczenie pierniczków. Zapachy też tworzą nastrój, i też będą wracać we wspomnieniach. Jak pięknie i mądrze pakujesz dziewczynkom walizeczkę na przyszłość :) Za wiele lat delikatne jej uchylenie spowoduje ciepło, i poczucie bezpieczeństwa w ich sercach :)
OdpowiedzUsuńpees. dziewczynki rysują świetnie ! O mamusinym tekście nie wspomnę !
Pięknie napisałaś o tej walizeczce na przyszłość:))) Mam nadzieję, że tak będzie. Całkiem świadomie przytulam czasem na zapas, żeby im ciepła nigdy nie zabrakło. Ten posag jest bardzo ważny:)
UsuńDziękuję:*
aż mi się łzy w oczach zakręciły..
OdpowiedzUsuńten skrzypiący pod butami dziewiczy śnieg słyszę aż tu u siebie
tak, kiedyś tak było- biednie, ale świątecznie i dostojnie, magicznie
i u mnie były orzechy w sreberka zawinięte i cukierki na choince i jabłuszka malutkie
teraz komercja
♥♥♥
i pięknie, że dbasz o wypracowywanie własnych wspomnień u Twoich dzieci
I kiedyś ludzie tak wiele serca wkładali w przygotowanie świąt, tyle starań, że aż musiało być pięknie. A te cukierki na choince kusiły:)
UsuńTeraz komercja, w dodatku bardzo nachalna.
Mam nadzieję, że dziewczynki będą miały dobre wspomnienia. Czasami różnie wychodzi, mimo starań.
♥♥♥♥♥
Nie mam poczucia, ze to bezpowrotnie minęło, że coś zostało stracone. Wydaje mi się, że ciągle można tego doświadczyć.
OdpowiedzUsuńOprócz kuropatw. Tych chyba nigdy nie widziałam...
:*
Myślę, że pewnych rzeczy można jeszcze doświadczyć, bo tak naprawdę to od nas wiele zależy. Role jednak się zmieniły, a tego się nie da odwrócić. Teraz to ja głównie tworzę magię świąt w swoim domu. To też jest fajne, chociaż jest inaczej. Jednak dziadków już nie ma, pieca w domu też...
UsuńA ja w dzieciństwie często widywałam stada kuropatw jak u Chełmońskiego. Wydawało mi się wtedy, że to takie polne kury. Teraz ich też nie ma. Kilka lat temu widziałam dwie.
:**
Kiedy jest śnieżna zima, kuropatwy przychodzą do karmnika w ogrodzie, a raczej pod karmnik i zjadają, co tam inne ptaki zrzucą, a ja nasypię. Mam nawet gdzieś zdjęcia. Poszukam.
UsuńHana, poszukaj!!! Ty w raju mieszkasz! Żurawie mnie rozwaliły, a teraz jeszcze piszesz, że masz kuropatwy, których prawie nigdzie nie ma...
UsuńKalipso chyba chałabym być Twoją córeczką.......
OdpowiedzUsuńPrawie nie chodzę do sklepów, tych wielkich, tylko, jak mus.
Lalki monster są obrzydliwie nie dałabym dziecku takiej.
Pokaż, jakie zrobiłyście ozdoby, takie są najładniejsze, a dzieci będą za lat kilkanaście wspominać, jak je robiły i może napiszą, że wtedy to była magia świąt........
Mnemo, ja Cię chętnie adoptuję:)))
UsuńJednak zdziwiłabyś się, jakbyś bardzo chciała monster, ale tak bardzo, bardzo, to bym Ci kupiła:) Nie lubię też, ale dziewczynki mają ze trzy. Średnia narysowała list do Mikołaja, w którym prosi o monster. Aż mnie serce zabolało. I jeszcze wypytuje, czy to elfy tę monster zrobią, czy ją uszyją, bo ona wolałaby taką ze sklepu:) Ja je obserwuję i widzę, że one fajnie się tymi monsterkami bawią. Filmów nigdy nie oglądały, więc traktują je jak zwykłe lalki.
Jednak zabawki zrobione przeze mnie albo wspólnie są najfajniejsze i z nimi śpią. To pocieszające. W tamtym roku dostały na święta m.in. poduchy - koty i do tej pory to ukochane przytulanki. Jest więc nadzieja, że to one będą zapamiętane, a nie brzydkie monsterki. Na to jednak już nie mam wpływu.
Ozdoby pokażę. Czas już się za nie zabrać:)))
Tzn, ja bym pewno też kupiła, ale najpierw perswadowała. Moje dziecko nie miało zabawek militarnych, ale dziadek kiedyś kupił dziecku pepeszę, taki karabin, który po naciśnięciu na spust robił takie tratatata......co było robić....kilka dni strzelał z tego, a potem przestało go interesować to schowałam. Drugi tego rodzaju prezent ( od szwagra) to był czołg...tak samo schowany, jak stracił zainteresowanie. Za to dużo malował, rysował, lepił z gliny cegły i suszył na słońcu, uwielbiał lego.....teraz jest internet i można szukać pomysłów na super zabawę, my nie mieliśmy tej możliwości.....Młody spał z małpą, słonikiem (pluszakami) i "wonsioną", którą mu sama uszyłam z jakiegoś futrzanego kołnierza:)))
UsuńCzasem dobrze jest schować niektóre rzeczy.
UsuńJa też perswadowałam, ale pół roku mnie dziecko prosiło, to uległam. Po głębokich przemyśleniach postanowiliśmy kupić jedną straszydełkę. Na drugą sama zaoszczędziła pieniądze, a trzecią kupiła na kiermaszu za grosze. I mamy takie brzydule w domu:) Akurat te, które mamy, nie są takie upiorne.
Internet jest niewyczerpanym źródłem pomysłów:)
I widzisz, Mnemo, jaką Ty sama jesteś fajną mamusią?
Jaka to technika ten czarny obrazek w obramówce kartonowej?
OdpowiedzUsuńTo praca z zajęć plastycznych. Wiem, że najpierw na kartkę naklejane były kawałki materiałów o różnej fakturze. Były to głównie tapety. Póżniej pani to kalkowała, ale ma do tego specjalną prasę, tak mi dziecko tłumaczyło. Może żelazkiem też by się tak dało... To taka odbitka. Mam taki sam obrazek w kolorze:)
UsuńFajny efekt wyszedł, mój znajomy, artysta takie robi:))))) he, he......
UsuńNormalna grafika! Linoryt!
UsuńNa tych zajęciach takie różne fajne rzeczy robią. Pani pokazuje dzieciom przeróżne techniki. Dużo znają z domu swego rodzinnego:)))
UsuńObudziłaś wspomnienia. Mieszkałam na wsi i pamiętam wyprawy z Tatą na sanki, cukierki na choince, które wyjadałam i tak sprytnie nauczyłam się zawijać papierki, że nikt nie widział, że są puste:) I choinkę po sufit pamiętam, a nawet to, że Mama nie lubiła tych bombkowych czubków. I świeczki w metalowych klipsach przypięte do gałązek, które zresztą jarały się czasem aż miło. I zapach palonych, zimnych ogni zawsze będzie mi się kojarzył z Gwiazdką, bardziej, niż zapach pierników. Do wszystkiego można wrócić, pewnie. Rzecz w tym, że nie wrócą tamte emocje i tamte wzruszenia.
OdpowiedzUsuńTeraz nawet choinki nie będzie, bo Czajnik i tak zdemoluje i nażre się bukwiczego:(
Hana, piękne masz wspomnienia:) Z cukierkami to chyba każdy kombinował:) A tamte emocje z pewnością nie wrócą. Są inne:)
UsuńA ja tak chcę mieć choinkę! Jak Czajnik wcina różności to mój Kitek-Robaczek-Misio-Findus też będzie:(
A znasz te książeczki o Pettsonie i Findusie? Jak dziś Białą Kurę oglądałam to mi te kotki figlarne skojarzyły się z ilustracjami Nordqvista, które uwielbiam prawie tak samo jak Twoje:)))
Nie znam Kalipso, ale zaraz poszukam:)
UsuńKitek demolkę urządzi jak amen w pacierzu. Pod sufitem podwieś, albo cóś? Ja nie mam małych dzieci, obejdę się bez choinki dla dobra sprawy, a raczej Czajnika.
Już znalazłam! Śliczne są! Bardzo lubię ten rodzaj ilustracji dla dzieci, lubiłam już dzieckiem będąc. Kolory, szczegóły, mnóstwo się dzieje - można gapić się godzinami! Ale ja tak nie umiem:(((
UsuńRysować znaczy...
UsuńA my to musimy gdzieś te ozdoby powiesić... Gdzieś wysoko postawię, żeby oko cieszyła:)
UsuńUmiesz cudaśnie!!!
UsuńTak, Siostrzyczko, to tamte Święta mały swoją magię i czar, teraz tą sztuczną magią wszyscy sobie gębę wycierają. Trochę zależy od nas jak je przygotujemy i spędzimy, ale takie radosne przeżywanie to chyba jednak domena dzieci... Nie myślą o zakupach, gotowaniu, pieniądzach, tylko o prezentach. Nawiasem mówiąc, to prezenty u mnie przynosił aniołek, Mikołaj w postaci biskupa przychodził 6 grudnia. Pamięta ktoś takie piernikowe mikołaje z naklejonym obrazkiem twarzy biskupa Mikołaja w tiarze, z taką siwą brodą? A na reszcie ciała Mikołaja naklejony był obrazek z szatą i pastorałem:))) Bardzo je lubiłam... I takie długie cukierki w kolorowych foliach, niejadalne bo twarde jak fiks, szyszki na drucikach malowane złotkiem, papierowe zabawki i jeżyki robione z Mamą z bibułki... No i szopka z Jezuskiem pod choinką:)) A w kościele aniołek koło szopki z mieszkiem na pieniążki, który kiwał główką, jak się wrzucało pieniądz. To znaczy aniołek kiwał, nie mieszek:)
OdpowiedzUsuńMikuś, my jako bliżniaczki doskonale się rozumiemy:))))
UsuńDzieci wszystko inaczej odbierają. Im się podoba ten hałas, błyskotki, pstrokacizna w sklepach, bo nie mają moich, naszych wspomnień. Lubią, jak coś się dzieje. Kiedyś to będą ich wspomnienia. Dobrze by było, żeby zapamiętały też, co jest istotą tych świąt:)
A ja takich Mikołajów nie pamiętam. Te cukierki długie to teraz też pewnie można kupić. U nas w kościele głową kiwał murzynek:)
Teraz też są ładne szopki w kościołach, trzeba przyznać:) Niektóre bardzo ciekawe.
Za młoda jesteś , Siostro, na takie Mikołaje:)) To lata 60-te i początek 70-tych było...
UsuńNo to nic dziwnego, że nie pamiętam:)))
UsuńMika, czekam na post o wspomnieniach świątecznych:)
Tu masz linka to sobie zobacz tego Mikołaja:))
Usuńhttp://krakow.gazeta.pl/krakow/1,90719,6030972,Piernikowe_Mikolaje_z_Krakowa.html
Taki post chyba dałam w ubiegłe Święta, nie chciałabym się powtarzać...
Piękne były te pierniczki!!!
UsuńMika, ten temat w tym roku też aktualny:)
Temat tak , ale wspomnienia już nie:))) Strasznie lubiłam te Mikołaje, to znaczy oglądać i mieć, bo w smaku były mocno suchawe, zawsze sobiie maczałam w herbacie z mlekiem, a te naklejki z głową to się zbierało i kolekcjonowało:))
UsuńA ja właśnie poczytałam te Twoje wspomnienia:) Bardzo piękne i pięknie opisane.:)))
UsuńMiko, jak to długie cukierki były niejadalne?:) Trzeba było je smoktać, a nie gryźć:))))
UsuńJa tam też je jadłam:) Trzeba tylko było póżniej zawinąć kredkę w sreberko, żeby nikt się nie poznał:)))
UsuńOoo, nie pomyślałam o kresce:)
Usuń:)))
UsuńNa Slasku, przychodzilo Dzieciatko, dzie by tam Mikolaj...Najgorsze czasy nastaly, jak nam probowano wmowic, ze najwazniejszy jest Dziadek Mroz.
OdpowiedzUsuńNastaly czasy komercji..coz. Dobrze, ze wielu rodzicow, dziala, tak, jak Ty:)
Zdolne te twoje maluchy:)
Ja pamiętam Dziadka Mroza z bajek:)
UsuńMaluchy uwielbiają wszelkie prace plastyczne. Wystarczy tylko podrzucić im materiały:)
Dzięki:)
A ja mam choinkę co roku - na ...dziesiąt lat tylko raz nie było i .... było tak smutno i nijako, że już nigdy więcej:))))
OdpowiedzUsuńKalipso, a o moich bombkach czytałaś?
http://cudartenka.blogspot.com/2014/01/bombki-z-historia.html
Choinka musi być!
UsuńArteńko, czytałam. Piękne te bombki z historią. I choinki, i wieńce też:)))
Zainspirowałaś mnie, żeby taki wieniec albo choinkę zrobić, muszę tylko siano zdobyć:)
U mnie nad Bugiem można zdobyć prawdziwe, pachnące siano:)
UsuńA ja już chyba nie znajdę nigdzie siana w tym roku, jednak za późno i nie ma możliwości poszukać:( Ale w przyszłym zaopatrzę się zawczasu:)
UsuńPięknie!!! A ja pamiętam jak wrzucaliśmy cebulkę do pieca na żar i ten piękny zapach pieczonej cebulki rozchodzący się po chałupie, a jaki smak.....
OdpowiedzUsuńChoinka mego dzieciństwa była bardzo eko , przynoszona z lasu w wigilijny poranek jeszcze z resztkami lodu, po czym wędrowały ze stodoły głęboko ukryte w sianie śliczne, małe, czerwone jabłuszka i zawieszane na choince.
Mikołaj przynosił prezenty i zostawiał na przyzbie.
Wika, piękne wspomnienia:))) Mikołaj czasem i rózgi przynosił... Tak słyszałam:)
UsuńIt's awesome designed for mee to have a web site, which is gokod in support of my knowledge.
OdpowiedzUsuńthankss admin