Miasto
B przywitało Kalipso obdrapanym wówczas dworcem i reklamami w
jezyku polskim i rosyjskim. Biały kościół na wzgórzu, to był
pierwszy ładny widok po wyjściu z dworca kolejowego.
Na
początku myliła autobusy, jechała nie w tę stronę, w którą
zamierzała. O dziwo, lepiej sobie radziła w Warszawie. Tutaj
musiała wydeptać swoje ścieżki, pogłaskać wzrokiem kamienice,
ulice, aż miasto przeciągnęło się jak kot, zamruczało i
zaakceptowało ją.
I
Kalipso została tam na kilka lat, gdzie wieże kościołów i
cerkwi zgodnie królują nad miastem... Gdzie dwa razy obchodzi się
sylwestra, a można i raz, ale długo. I świętuje się zawsze dwa
razy.
Pierwsze
swe kroki skierowała w stronę uczelni. Załatwiając sprawy
formalne, zauważyła, że pan doktor, z którym rozmawiała,
spaceruje po wytartym parkiecie na bosaka. I to ją zachwyciło.
Wtedy
zachwycała się prawie wszystkim. Ot, młodość durna i chmurna,
wesoła i szalona...
A
cóż aż tak bardzo jej się mogło w tym mieście podobać? Tam
ponoć białe niedźwiedzie po ulicach chadzają...
Ano
podobały jej się i te białe niedźwiedzie. Pokochała lipy na
Lipowej, obiady w Podlasiaku, wieczorne śpiewy przy dźwiękach
gitar na korytarzu akademika, nawet wykłady profesor P.
A
dzisiaj może mniej rzeczy juz Kalipso zachwyca, ale jak już zachwyci to
tak, że ho ho...
Jak
bardzo rozwinęło się to miasto! Jak wypiękniało! - niemal
wykrzyknęła, kiedy po dłuższym czasie znów tam zawitała. Tu
zawsze było ładnie, ale teraz jest tak... europejsko. Ulice
nabrały rumieńców. Lipowa to deptak, kolorowy I gwarny nawet o
północy. Nowe budynki, ulice, sklepy, wielkie galerie handlowe...
Jest i opera... Tylko pałac Branickich sie nie zmienił. I na
Magdalence wciąż cicho...
Zmiany
nie powinny cię dziwić, Kalipso! Z choinki się urwałaś? Wszystko
się zmienia na tym świecie, a Białystok ma być taki sam?
Co
prawda, to prawda...
I
tu Kalipso doszła do wniosku, że może i z choinki się urwała, bo
pisze o sobie w trzeciej osobie, a nawet i zwraca się sama do
siebie, w osobie drugiej. Postanowiła zatem wrócić do
normalności, czyli do osoby pierwszej.
Pięknie
spędziłam czas w mieście B. Spotkałam się z przyjaciółmi, z
ich dziećmi. Pisklęta się wybawiły... No I... W końcu umówiłam
się z Ewą, cudowną Ewą poznaną w Pastelowym Kurniku.
Spotkałyśmy
się przed pijalnią czekolady koło Ratusza. Ewa telefonicznie
poinformowała mnie, jak wygląda. Opis nie zgadzał się w ogóle,
ale wystarczyło, że spojrzałyśmy sobie w oczy:) Przy kawie I
słodkiej czekoladzie (słodka to mało powiedziane) spędziłyśmy
ze sobą ponad cztery godziny. Nie omówiłysmy wszystkich tematów
dogłębnie, dlatego czekam na następne spotkanie. Jaka jest Ewa?
Otwarta, spontaniczna, energiczna, radosna... I pomysłowa! Kocha
ludzi, uwielbia zwierzęta. Wspaniały człowiek z piękną duszą! A
ile talentów posiada! Obdarowała mnie przepięknym szalem przez
siebie zrobionym i akacjowym likierem. Do tego słodkości!
Takie oto prezenty otrzymałam:) Zdjecie nie oddaje wiernie koloru szala, w rzeczywistości jest piękniejszy.
Ktoś tu chciałby się otulić...Proszę zwrócić uwagę na splot i wykończenie:)
Piłyśmy czekoladę...
Miasto B nocą
Ewa,
dziękuję Ci za spotkanie i życzliwość. Ściskam mocno:******
I
tak powoli życie wirtualne wkracza do świata rzeczywistego, a czego
się bardzo cieszę:)))
Lubię Białystok, byłam tam kilka razy. Tak jakos jasno, czysto, zielono i powietrze inne, rześkie.
OdpowiedzUsuńSzal śliczny:) Fajnie, że to blogowe życie urealnia się w realu :)
Pozdrowienia dla Was obu :)
Sonic, to niesamowite wrażenie dowiedzieć się, że to nie żadne awatary do nas piszą, ale prawdziwi ludzie:)))
UsuńPozdrowienia dla Ciebie:)
Spotkania interblogowe to wspaniała sprawa!
OdpowiedzUsuńAniu M., to przepiękna sprawa! Bardzo się cieszę, że takie spotkania są możliwe i mam ochotę na więcej:)))
UsuńNigdy mnie nie zanioslo do miasta B. czego bardzo zaluje, ale z Twojego opisu wynika, ze miasto bylo urocze, a z czasem jeszcze wypieknialo.
OdpowiedzUsuńMnie tez udalo sie poznac kilka osob z blogowiska, choc mieszkam tak daleko od wszystkich i wszystkiego. :)
Wiesz, czasy studenckie, młodość... Wtedy wszystko ma swój urok:) Przymyka się oczy na niedoskonałości:) Miasto jednak jest naprawdę ładne, a Podlasiacy to bardzo sympatyczni, otwarci ludzie.
UsuńNie mieszkasz przecież tak bardzo daleko:)))
To taka piękna znajomość od pierwszego wejrzenia:) Zazdroszczę szala... Bywam w mieście B i bardzo je lubię:)
OdpowiedzUsuńAniu, naprawdę od pierwszego wejrzenia:) Szal jest cudowny! Kto wie, czy się nie spotkałyśmy gdzieś tam:)))
UsuńPiękny szal, pyszna naleweczka, chociaż akacjowej jeszcze nie piłam i w Białymstoku nie byłam, Ewa jest fantastyczną kobitą, z którą się kąwersuje jakby znało się Ją całe życie. Ale ten czajniczkowy bliźniak na szalu budzi mój zachwyt i uwielbienie!
OdpowiedzUsuńHana, naleweczka bardzo pyszna! Jeszcze trochę mam, to sobie naleję:) Mam taką cichą nadzieję, że zawitasz w te strony:) A Ewa... Sama wiesz:)))
UsuńCzajnik nr 2 to wiercipieta, wszędzie go pełno:)))
Kochana Kalipso :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
pees. dopiero jestem w domu. cały dzień nie miałam dostępu do netu. Zaraz zacznę wszystko ogarniać !
Ewa:***
UsuńJa próbuję ogarnąć juz od dłuższego czasu i nie mogę:)))
I cieplo takie bije z tego posta, ze sie czlek ogrzac moze. Cudne obie jestescie!
OdpowiedzUsuńI bliznka cajnickowy oczywiscie tez;)
Szal, mmmm:)
Kasia, tyś cudna! Tak stwierdziłyśmy przy tej czekoladzie:)))
UsuńBliźniak mrucząc pozdrawia:)
A szal piękny! Jak pomyślę, ile pracy kosztował i że Ewa z myślą o mnie go robiła, to mi się tak ciepło na sercu robi...
Nigdy nie bylam w miescie na B. ale duzo o nim slyszalam i wiem, ze mieszkaja w nim cudowni ludzie.
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze z Waszego spotkania i takich spotkan zycze jak nawiejcej.
Szal cudny, piekny kolor i naleweczki zadraszczam:))
Ja znam tam samych cudownych:)
UsuńNa pewno będzie więcej spotkań i Tobie życzę tego samego! A może i my spotkamy się kiedyś na Wielkim Zlocie Dzikich Kur:)))
Naleweczką częstuję Cię wirtualnie. Twoje zdrowie!!!
moje spotkania z miastem Bee
OdpowiedzUsuńbyło ogólnie cacy
byłem tam onegdaj w ramach
tej ..no pracy
I potwierdzić mogę przyjazne
przyjęcie
ktoś mi tłumaczył tam drogę
tak za wzięcie
że prosił na obiad
jak będę w pobliżu
i choć zabudowie miasta
daleko do Asyżu
wartością najwyższą
gościnność i spokój
ech, pojadę tam jeszcze
któregoś roku :))
:)))))) Na pewno do Asyżu daleko, ale wiesz... Mityzacja rzeczywistości:) A ludzie bardzo gościnni:)
UsuńKalipso, ciesze sie razem z Toba spotkaniem z Ewa i Twoim miastem studenckim :)
OdpowiedzUsuńSzal cudny, taki oryginalny o pieknym kolorze :)
Jestescie Obie wspanialymi, cieplymi Dziefczynkami :)
Tule Was mocno i zycze kolejnych pieknych spotkan w miescie B :***
Orszulko, tak czuję i nawet wiem, że jesteś równie ciepłą i wspaniałą Dziefczynką jak Ewa, bo o sobie skromnie nie wspomnę:)))
UsuńCały czas zachwycam się tym szalem, zdjęcia nie oddaja w pełni jego uroku. Jest piękny:)
I ja tulę mocno i dziękuję:****
Och Kalipso, ale wam zazdroszczę tego spotkania!! Czemu wy obie tak daleko ode mnie??? Miasto B jest prześliczne, raz tam byłam tylko przejazdem w zamierzchłych czasach. I bardzo urokliwa ta pijalnia:))) O szalu nie wspomnę, ciepło się robi już jak się na niego patrzy, Ewa to mistrzyni świata w dzierganiu. A młody na szalu sam urok i wdzięk:))) Uściski!!!
OdpowiedzUsuńMiko kochana, ja też bardzo żałuję, że Ty tak daleko:( Internet to fajna rzecz, ale chciałabym Cię zobaczyć i uściskać:)))
UsuńMiasto jest ładne, ale najważniejsi są ludzie. Mam tam dużo znajomych i mieszka tam Ewa:)))
Ona ma ogromny talent! A młody, wiadomo!
Ściskam Cię moooocno:****
W mieście na B. byłam tylko przejazdem no i wtedy Ewy nie znałam:))) I jej likieru akacjowego:)) Ciekawe, jak Ewa go robi w życiu o takim nie słyszałam.
OdpowiedzUsuńA to znalazłam przypadkiem i zaraz pomyślałam o Twoich dziewczynkach: http://wdeszczowydzien.blogspot.com/2015/01/domek-z-pudeka.html
A ja tam mieszkałam kilka lat i też jej nie znałam:))) Może siedziałyśmy obok siebie w autobusie?
UsuńMnemo, nie mam pojęcia, jak Ewa robi ten likier, ale jest bardzo dobry:))) Poproszę o przepis, może da...
Piękny ten domek z pudełka! Dziękuję! Uwielbiam takie inspirujące pomysły:)
Da :)))
UsuńNiech da:)) Mam 5 l spirytu, z Andorry wlekłam, niech się latem przyda na nalewki:)
UsuńNo właśnie, to niech da:)))
UsuńTo i ja się dorzucę z "zazdraszczaniem":)))) Choć wcale nie zazdroszczę:))) Cieszę się tylko tym, że się spotkałyście:) I już:)
OdpowiedzUsuńHej, Arteńko! Przecież Ty nie wiesz, co to zazdrość:))) Ja się cieszę, że wróciłaś i opiszesz te swoje podróże:)
Usuń:)))) Miło mi ogromnie:))) Opiszę, opiszę:))) Mało tego, już wybieram się w dalszą podróż i patrzę jak daleko ten Białystok:)
UsuńCzekam z utęsknieniem:)))))) Arteńko, czy mam rozumieć, że jedziesz do Białegostoku?!
UsuńOj, nieee:))) Ale będę w pobliżu:))))
Usuń:)))
UsuńNo i zobacz, co narobiłaś:))) Zajrzyj, proszę, do mnie w wolnej chwili:) Zapraszam do zabawy:)
OdpowiedzUsuńNo to lecę:))))
UsuńNo i zobacz, co narobiłaś:))) Zajrzyj, proszę, do mnie w wolnej chwili:) Zapraszam do zabawy:)
OdpowiedzUsuńPrzez internet podobne dusze przyciągają się i swoje serca uodparniają na zło i głupotę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla obu pań a w Białymstoku, byłam tylko przejazdem do Suwałk. Wydal mi się szaro bury, ale to tylko wrażenie z głównych ulic. :)
Internet to potęga:) Ciągle mnie to zaskakuje.
UsuńDziękuję:) Pewnie szaro-bury też bywa, ale ja mam sentyment do tego miasta:)