wtorek, 21 października 2014

Jaśko, wódka i ja w korytarzu


Padał deszcz, a trzeba było po dzieci pójść, bo pan domu był na wyjeździe. Wyjrzałam z nadzieją za okno, czy aby zaczarowana dorożka nie podjechała, ale tam nie było nawet małego rowerka, który i tak w czasie deszczu byłby nieprzydatny. Westchnęłam ciężko, założyłam zielone buty, najlepsze na takie eskapady, szarą kurtkę, następnie zaś uzbroiłam się w parasol. Pogadałam jeszcze chwilę z kotem, żeby był grzeczny. Użaliłam się nad nim trochę, że nie ma żadnych kocich gadżetów, nawet drapaka. Obiecująco szepnęłam mu do ucha, że wszystko w swoim czasie. Kot kichnął mi w twarz, zwinął się w kłębek i zasnął. Wyszłam więc z domu, rozpostarłam parasol i pofrunęłam w deszcz.
Jak by to dobrze było, ach jak dobrze, gdyby te szare sznurki rozstąpiły się niczym Morze Czerwone przed Izraelitami. Doszłabym sobie spokojnie do samej szkoły. Oczyma wyobraźni wydrążyłam suchy tunel w otaczającej mnie mokrej przestrzeni. Siłą woli weszłam w ten wyimaginowany korytarz. Nie zważając na coraz bardziej mokre od zacinającego deszczu spodnie (dmuchawce na parasolu nie zdołały mnie uchronić od częściowego zmoknięcia , choć miałam cichą, niczym nieuzasadnioną nadzieję, że jednak uchronią), zatopiłam się w myślach. Przypomniało mi się, że dzień wcześniej mijałam się na naszym osiedlu z młodą, zgrabną kobietą pchającą wózek z niemowlęciem. Obok niej szedł mężczyzna, jej partner, który w pewnym momencie wystartował szybko do przodu. I wtedy zobaczyłam jej twarz. Ona też lubiła zatopić się, ale nie w myślach, nie łudźmy się. Broda jej się zatrzęsła, a z gardła wydobył się ochrypły wrzask starej, steranej życiem kobiety.
- Ty frajerze - wołała. - Do domu też możesz nie wracać!!!
Frajer, nic sobie nie robiąc z jej wrzasku, podążał dalej w sobie tylko wiadomym kierunku. Ona przystanęła, zamyśliła się. I tak stała jakiś czas, nie patrząc wcale na wózek z dzieckiem.
I tak mi się wtedy przypomniała rodzina Jaśka. Matka z wielkimi spracowanymi dłońmi, stareńki, głuchy ojciec i sam Jaśko - bohater.
Matka wstaje przed świtem, rozpala ogień w kuchni, gotuje herbatę. Po śniadaniu doi krowy, karmi bydło. Jasiek czasem pomaga, czasem nie. Potem matka gotuje obiad, zajmuje się domem, mężem, doi krowy, przygotowuje kolację, idzie spać. Nie potrafi normalnie mówić, tylko krzyczy. Cały czas krzyczy, niezależnie od tego, czy jest zdenerwowana, czy spokojna. Tyle już lat przecież ojciec nie słyszy. Jeszcze niedawno dolatywały do niego strzepy wyrzucanych z jej gardła krzyków. Teraz już jednak jego świat zamilkł na amen.
Od czasu do czasu matka idzie po zakupy i do kościoła. Siada tuż przed ołtarzem. Pierwsza wstaje, gdy trzeba, pierwsza klęka, głośno śpiewa. Za kogo tak żarliwie się modli? Ano za Jaśka.
Bruzdy na jej twarzy wyżłobione przez łzy. Na przygarbionych plecach dźwiga cały ciężar świata. Mocno ściska różaniec.
- Dobry Boże... Ratuj Jaśka! Niech już przestanie! On dzisiaj nic nie jadł. Wykończy się jak nic.
Potrząsa smutno głową. Ukrywa twarz w wielkich dłoniach, różaniec przylega do policzka. Biała, staromodna chustka jak żagiel samotny wśród wiernych zgromadzonych w kościele kołysze się w pierwszej ławce. Wszyscy dawno usiedli, a ona wciąż stoi... Tym razem długo stoi.
Ojciec już ledwo powłóczy nogami. Siwiutki jak gołąbek. Uśmiecha się miło, kiwa głową, że niby wszystko słyszy. W młodości to on był ladaco, i do tańca, i do różańca, i do wypitki, i do wybitki... A teraz...
- Na pogrzeb przyjechać! - nakazuje odwiedzającym go krewnym. Na jego pogrzeb.
Też krzyczy, jakby chciał usłyszeć swój własny krzyk. I tylko dla żony nie ma uśmiechów, i dla syna.
W niedzielę Jaśka można spotkać w barze na końcu wsi. Jak jest pogoda, to siedzi z kolegami pod parasolem. Niewielkiej postury to chłopak. Mętnym wzrokiem spogląda dokoła. Do baru dobiegają śpiewy z kościoła. On ich nie słyszy. W uszach bulgoty a w oczach mętno. Ponętne dziewczyny w letnich sukienkach też nie przyciągną jego uwagi.
- A czemuż ty, Jaśku, tak pijesz? Czujesz wewnętrzne rozdarcie, ból istnienia?
- Piję, bo piję!
- A czegóż to szukasz w piciu? Zapomnienia?
- Nie wiem... Kup mi piwo.
- A idźże do domu, Jaśku, tam na ciebie czekają!
- Mają! Jak nie mają!
Dochodzę do wniosku, że nawet wyimaginowany dialog z Jaśkiem nie ma sensu.
Chwiejnym krokiem chłopina wraca do domu. Strasznym wzrokiem omiata izbę. Odtrąca talerz podsuwany przez matkę. Z nienawiścią spogląda na ojca. Przypominają mu się docinki znajomych, że baby nie ma.
- Przez was żem się nie ożenił! - rzuca w stronę rodzicieli i pada na świeżo pościelone łóżko.
A jednak ból istnienia...
Nikt już nie krzyczy. Matka sprząta rozlaną zupę, ojciec kuśtyka w stronę ławki przy piecu, a Jaśko śpi. Dom, przyzwyczajony do hałasu, chłonie tę rzadką tu ciszę.
Matka przekręca jeszcze klucz w drzwiach, bo każdą klatkę, nawet własną, trzeba dobrze zamknąć. Z więzienia przecież nie ma ucieczki.
I tak wędrując tym moim korytarzem, nie zauważyłam, że deszcz przestał padać.

W drodze powrotnej dostrzegłam go jeszcze, korytarz myśli moich... Ciągnął się niczym opar wódki za Jaśkiem. Nie chciało mi się jednak już w niego wstąpić. Córeczki biegły, a ja za nimi. Przed nami widać już było plac zabaw.
A w domu niespodzianka! Piękna i słodka przesyłka od pięknego człowieka. Dziękuję Ci, Ewo:))) 

Myszki i rybka własnoręcznie wydziergane przez Ewę:)
Brakuje małej czarnej myszki, bo kot nie pozwolił jej sobie odebrać:)
 Gryzonie od razu rozpierzchły się po domu.




 Kocie, zostaw kotka!

Czarna myszka - miłość Kitka:)

 Podchody do Różowej Opakowanej:)




 Jesienny spacer





 Nocne ulepki na kiermasz szkolny:)


Chcę do lata...

31 komentarzy:

  1. Lepisz i piszesz, piszesz i lepisz i obie te czynnosci wychodza Ci znakomicie, bardzo lubie Cie czytac. Tyle sie dzieja wokol nas a Ty to wszystko dostrzegasz i tworzysz obraz swiata, Twoj ale i nasz. Sciskam Cie serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, dziękuję bardzo:) Również Cię ściskam:)

      Usuń
  2. Kalipso, Kalipso, cóż mam rzec? Musiałabym się powtórzyć. Przecież to gotowe felietony. Perełki. Chciałabym tak pisać:(
    Kitek zapowiada bogatą w wydarzenia przyszłość.
    Ulepki urocze, najbardziej podoba mi się ptak i kot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hano, Hano:) Dziękuję Ci:)))
      Kitek już od małego chodzi własnymi drogami. Tylko on jeden wie, gdzie znika na czasami kilka godzin:)
      A największe zapotrzebowanie w szkole było na serca różowe:) Jeszcze jakiś czas temu bardzo się pasjonowałam lepieniem z masy solnej. Lepiłam w nocy oczywiście. Powstawały wtedy trochę większe i bardziej pracochłonne janioły:) Niestety rozdałam wszystkie jako prezenty:)

      Usuń
  3. Nie dziękuj, tylko ślij to gdzieś (pisanie)! Blog - blogiem, ale to za mało. Babskie pisma typu "Twój Styl" itp. często ogłaszają takie literackie konkursy. Dobry początek. Może warto to śledzić? Nie kupuję tych pism, to śledzić nie mogę, ale może da się w internecie, albo w jakiejś czytelni, albo w sklepie chociażby? Jeśli ogłoszą coś fajnego, to warto kupić. Przy okazji dowiesz się, że lepiej być piękną, młodą, zdrową i bogatą, a nie odwrotnie, bukbroń:)
    Mam koleżankę, która maniacko startuje w tych konkursach i wygrywa w cuglach. Kudy jej tam do Ciebie... Uwierz mi, wiem, co mówię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jest, nie dziękuj, bo mus coś z tym Twoim pisaniem konkretnego zrobić !

      Usuń
    2. Ja też tak twierdzę, to, co piszesz nie powinno się marnować, ślij!!!
      A swoją drogą ilu takich Jaśków po świecie....
      Z mojego rocznika i okolicznych na wsi zostało wielu, niektórzy już piach gryzą.......

      Usuń
    3. Dziewczynki, tak zrobię! Naprawdę. Myślałam o tym. A blog dużo mi dał, bo mogę popisać dla siebie, dla Was, zweryfikować to, co sama myślę o swoim pisaniu, pokarmić się Waszymi miłymi komentarzami. To motywuje i uskrzydla. Mąż też mnie namawia od dawna. Jeszcze mam blokadę, żeby zrobić jakiś krok,ale zbieram się i zaczynam szukać.Fajnie, że dopingujecie:)))
      A Jasiek chyba już nie odbije się od dna...

      Usuń
    4. Nie wiem, czy mu powiedzieć, jeszcze się rozbisurmani:)))

      Usuń
    5. No ! Widać, że przystojniak :)

      Usuń
  4. Wyszłaś z domu, rozpostarłaś parasol, i pofrunęłaś w deszcz :) Mary Poppins :)
    Ulepki śliczne. Szfystkie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, czasem czuję się jak Mary Poppins:)
      Dziękuję:)))

      Usuń
  5. Ale ty zdolna jesteś! Prześliczne te twoje ulepki. O pisaniu to już wszystko wiesz, nie zakopuj talentu, Kalipso! Pomysł Hany z konkursami literackimi uważam za bardzo dobry. Coś jest w "Wysokich obcasach", tylko nie pamiętam do kiedy, może sprawdź? Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  6. Smutna opowieść o Jaśku i jego rodzicach ale przecież Jaśko kiedyś był Jasiem i nie wiadomo w jakiej atmosferze było dane mu dorastać... A jednak ból istnienia - dobrze to określiłaś i daje do myślenia.
    Nie przepadam za kotami ale Twój kotek rozkoszny jest, więc może zmienię.
    zdanie?
    Ulepki są śliczne!!! A niech tam...Jesteś zdolna niesłychanie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno wiele okoliczności złożyło się na to, że maleńki Jaś został Jaśkiem - alkoholikiem. Jego smutna historia będzie jeszcze smutniejsza.
      Kiciuś jest słodkim łobuziakiem:)
      I jeszcze dodam: "Najpiękniejsze mam ubranie. Moja buzia tryska zdrowiem. Jak coś powiem, to już powiem":)))

      Usuń
  7. Na moim Slasku duzo podobnych historii, duzo:(

    A koteckowi, jak sie spodobaly i myszki i skarpetki rozowjutkie;)))
    Cudne czapeczki dziewczece:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie historie są wszędzie:( Ta jest autentyczna i tylko jedna z wielu.
      Kotecek lubi i różowe skarpetki, i wszystkie inne:))) Zabawki uwielbia:)
      Dziękuję:)))

      Usuń
  8. Nie ma się nad czym zastanawiać (mam na myśli udział w konkursie). Poniżej podaję link:
    http://aktualnekonkursy.pl/konkursy-literackie/ad/slowem-mozna-wszystko-konkurs-na-felieton,978.html
    Spróbuj, od razu dodaję, że zdążysz:)
    Historia Jaśka i jego rodziny tragiczna...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleście się uwzięły:)
      Arteńko, spróbuję:)))
      Jaśka i jego rodzinę znam. Ich życie tak właśnie wygląda. Najsmutniejsze jest to, że jeśli Jasiek nie zechce tego zmienić, będzie jeszcze gorzej. A Jasiek nie zechce. Sytuacja bez wyjścia.

      Usuń
    2. To trudno pomóc takiemu, jeżeli nie zechce.

      Usuń
    3. No nie zechce... A przez niego cierpi jego rodzina. Chociaż wiadomo, że nic nie dzieje się bez przyczyny, szkoda ich... A ile jest takich rodzin...

      Usuń
    4. Człowiek ma (do czasu) wolny wybór.

      Usuń
    5. Gdybyś miała wolną chwilę - zapraszam do mnie na chwilę:)

      Usuń
    6. Arteńko, byłam wcześniej, ale nie dane mi było napisać komentarz, bo armia przeszkadzaczy jest czujna, CudKOSmitko:)))))

      Usuń
    7. Ja to w sumie mam prośbę. Napisz kiedyś, gdy tylko znajdziesz troszeczkę czasu, może właśnie w listopadzie, specjalnie dla mnie jakiś tekst. Może być króciutki, ale ... żeby był wesoły. Tak do łez:) Proszę:)

      Usuń
    8. Arteńko, noszę się z tym zamiarem już od jakiegoś czasu. Ale to musi być naprawdę wesołe:) Może o tym strzelaniu w łazience akademikowej? Na pewno napiszę coś specjalnie dla Ciebie:)))

      Usuń