Cała jestem z jesieni
Gdy na polach zbierali kukurydzę, wschodziły krwawe słońca. Ich blask rozpraszał szare mgły. Idąc do szkoły, nasiąkaliśmy poranną rosą. Ogrzewaliśmy powietrze oddechami.
Wieczorami zapalali lampy przy drodze.
- Idę zbierać kasztany – mówiłam do matki. Patrzyła na mnie bacznie i machała ręką.
Tamte jesienie miały słony smak lizawek dla krów. Szły do nas przez ubłocone kasztany, przez butwiejące liście, przez resztki zieloności, która najpiękniej kwitła na sukience pani od geografii. Braliśmy te liście do rąk i patrzyliśmy przez nie na niebo. Najwięcej kolorów miały klonowe. Wyglądały jak całe jesienne światy, jak abstrakcyjne obrazy Nachta. Wąchałam je, rozcierałam, uwalniałam żyłki. Przypominały drogi. Odchodziliśmy nimi do następnych jesieni. Każdy sam. Każdy swoją. Wtedy jeszcze nie chciałam się zgubić.
Tamte kasztany najdłużej nosiłam w kieszeni.
Tak malował Nacht
Tak maluje się mój ogród
Mario (https://echmarychachacotyrobisz.blogspot.com/), nie tak łatwo dotrzymać słowa, że codziennie coś napiszę;)
Moje jesienne wspomnienia o liściach to brodzenie w już opadłych, takie cudne szu szu szu temu towarzyszyło ;)
OdpowiedzUsuńOba malowania piękne i Nachta i twojego ogrodu.
Co do twojego ogrodu to przecieram oczy ze zdumienia jaki tam masz kwietno-zielony gąszcz, bo ja pamiętam ubitą ziemię i budowę metra w bardzo początkowej fazie ;)
A z tym codziennym pisaniem raczej było wiadomo że łatwo nie będzie, fajowsko że się starasz!!! :)
Ja tez pamiętam te budowę. Jak nam zaskroniec wpadł do dziury w ziemi i nie mógł wyjść, dziewanny rosnące na żółtym piasku. Moje pierwsze kwiaty😀
UsuńStaram się,chociaż czasami wieczorem to już oczy otwieram na zapałki😉