No cóż, posypałam się. Myślałam, że szybciutko wygram z przeziębieniem, ale w końcu się poddałam i pozwoliłam sobie gorączkować, mieć dreszcze i tak dalej. Powoli, bardzo powoli zbierałam siły. W końcu jest wrzesień, nie czas na leżenie.
A jeszcze niedawno byłam w Wenecji. Wyjazd do miasta na wodzie był moim marzeniem. Zostało ono spełnione dwukrotnie - w te i zeszłoroczne wakacje. W białej sukience snułam się po kolorowych uliczkach, wypełnionych sklepikami z fantastycznym szkłem. Przymierzałam maski i popłynęłam gondolą. Kupiłam sobie parę szklanych pierścionków i... pojechaliśmy do domu.
Wspomnienia mam piękne, kolorowe jak szklane cuda z Murano:)
O, jak uroczo, Ty w białej sukience i weneckie uliczki, brzmi romantycznie!
OdpowiedzUsuńZdrowiej, mnie trzymało tydzień, ale bez goraczki, najwyższa temp. to 37,4. Ogólne osłabienie, dreszcze, i ból mięśni.
Mąż jeszcze nie do końca zdrowy.
Tak, romantycznie. Taka sukienka tez ładnie odbija promienie słoneczne:)
UsuńDzisiaj jest lepiej. Dobrze byłoby wyleżeć to choróbsko, ale nie ma lekko. To czas wirusów. Dobrze, że u Ciebie odpuściło. Dużo zdrowia dla Ciebie i męża:*
Fajowsko że spełniłaś weneckie marzenie swe, że delektowałaś się pobytem tam i schowałaś w siebie na zaś, a w gorszych chwilach potrafisz tego użyć jako balsam na bolaki :)
OdpowiedzUsuńA gorączka jest po to droga Kalipso aby pomóc zwalczać choróbsko i należy się ją wyleżeć!!! Tak, tak wiem, wiem czym wybrukowane jest piekło ;) Świetnie że choróbsko odpuszcza, niech nawet wspomnienie po nim nie zostanie!!!
Jak tak patrzę na twoje weneckie zdjęcia, to na pewno urzekłyby mnie te szklane cuda, te pszczoło-osy niezmiernie mnie siem podobają, żuczki także.
Co zaś do tej wszechobecnej wody to te domy w niej zanurzone niestety ale przywołują wspomnienie wrocławskiej powodzi z 1997 roku. Jednak gondolą z przyjemnością bym sobie popłynęła wśród tej ciekawej architektury. Niektóre te gondole wypasione, dywanikami wyłożone i takie mieciusie kanapy do siedzenia mają ;)
Te gondole są bardzo ładne. A gondolierzy to prawdziwi Włosi;) Bardzo przyjemnie się płynie i ogląda fasady domów, których normalnie z ulicy byśmy nie zobaczyli. Można też pozaglądać za okna i gdzieniegdzie dostrzec fantastyczne freski. Chętnie bym tam pomieszkała, ale nie wiem, czy mogłabym zasnąć w takim murowanym domu na drewnianych palach i fundamentach tonących w wodzie.
UsuńA co do szkła, to można zgubić się w tych sklepikach z różnymi cudeńkami i rozpłynąć się z zachwycie.
Wiem, wiem, jak to z gorączką jest, ale na leżenie nie nie ma czasu;)
Skomentuję wszystko razem :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze spływy - Krutynię znam, byłam w tych okolicach kilka razy, w tym dwa razy na spływie kajakowym. Tam jest bardzo pięknie i spokojnie. A nad Dunajcem nie byłam nigdy.
Rzym i Wenecja są pełne zabytków, ale pewnie i turystów. Udało mi się być w Wenecji (w latach dziewięćdziesiątych) wieczorem jednego dnia i kilka godzin następnego. Przywiozłam sobie bransoletkę - trzeba było widzieć, ile czasu stałam, nie mogąc się zdecydować na kolor ;) Jednak trochę mnie to miasto rozczarowało - brudno i przykry zapach z kanałów. A zaskoczyła mnie ogromna ilość Japończyków :D
Miałaś bardzo ciekawe wakacje.
Ja mam godzinę drogi do Krutyni. Tak, tam jest spokojnie.
UsuńWe Włoszech ogólnie nie jest za czysto. I te masy turystów z całego świata. Jest gwarno i kolorowo. Nocowaliśmy w małym miasteczku koło Wenecji. Wynajmowaliśmy mieszkanie od Japończyków. Tam ich rzeczywiście było dużo. Takie japońskie miasto we Włoszech.
Nie czułam smrodu kanałów, więc może się trochę poprawiło:)
Wakacje niezwykle ciekawe. Muszę przyznać, że jestem z nich bardzo zadowolona;)))
Such beautiful photos. The pizza looks delicious.
OdpowiedzUsuńwww.rsrue.blogspot.com