Uff! Pot spływał z niej strugami. Nienawidziła
upałów, a przed nią jeszcze taki kawał drogi, drogi przez miasto,
rozpływające się w słońcu, śmierdzące spalinami, piekielne.
Spoglądała od czasu do czasu na wystawy. Kolorowe, letnie ciuszki,
stroje kąpielowe, buty, buty, znowu ciuszki... Obijała się o
innych przechodniów, smętnych jak ona.
Nie miała ostatnio powodów do radości. Jej jedyny,
własny, osobisty, ukochany i zadbany przez nią narzeczony zostawił
ją. Czuła się jak ścierka, spocona do tego. Kosmyki czarnych
włosów przyklejały się do czoła, zielonoszara spódnica
zamiatała chodnik, w bluzce urwał się guzik. Zasłaniała miejsce
po nim tekturową teczką. Nagle tuż przed nią pojawiło się cud –
zjawisko, świeża, pachnąca, soczysta, w przewiewnej sukience
(długiej wprawdzie, żeby zasłonić nie dość zgrabne nogi), z
szałowymi lokami koloru blond, w całej swej okazałości - Asia.
Kaśka nie zdążyła nawet nic pomyśleć.
- Cześć! – słodko zaczęła oszałamiająca jak
kwiat koleżanka. – Co tam u Ciebie? Wracam właśnie z kursu
językowego. Muszę jeszcze zajrzeć do paru sklepów. Tyle mam
pracy, jestem taka zabiegana, a ty? No to lecę. Cześć!
Poleciała.
Złote klapki tylko mignęły Kaśce przed oczami. Na początku zła
na siebie za to swoje niedoszykowanie, za byle jaki wygląd, za to,
że nie powiedziała nic, po chwili roześmiała się sama do siebie.
„Przecież nie mam faceta” – przemknęło jej przez myśl.
- No to lecę, pa! – powiedziała sama do siebie i
ruszyła dalej.
Po
latach deja vu. Kaśka wlecze się przez miasto. Szara marynarka, w
torebce bilet na autobus i książka, któraś z tych starych,
ulubionych. Stopy obolałe, gorąco. W głowie myśli niewesołe. No i kogóż to spotyka? Świeżą
i pachnącą, ubraną w jedwabną, różową bluzkę Asię. U jej
boku tym razem mąż też w bladoróżowej koszuli. Skąd ona wzięła
gościa, który bez żenady chadza w takiej właśnie koszuli?! No
żesz ty! Kaśka walczy z mężem, żeby zakładał garnitur na
uroczystości wszelakie. Różowej koszuli by nie wymagała nawet,
sama takich nie lubi, ale mógłby się do ludzi ubrać przyzwoicie.
-
Cześć! Buźka! Tak dawno cię nie widziałam! Co u ciebie? My
wróciliśmy niedawno z wakacji. Byliśmy w Dubaju. Taki
spontaniczny, romantyczny wyjazd. Chcieliśmy zostać dłużej, ale
firma się sama nie poprowadzi. No i tych spraw tyle na głowie,
kupiliśmy dom, przeprowadzka i takie tam... Gorąco, prawda?
Asia z promiennym uśmiechem ogarnia spojrzeniem zmęczoną po całym dniu
pracy i załatwiania spraw w urzędach koleżankę.
Kaśka
spogląda pochmurnie na to cud-zjawisko i myśli, po cholerę ona mi
to opowiada. Chwali się jak zwykle i ma gdzieś, co u mnie, a jeżeli
już chce wiedzieć, to tylko po to, aby znaleźć potwierdzenie, że
jest kobietą sukcesu.
-
Wiesz – mówi wolno, z namysłem – fajnie ci w tym różu.
Pięknie się opaliłaś. Miło by było spotkać się kiedyś i
pogadać dłużej. Zdzwonimy się,
kochana. Niestety, śpieszę się na autobus. Trzymajcie się!
Rusza
raźno do przodu.
Asia długo patrzy za nią.
Znam
obie bardzo dobrze. Bliżej mi do Kaśki, ale był czas, że całą
naszą trójkę łączyła głęboka zażyłość. Teraz dzwonimy do
siebie czasem, stąd znam relacje dziewczyn z ich spotkań. To
ciekawe, jakie ludzie mogą mieć wyobrażenia o sobie nawzajem i jak
bardzo są one dalekie od rzeczywistości. Obie dziewczyny mają
kompleksy, podziwiają się nawzajem, a kiedy się spotykają, grają
jakieś dziwne role. O ile byłoby prościej bez tego teatru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz