niedziela, 1 listopada 2015

Taki życiowy post

Pochorowałam się, posmarkałam, w wielki dół wpadłam.  I żebym mogła jeszcze sobie posiedzieć w tym dole i oczyskami łypać tylko do góry... Gdzie tam! Wbrew sobie, a już na pewno wbrew ciału swemu codziennie dzielnie do pracy  szłam.  I matką byłam, i żoną, i córką - jak zwykle. Tylko na ociężałość pewną sobie pozwoliłam, melancholię, otępienie... I źle mi było z tym z tym dołem, poświęceniem i melancholią.  I łzy pociekły czasami, i krzykiem ostrym smagnęłam rodzinę nie raz.

Jak zawsze w takich momentach nagle przyszło otrzeźwienie, bo Komuś zawalił się świat. I nie dlatego, że głowa boli, że jesień, zmęczenie i cieknie z nosa. O nie... Zawalił naprawdę.

Może powinnam się przyzwyczaić... Codziennie walą się światy, wśród ruin żyjemy... Wśród ruin pijemy herbatę, dzieci rodzimy, pękamy ze śmiechu. 

Październikowo - listopadowo...  Raz pada, raz słońce świeci. Pod drzewami liście malowniczo gniją. Spoglądam sobie czasami na ozłocone brzozy za oknem i tę mieszankę farb pod nimi. Gdyby można było wielkim pędzlem to wszystko wymieszać, wyszłaby piękna musztarda. Miałam kiedyś taki musztardowy sweter. Lubiłam go bardzo.

Na chodnikach, choć wilgoć w powietrzu, liście wirują. Weszłam wczoraj w taką latającą chmarę i przez moment czułam się jak w bajce. Zabawnie wyglądają samochody jeżdżące po mieście z kolorowymi liśćmi na dachach. Ten cały wystrój jesienny wygląda jak scenografia do filmu. A może ja tylko w filmie gram?

Jeśli gram, to kiepsko. Podciągam spodnie, bo mi opadają. Wykręcam obcasy. Kiedy jestem zła, broda mi lata, oczy zbierają się do płaczu. Uśmiecham się do wszystkich uprzejmie, mało przekonująco. Świetne aktorki tak się nie zachowują. Chodzą pewnym krokiem, kołysząc biodrami. Mają aksamitny głos i pomalowane rzęsy. Nie widać na nich zdenerwowania. Do nikogo nie muszą się uśmiechać. Widzę takie na ulicy. Podziwiam.

A może całkiem dobrze gram?  Może to tak właśnie ma być?  Przecież to moja rola życia. Życie...
Na pewno dobrze gram! Na pewno?  Hmmm.... 

Ech, życie...:)

Syrop cebulowy na przeziębienie:)
Krynica w Hodyszewie. Zdjęcia wrześniowe.
Wśród pól za wsią, a nawet za cmentarzem, jest mała, drewniana kaplica. Bije tu cudowne źródło. Można je zobaczyć w kaplicy, w studzience.



Woda ze źródła.

Pustelnik wyjechał... Nie zamknął furtki na pola:)

Kamienny różaniec.
Niektórzy podgryzaja stary, zmurszały krzyż, bo wierzą, że to dobrze wpływa na zęby.
W tym miejscu chowano ludzi, którzy nie mogli byc pochowani na cmentarzu - nieochrzczone dzieci, samobójców. Dzisiaj każdy może przynieść tu swój krzyż.



Wiejski cmentarz wśród pól. Nie spotkasz tu zabytkowych grobowców.
Kiedyś było dużo zwykłych mogił.
.
Dzisiaj pojadę na ten cmentarz.