Wiatr kołysze lekko drzewa,
a w gałęziach już listopad
cicho śpiewa.
Narodowe wielkie święta...
Chwile chwały, bohaterów
chcę pamiętać.
Widzę tłumy na ulicy,
a ulica głośno krzyczy.
Prosto w niebo,
jak rakiety lecą race,
chociaż chciałabym inaczej.
Cóż ja znaczę...
Dziś na ustach Bóg, Ojczyzna,
moja Wiara i patriotyzm
na sztandarach.
Honor, duma oraz zamęt...
Noszę w sercu smutek czarny
jak atrament.
Bo ja jestem, proszę pana,
niespokojna.
Wśród znajomych, na ulicy
słyszę: Wojna!
Tak, ja jestem, proszę pani,
niespokojna.
Wieczór piękny, noc upojna,
ale wojna...
Nie bój się, maleńka moja,
ja pochwycę każdą racę,
zanim ty wybuchniesz płaczem.
Bóg i honor na sztandarach,
a nad nimi jak w oparach
moja Wiara.
W noc tę straszną, niepojętą,
szukam duchów tych, co w chwale
nam zwracali
wolność
świętą.
11 listopada 2020 r.