Jedna
piękna jak Andżelina Dżoli, druga niczym Dżulia Roberts, a
trzecia do nikogo niepodobna. Andżelina żali się Nijakiej ze
swoich kłopotów finansowych. Trzepocząc długimi rzęsami,
gorączkowo wymienia wszystkie swoje zobowiązania. Opowiada o
ciężkim dzieciństwie, kiedy to mało ubranek miała na zmianę,
rodzice dom budowali wielki jak hangar... Teraz mieszkanie w tebeesie
i fiacik od ojca. Mała klitka dwupokojowa, mąż, dziecko... Jak
żyć? Wierci się niespokojnie na krześle, skubie paprotkę.
Wpatruje się badawczo w twarz przyjaciółki, szukając zrozumienia.
Nijaka rozumie, rozumie wszystko.
Dżulia
też ma problemy. I co z tego, że mąż ma taki świetny zawód, to
głównie prestiż, a prestiżem się nie najesz. Ona zaharowuje się
na śmierć, praca, dom, dzieci... I co? I znikąd zrozumienia. On
się przecież musi rozwijać, a ona tylko podcina mu skrzydła -
wersja mamusi mężowej. Mamusia mężowa ani myśli pomóc przy
dzieciach, zamartwia się tylko rozwojem synka. Na policzkach Dżulii
widać plamy ceglaste. Palce zaciskają się mocno. Sięga po
kawę-siekierę. Drżacą ręką rozchlapuje ją na stole.
Nijaka
współczuje i chce wtrącić coś o sobie, ale nikt Nijakiej nie
słucha, a już szczególnie kiedy chce się czymś pochwalić. Ona
pierwsza urodziła dziecko. Dżulia cieszyła się, a jakże, ale
zawsze zmieniała temat albo kończyła rozmowę, gdy Nijaka
zaczynała roztkliwiać się nad malcem. Rozmowę telefoniczną, bo w
tym czasie Dżulia pracowała jeszcze ciężej niż zwykle. Z
Andżeliną wówczas kontakt urwał się całkowicie.
Nijaka
jest dziwna. Tak myślą przyjaciółki. Kocha gałązki modrzewia,
małe kocięta i wschody słońca. Taka myszka, romantyczka,
wariatka... A on taki męski, szalony... A przystojny! Ech! I na
rękach ją nosi i samochód wygodny kupił. I dzieci cudowne... A
ona jaka promienna i nic nie tyje. Dobrze ma. Jakby miała źle, toby
narzekała. Ona w ogóle mało mówi o sobie. Jak nie ma o czym, to i
nie mówi. A tu mieszkanie w tebeesie, klitka, harówka, skrzydła
podcięte, mieszkanie w tebeesie, klitka...
A
Nijaka też potrzebuje się wygadać, wyżalić, pośmiać. Nie miała
nigdy domu jak hangar i ubranek też nie za wiele... I nikt
mieszkania jej nie kupił, nawet w tebeesie. Zaharowuje się tak samo
jak Dżulia i mama mężowa jej nie pomaga wcale a wcale. A jego też
nie ma w domu, bo ciągle w pracy. I źle jej jest. Czuje się
bardzo samotna. Czuje też, że wkrótce coś w niej pęknie i jeśli
jeszcze raz usłyszy, że tak jej dobrze i ma szczęście, to
wściekłość jej i bluzg jakiś straszny zaleje to cholerne
mieszkanie z tebeesu i harówkę, i skrzydła podcięte... Jeszcze
słowo i... Tak myśli sobie Nijaka, mieszając kawę z wyrozumiałym,
anielskim uśmiechem na twarzy.