środa, 19 listopada 2014

W kieszeni mam kastet

Wieczorem psy wyją do księżyca. Cienie wychodzą z kątów i poruszają się swobodnie. Wchodzą na płoty, wskakują pod nogi. Ciemność, która w ciągu dnia leży wciśnięta w szpary podłogi, gnieździ się w dziuplach, rynnach, kontenerach na śmieci, wieczorem triumfuje, rechocze ustami gnoma z wytatuowaną kropką w kąciku oka, przylepia się do pleców, szarpie za rękaw, zimnymi palcami dotyka włosów.
Nie lubię ciemności i nie lubię wychodzić z domu wieczorem, ale czasami mi się to zdarza, czasami muszę albo czuje potrzebę wyjścia. W obcym jeszcze mieście jestem zagubiona. Przemierzam tylko znane mi ściężki, a i tak wydaje mi się, że ulice zwielokrotniają się się jak u Schulza, że miasto pączkuje. Uliczne lampy i grafitowe niebo toczą nierówną walkę z ciemnością. Przy każdej prawie klatce zakapturzeni młodzi ludzie bez twarzy niczym jej posłańcy. Zakapturzeni snują się po ulicach. Ludzie z psami patrzą nieufnie. Próbuję sprawiać wrażenie pewnej siebie, szczególnie wtedy, gdy ulica pustoszeje, a ja za plecami słyszę kroki. Wyjmuję wtedy z kieszeni klucze do mieszkania i zakładam je na rękę jak kastet. Stukam mocno obcasami o chodnik, jakbym chciała wykrzesać z nich iskry. Nie odwracam się. Nigdy się nie odwracam. Czuje tylko, jak strach lepkimi łapkami gładzi mnie po karku, jak szepcze mi do ucha. Kiedy przechodzień idący za mną mija mnie nieświadomy, że przez chwilę mógł być czyimś śmiertelnym wrogiem, napastnikiem, mordercą, strach jeszcze wpija mi się w szyję, chociaż kastet powoli odkładam do kieszeni.
A dzisiaj było inaczej. Wyszłam wieczorem na długi spacer. Na dworze orzeźwiające zimno, mało ludzi. Ubrana w ciepłą kurtkę i czapkę prawie nie czułam chłodu. Posłańcy nocy mieli pryszcze, których nie skryły nawet kaptury. Niebo sine, ale nie czarne. Klucze brzęczały w kieszeni jak wesołe dzwoneczki.
Przypomniały mi się różne wieczory i noce, ciepłe, letnie i mroźne, zimowe. Te nieba tak różne, a przecież będące jednym niebem... Czasami rozświetlone i migoczące, niczym zaczarowane, srebrne sito, a czasami zasnute szarą gazą chmur, jak dziś. I te wciąż zmienne twarze księżyca... Bywają zmęczone i stare, pobrużdżone, chłopskie, bywają też białe, pulchne, biskupie, a czasem delikatne i przejrzyste jak opłatek, albo chudziutkie i chore niczym... twarz Szopena.
I Szopen mi zagrał w ten wieczór! W szumie wiatru i w szeleście burych i kruchych liści płynęły nokturny... Gdy nagle około dwadzieścia metrów przede mną idąca z naprzeciwka dziewczyna uklękła na chodniku, przeżegnała się zaczęła się modlić. Szopen przerwał grę zadziwiony, ja nie mniej zadziwiona, chociaż starając się tego nie okazywać, minęłam ją bez słowa. Wieczorna wariatka albo też doznająca objawienia modliła się dalej.

Lampy jakby przygasły, ktoś zarechotał wśród bloków. Klucze znów zamieniły się w kastet. Irracjonalny lęk mocno wczepił mi się w kark. Miał ostre pazurki i kazał wracać do domu. 

32 komentarze:

  1. Życzę samych spokojnych, ciepłych i bezpiecznych wieczorów i nocy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może by tak zacząć opowieść:
      Pewnego lata na Mazurach, płynę nocą po jeziorze Bełdany. Jest ciepło, wiatr cichutko wypełnia żagle. Wokół mnie nie ma na wodzie nikogo. I nagle... na jednym z brzegów, na jakimś pomoście, ktoś zaczyna grać na trąbce "Ciszę". Jest pięknie... :)

      Usuń
    2. Dziękuję, Arteńko:)
      Piękny początek opowieści:) A może dokończysz?

      Usuń
    3. Oj, ja Ci chciałam tylko napisać, że nasze myśli prowokują rzeczywistość:)

      Usuń
    4. I tak to odebrałam, ale to było takie Twoje, te Mazury i "Cisza" na trąbce, że aż pomyślałam, że mogłaby być z tego piękna opowieść - Twoja, Komendantko, jak ktoś ładnie Cię nazwał niedawno:) Ja mogłąbym inaczej jakoś zacząć, też optymistycznie i nastrojowo, że idę sobie przez las albo nad rzeką... To byłoby mi bliższe, bo pływać nie umiem:) Zdaję sobie sprawę, że mogę prowokować rzeczywistość...

      Usuń
    5. Jest tak zwana potęga optymizmu - w przeciwieństwie do potęgi pesymizmu. Obie potęgi są POTĘGAMI, a mamy to, co chcemy mieć:)

      Usuń
    6. Masz świętą rację! Niestety łatwiej być pesymistą, o optymizm trzeba się postarać. Ja się staram, ale różnie to wychodzi. Uczę się jednak, od Ciebie na przykład:)))

      Usuń
    7. W związku z tym - zapraszam w wolnej chwili do mnie - po dawkę optymizmu:)

      Usuń
  2. Juz nie buleczki pieczesz tylko pieknie piszesz...przeczytalam wczesnie rano, juz wieczor jest przeszloscia albo przyszloscia...dzien dobry

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzień dobry:)))
      Tak jakoś wyszło z tym pieczeniem:)
      Może się uda te przyszłe wieczory jakoś oswoić...

      Usuń
  3. Twoje klucze-kastety dodaja Ci pewnosci siebie, a w chwilach spokojnych pelnia role brzekliwego akompaniamentu w rytm krokow i obcasikow krzesajacych iskry. Mala magia wieczornych spacerow... :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieczorne spacery mogą być przyjemne:) O ile nie odbywają się zbyt późno. Niebo jest zawsze magiczne, tajemnicze, odległe...:)))

      Usuń
  4. Mimo lęków wyzierających z ciemnych kątów Twoje pisanie emanuje ciepłem i spokojem:) Jak zawsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Hana:))))
      Ja z natury spokojna jestem:) Pięknie byłoby ten spokój pielęgnować w sobie... A wystarczy taki pstryk, dziwny splot wydarzeń, czyjaś wykrzywiona twarz, czasem coś mało istotnego, tak jak podczas tego spaceru, żeby wszystko zmącić.
      Ale to chyba wszyscy tak mają...

      Usuń
  5. Magicznie i z dreszczykiem;)

    Kalipso, no pacz, tez sie zbroilam w klucze;)
    Ale zawsze ogladam sie za siebie, zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, Kasiu:)))
      Ja zbroiłam się też w pilniczek do paznokci, taki ostry:)
      Czułam się uzbrojona, ale dalej przestraszona.

      Usuń
  6. Siostrzyczko, piękne te twoje wieczorne spacery , choć groźne czasem... Przypomniało mi się przeżycie z czasów studiów w Krakowie, gdy wracałam wieczorem do domu w gęstej mgle. Ulica była pusta a ja słyszałam za sobą zbliżające się kroki, tuż za mną. Strach mnie zaczął dusić i dopadłam drzwi klatki z ogromną ulgą. Stanęłam za nimi i patrzyłam, kto mnie tak wystraszył. Czekałam, czekałam aż dopiero po długiej chwili z mgły wyłonił się starszy pan, spokojnie zmierzający w swoją stronę... Odgłos kroków we mgle tak niosło, że zdawało mi się, że idzie tuż za mną... Ale nie było to przyjemne przeżycie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miko, Siostrzyczko Kochana, staram się unikać groźnych sytuacji, ale wiesz, jak wyobraźnia pracuje:) Tak jak i w Twoim przypadku. Wieczory, noce są piękne, ale nigdy nie wiadomo, co czai się w ciemnościach. Doskonale rozumiem Twój strach w tamtej chwili.
      Znam ludzi, którzy sprawiają wrażenie, że nie boją się niczego, czasem wiele ryzykują, ale oni nie mają za grosz wyobraźni, pewnych rzeczy nie przewidują. Zatem strach chyba ma i dobre strony:)))

      Usuń
  7. nie wiem dlaczego tak chodzisz, to spacery, czy przymus chodzenia, powrotów?
    tak czy siak, świetnie Cię rozumiem- ja jestem straszny tchórz i unikam wszelkich niebezpieczeństw
    i na pewno bym się oglądnęła
    :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie przymus:) Czasem tylko wieczorem mogę się wyrwać z domu. Ostatnio dzieci chorowały, a mąż późno wracał z pracy. Siedziałam w domu jak w klatce, to szłam z radością, choć i ze strachem po zakupy, a dookoła blokowiska...
      Ja się nie oglądam, żeby nie okazywać, że się boję, taka cwana jestem:)
      :****

      Usuń
  8. Spacery wieczorne maja troszke inne doznania niz te dzienne :)
    Uwazaj na siebie Kalipso podczas wieczornego podziwiania nieba :)
    Buziak :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, będę uważać:))) W razie czego mam klucze:)))
      Buziaki:*****

      Usuń
  9. I zapomniałam dodać, że mój pies Frodo wyje rozdzierająco, bynajmniej nie do księżyca, a do samochodu, który wozi po wsiach paszę wygrywając jakąś melodyjkę. I do telefonu dzwoniącego wyje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam takie samochody! Jakbym była psem, też bym wyła:))) A przez telefon to on chce pogadać:)))

      Usuń
  10. Jestem z miasta ,to widać ..... .Z dużego miasta i na dodatek z dzielnicy o nie najlepszej opinii . Nie boje się spacerów po zmroku ,nawet je lubię ,ale ja mieszkam w zabytkowej części miasta ,blisko starówki ,pieknie oświetlonej i pełnej ludzi .
    Pieknie piszesz Kalipso ,czy Ci to już mówiłam ? :))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz pięknie! Zazdraszczam:)))
      O pisaniu... Wydaje mi się, że coś wspominałaś... Ale możesz pisać mi tak jeszcze:))))))))

      Usuń
  11. Oj, miało się różne przygody na spacerach. A strach sam się lęgnie w głowie. Nie wiadomo skąd. Czasem wyobraźnia podsuwa nam wredne obrazy, szczególnie wieczorem. Uwielbiam nocne spacery na przełomie maja i czerwca. Wtedy jasnozieloność młodych liści na czystym, granatowym nocnym niebie wygląda najpiękniej :) ... Ja nosiłam w kieszeni dezodorant.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maj i czerwiec to piękne miesiące. A teraz przecież bardzo wcześnie robi się ciemno, to i wieczór jest wcześniej. Wyobraźnia potrafi płatać figle:) U mnie to głównie wyobraźnia.
      Kilka razy zdarzyło mi się mieć woreczek foliowy z solą w kieszeni. Na szczęście nie przeżyłam takiej sytuacji, w której byłabym naprawdę zagrożona. Oby tak dalej:))))

      Usuń
  12. Odwracaj się nie czekaj aż ktoś uderzy, wtedy kastet kluczowy nie pomoże. :(
    Koleżanka gdyby się odwróciła, pewnie już by nie żyła. Na spacerze z psem dużym psem Szla sobie spokojnie, nie słyszała kroków, bo to na uboczu poza osiedlem prawie wiejska okolica. Instynkt, chłop był tuz za nią miał łom w ręku, zawołała psa który buszował w okolicznych krzakach, facet się odwrócił i odszedł. Ula dalej chodzi tymi ścieżkami z psem, ale jest czujna uszy jak gazety ma i często się odwraca. Mam propozycje strach to wróg człowieka najpierwszy, gdy widzisz grupkę nie patrz w oczy omijaj oczami, swoją uwagę skup w brzuchu, tak - w brzuchu mocno nic nie myśl, idź tylko idź. Sprawdzone, opluli kurtkę szli i lżyli żaden nie ważył się dotknąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mnie ciarki przeszły, jak przeczytałam o Twojej koleżance. Masz rację, lepiej się odwracać. Mam nadzieję, że nie znajdę się w podobnej sytuacji. O Twoich radach będę pamiętać. Dziękuję:)

      Usuń