sobota, 26 marca 2016

O myciu okien i świętach

Ziemia nagrzała się już wiosennie, bo wiosna przyszla mimo wszystko.
Umyłam okna i starłam kurze. I nawet firanki w kuchni zawiesiłam. Jakoś szczególnie teraz czuję potrzebę odgrodzenia się od świata. Powierzchnia kuchni jakby się zmniejszyła, ale zrobiło się przytulniej i ludzie z bloku, który stoi prostopadle do naszego, nie zaglądają mi na stół. Chociaż czasami bywało zabawnie, jak spotykały się nasze spojrzenia. Niektórych już znam z tych okien. Pewnie będzie im mnie brakować jakiś czas, zanim zdejmę firankę.
Mycie okien może być przyjemne, bo sprzyja kontemplacji. Można pucowac i myśleć, myśleć i pucować, tylko trzeba uważać, żeby nie wypaść. Czasami ktoś tam z dołu przeszkadza, na przykład grzeczne dzieci, które pytają uprzejmie, czy to aby nie moja jest ta zimowa rękawiczka, którą właśnie wieszają na gałęzi drzewa, jakby co... I można się wiele dowiedzieć, tak myjąc te szyby. Ludzie wędrują na dole, przystają, rozmawiają, zbiera im się na zwierzenia. Pod moimi oknami jest bardzo dobre miejsce do zwierzeń, a może i idealne. A jak komuś przeszkadza... Zawsze można się wyłączyc i nie słuchać, tylko kontemplować sobie dalej.
I kurze starłam. Ile ich było! Ile ich było... Mówię wam! No wiem, że nie ma się czym chwalić, ale niedawno ścierałam. Może nie tak dokładnie, ale niedawno. A teraz znalazłam przy okazji trochę rzeczy – wizytówki, kamień z Góry Jaćwingów, kawałek kredy z kopalni w Chełmie, kolczyk... Pogłaskałam ten kamień, porysowałam kredą po szafce.
A bab i mazurków nie upiekłam jeszcze, ale może upiekę.
Nie przygotowałam się do świąt tak w pełni, jakbym chciała, chociaż zrobiłam girlandę z piórek i pomponików. Zawisła nad drzwiami.
Oglądam sobie inne ozdoby i dekoracje. Śmieję się do nich. Te święta powinny być wesołe.
I chyba zawsze były. Święta tak bardzo oczekiwane, nadchodzące powoli Drogą Krzyżową, w przyciemnionym świetle koscioła, podczas wieczornych nabożeństw, z ciemności, z grobu. Objawiały się nagle, radośnie w czasie rezurekcji. Alleluja! Alleluja bez pomponików i piórek.
Radosne to były święta. Pachnące ciastem i czystoscią...
Dzisiaj pójdziemy poświęcić pokarmy
No cóż! Upiekę tego mazurka! A babki marchewkowe już piekę. A może upiekłam... Trzeba sprawdzić!

A Wam życzę, abyście pięknie te Święta przeżyli, niezależnie od tego, czy wierzycie i jak wierzycie. Niech ten czas będzie wyjatkowy, spokojny, radosny, pełen łask. Dla wszystkich.
Wesołych Świąt!
Dziewczyny, dziękuję za piękne kartki i życzenia:* 
Cudne pisanki od Gardenii, dziewczyny tak utalentowanej, że... Ach! 
Jej prace można oglądać tu - klik.
 Kurkę z kurczętami też stworzyła Gardenia:)
Takie ładne!
 A to niespodzianka, jaką sprawiła mi Ewa2.
Ewa, bardzo mnie wzruszyłaś:)

Ewa potrafi pięknie malować i tworzy takie śliczne kartki. Jaja wielkanocne są ozdobione przez nią.
 Wszystko było ślicznie zapakowane.
Paczuszka - cacuszko.
 A to nasze piórka...

 I sceny z życia smoków:) Tzn. kurcząt.








 Tata?
 Nie... Tata ma większą fantazję. To jest tata! Ten w kapelutku:) A nad nim  z łyżką... mama?
Mama po świętach.
Pozdrawiam serdecznie:*


poniedziałek, 14 marca 2016

Kłopoty z wiosną

Wiosna przyszła. Jeszcze słaba, na pajęczych nóżkach... Mało dziś jej nie przygniotłam. Trzeba uważać, chuchać na wiosnę. Niech skrzydła rozwinie, niech z wiatrem leci, niech płynie... Aż się pootwierają te wszystkie pąki, ciągle tak mocno zaciśnięte. Odetchnę wtedy.

Ileż to człowiek ma z wiosną kłopotu:) Naczekać się trzeba, doglądać... A ona taka wyczekana, wygłaskana minie jak sen.  Wiosny tak szybko mijają.

Dzisiejszy poranek był zamglony i naznaczony gorączką. Lubię zamglone poranki. Świat wydaje się  wtedy taki uśpiony... Tylko ja jedna nie śpię. A potem nagle mgły ustępują, ludzie wychodzą na ulice.... Ktoś robi wielkie "pstryk" i świat zaczyna się kręcić.  


Byśki kurpiowskie - obrzędowe chlebki w kształcie zwierząt hodowlanych.
Byśki pieczono w wigilię Nowego Roku i święta Trzech Króli. Stawiano je na parapecie okna lub domowym ołtarzyku, czasem rozdawano także dzieciom jako smakołyk albo do zabawy. Według tradycji miały przynosić pomyślność w hodowli oraz zapewniać zdrowie, powodzenie i pomyślność w nowym roku. Sczerstwiałe kruszono, dodając do paszy dla zwierząt.















wtorek, 1 marca 2016

Post przez człowieka lasu pisany

Świt najpierw pojawia się w oknach kobiety, która wieszała pranie. Nie mieszka już tam nikt. Okna są stare, a jednak codziennie o świcie płoną. Dla tych nomadów, co mieli tam przystań... Płoną też dla mnie.
Obok jakaś para tańczy. Włączyli szybką muzykę. Taki taniec to dobra rzecz. Pięknie zaczęty dzień. Ja zaczynam kawą, gorzką i niezbędną. A potem patrzę, jak płoną... Te okna kobiety, co pranie wieszała...
Pranie nas połączyło:)

W niedziele jednak nie myślałam o praniu, nawet o świcie. Zapakowałam kanapki i termos z gorącą herbatą, a potem huzia do lasu. A! Dzieci też zapakowałam, bo mąż zapakował się sam.
A w lesie... A w lesie zapach się niesie. Zapach leśny, wilgotny i rześki. Promienie słoneczne padają na poszycie. Mech się zieleni wiosennie i cieszy kupa jelenia (?) na drodze. Ślady dzików cieszą mniej, bo zryta ziemia świadczy o tym, że są tu ich całe stada. Wprawdzie my się dzików nie boimy i Pusia ma kija na odyńca, jakby co, ale czujemy respekt. Mimo obaw kiełkujących w kobiecych sercach, w tych maleńkich i w tym jednym całkiem dużym, tata poprowadził nas w ciemny las. Ciemny, lecz przyjemny.
Jednak jestem człowiekiem lasu:)










Narew