czwartek, 12 czerwca 2014

Skrawki, urywki, strzępki...

Skrawki, urywki, strzępki obrazów z dzieciństwa... Coraz częściej zastanawiam się, jaki wpływ miały na to, kim jestem, jaka jestem, czy w ogóle są istotne? Dlaczego je akurat pamiętam?
Ten obraz na przykład - stary, zmurszały krzyż na rozstaju dróg, otoczony równie wiekowym płotem. Wokół niego rosły bardzo gęste krzaki, tak gęste, że nawet zimą, gdy były bezlistne, wzrok z trudnością się przez nie przebijał, żeby sięgnąć krzyża. W tych krzakach toczyło się jakieś tajemnicze życie, pełne szelestów i świergotów ptaków. To miejsce znam głównie z okien autobusu, który woził mnie do szkoły. Czasami drogę tę pokonywałam pieszo i wtedy biegłam, żeby mieć je jak najszybciej za sobą.
Albo ludzie... W każdą pierwszą niedzielę miesiąca u mojej babci gromadziły się stare kobiety na odmawianie różańca. Nosiły kolorowe chustki, miały głębokie zmarszczki, pachniały tanimi kwiatowymi perfumami. Chowałam się w kącie i obserwowałam je, jak monotonnie, beznamiętnie odmawiały modlitwy. Jedna miała straszne haluksy i zniekształcone okropnie buty. Od wczesnej wiosny do późnej jesieni chodziła boso, nawet do lasu. W mojej wyobraźni te kobiety funkcjonowały jak jakieś dziwne stwory, ciężkie i niezgrabne, może i dobrotliwe, ale niedostęne.
Pamiętam też dwóch braci. Obaj spokojni, flegmatyczni, mieli czerwone twarze i nie pozakładali swoich rodzin. Jeden z nich oprawiał kiedyś cielaka rozciągniętego na drągu w wejściu do stodoły. Powoli z namaszczeniem zdejmował z niego skórę, odsłaniając ścięgna, mięśnie... Widok ten był dla mnie traumatyczny, a jednocześnie w jakiś sposób fascynujący. Nigdy wcześniej nie widziałam krwi, wnętrzności. Odkryła się przede mną straszna tajemnica. Drugi z braci jeździł motocyklem i miał pieska. Jego obrożę obszył kolorowymi guziczkami. Wyglądała bajecznie. Kiedy pies biegł, guziki migały jak kolorowe kamyki.
I ich matka-starowina, która w czasie wojny ukrywała się z dziećmi w lesie i mleko w butelce ogrzewała na piersi pod bluzką. Ona wiedziała, kiedy umrze. Poleciła synowi zawołać sąsiadki i stanowczo nakazała im odmawiać modlitwę za konających. W czasie tej modlitwy zasnęła na zawsze, a oczy miała takie wypłakane...
Zapamiętałam też tę babinę z kołtunem. Była obiektem kpin, jak tak chodziła latem ciepło ubrana z obwiązaną chustkami głową. Bo jak to tak, w tych czasach kołtuna hodować? Ona uważała, że go nie można ściąć, sam musi odpaść.
Albo ta kobieta, co podobno niedobra taka była dla męża. Miała piękne imię. Odwiedziłam ją kiedyś z babcią. Ucieszyła się na nasz widok i poczęstowała ciepłymi bułeczkami prosto z pieca. Dawno już była wdową, a przed jej małym domkiem rosły przepięne róże.
I tego wariata pamiętam, co niby żył spokojnie, ale drzemał w nim potwór, który czasami się budził, wtedy człowiek ów bywał agresywny i ganiał za czymś po lasach. I tego bezdomnego, co to ogrzewał się przy ogniskach...
Jak już nauczyłam się czytać, a czytałam wcześnie, to zaszywałam się na strychu i pochłaniałam stare książki, które tam leżały zapakowane w pudle. Ciągle widzę pożółkłe karty powieści "Nad Juksą" i czuję zapach rozgrzanych dachówek.
Kiedyś to mało życia nie straciłam. Wpadłam pod koła wozu ciągniętego przez konia. Doskonale pamiętam te czarne, ogumione koła. Wyciągnął mnie stamtąd taki chłopak sepleniący, z którego wszyscy się śmiali. Śmieją się do dziś, bo źle mu życie się ułożyło i nadal sepleni, a ludzie lubią kpić z czyjegoś nieszczęścia. A on mi życie uratował...
I dużo jeszcze pamiętam... Całe to moje mityczne dzieciństwo... A najbardziej dom rodzinny, związane z nim smaki, zapachy, dźwięki, sytuacje... Wieś i jej zwyczaje, relacje międzyludzkie, to wszystko zmieniło się w przeciągu lat, a w zakamarkach pamięci żyje. I jest prawie tak niezwykłe i piękne, jak to odmalowałam niegdyś na egzaminie z wiedzy o kulturze, ale czego się nie robi dla oceny:)
Dziwne jest to, że te pierwsze doświadczenia, pierwsze obrazy pamięta się najlepiej. Tak wiele już mam za sobą, szkołę, studia, narodziny dzieci, tyle pięknych zdarzeń, a tyle jeszcze przede mną... A ja ciągnę za sobą ten tobół wspomnień, czasami luźnych bardzo, tych wszystkich ludzi, których już nie ma, i te miejsca, o których inni zapomnieli, a może pamietają inaczej...
I pomału, pomału, odkrywam w tych skrawkach wspomnień siebie. Dzięki nim łatwiej jest mi pewne rzeczy zaakceptować i zrozumieć, odkryć w sobie indywidualność, bo ten mój los jest dany tylko mi, a że nie ma od niego ucieczki, trzeba się z nim pogodzić i nauczyć cieszyć się z niego.


20 komentarzy:

  1. Ostatnio tez duzo o tym mysle.
    Wychodzi na to, ze jest tak, jak moiwa madre ludzie, ze dziecinstwo, to jednak nas ksztaltuje na dalsze zycie...Chocbysmy tego nie chcieli.
    I te obrazy, takie ciagle zywe!
    Dlatego lubie ksiazki Bator, bo ona umiejetenie wyciaga takie zapamietane:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię Bator:) A ten post to takie moje osobiste odniesienie do "Widnokręgu" Myśliwskiego. Dzięki tej książce tak wyraźnie poczułam, gdzie jest środek tego mojego własnego widnokręgu:)

      Usuń
    2. Oesu, Dziewczyny, Bator wymiata! "Piaskowa góra" jest genialna. Ten język, narracja, skojarzenia, no wszystko!

      Usuń
    3. "Piaskowa góra" - mistrzostwo:)

      Usuń
  2. Cóż Kalipso, jak zwykle pięknie. I przywołałaś wspomnienia różne, najróżniejsze, takie szczątkowe i takie całkiem wyraźne. Jedne i drugie bardzo mocne, bo skojarzone z jakimś zapachem, dźwiękiem, emocjami - może właśnie dlatego tak pewnie tkwią w zakamarkach pamięci. Wystarczy znajomy zapach, dźwięk, a wyskakują na powierzchnię.
    To Twój ogród na zdjęciu? I truskawki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najciekawsze są te wspomnienia z bardzo wczesnego dzieciństwa. Czasami o czymś opowiadam w domu, a rodzice mówią, że ja tego nie mogę pamiętać. A ogród na zdjęciu to dzieło mojego taty. To tylko kawałeczek. Kiedyś ogrodem zajmowała się mama, a od kilku ładnych lat to tata sadzi kwiaty i się nimi zajmuje. I całkiem dobrze mu to idzie:)

      Usuń
    2. I niech jak najdłużej się tymi kwiatami zajmuje - to pozwala na zachowanie pogody ducha:)

      Usuń
    3. No właśnie:) Ja też lubię kwiaty:)

      Usuń
    4. Więcej nas takich - i dobrze;) Miło mi, że jesteś wśród moich obserwatorów:)

      Usuń
  3. Kalipso, piszesz przepięknie, wzruszająco...Kępka bratków jest śliczna. Twoje piękne opowieści budzą moje wspomnienia. Ja też lubiłam zaszywać się na strychu, szukałam swojego kącika w którym nikt na mnie nie krzyczał, nie wyśmiewał. Kiedyś urządziłam sobie namiastkę własnego pokoiku. W pobliżu okna (bo strych ma i ciemne zakątki których się bałam) wysprzątałam, umyłam okno, powiesiłam "firankę' , ze skrzyni zrobiłam stół przykryty "obrusem" a na nim "wazon" z polnymi kwiatami...Po blisko trzydziestu latach doczekałam się prawdziwego, mojego mieszkania i....oszalałam ze szczęścia! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Wika:) To miałaś taką swoją małą tajemnicę, ten swój maleńki domek... To cudowne, że marzenie o domku się spełniło:) Chciałabym kiedyś przeczytać też Twoje wspomnienia:)

      Usuń
  4. O tak, wspomnienia i do mnie wracają coraz częściej. Jak człowiek się starzeje a nie zachwyca istniejącą rzeczywistością, to ta kraina lat dziecinnych zdaje mu się Edenem... Mnóstwo takich na pozór drobnych zdarzeń i sytuacji tkwi w naszej pamięci, a to oznacza, że na swój sposób one były jakoś ważne i istotne, z jakiegoś powodu się zapamiętały... Tworzą taki patchwork, jak się połączy te różne kawałki to wyjdzie całość, która składa się na nasze życie.
    Bratki śliczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem pamięta się jakieś chwile, wydawałoby się nieistotne, a zapomina się o rzeczach, które w danym momencie życia były ważne. To może jednak nie były takie ważne?
      Bratki tatowe:) Przekażę, że się podobają:)

      Usuń
  5. Na szczęście pamięć jest wybiórcza - w większości pamiętamy, co dobre:) Ale z drugiej strony, gdyby zebrać tak nasze wspomnienia, to masę ciekawych obserwacji można by było poczynić - co też to ludzie pamiętają:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem pamięta się dziwne rzeczy:)

      Usuń
    2. Okropnie dziwne!!! Pamiętam na przykład jak okropnie trzeszczały schody w mojej pierwszej starej podstawówce (drewnianym budynku) albo jak idąc na pogrzeb babci miałam straszny problem, bo nie miałam czarnych spodni tylko granatowe...Tysiące drobnych szczegółów , składających się na mozaikę naszych wspomnień. Dzisiaj dostałam od mojego kolegi szkolnego kilka materiałów zmontowanych z naszych zdjęć z czasów szkolnych i z jubileuszu szkoły dwa lata temu "Tacy byliśmy" i :Tacy jesteśmy":)) Z ogromnym rozrzewnieniem je oglądałam, wspomnienia pchają się drzwiami i oknami, nie wiem, czy jakiegoś posta na ten temat nie popełnię...

      Usuń
    3. Oj, popełnij takiego posta, koniecznie:)

      Usuń