poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dziewczynka

Podwórko było duże. Stara szopa, w której chowano różne graty, miała spróchniałe deski. Pomiędzy nią i płotem znajdowało się świetne miejsce do zabawy. Z jednej strony było wejście, z drugiej ściana obory. Za płotem rosła grusza, z której spadały na głowę soczyste ulęgałaki. Witka przyniosła tam sobie zepsute wiadro, połamane krzesełko, kilka pordzewiałych puszek. Łapała do nich ślimaki, oglądała, często niechcący dusiła, a potem płakała. Siadała na ziemi, gotowała zupy z błota i ulęgałek. Z wielkim zainteresowaniem oglądała wyłażące z ziemi dżdżownice. Dotykała je palcami, wąchała. Czasami głośno śpiewała, śmiała się do czegoś.
Lubiła stawać przy płocie, tym od drogi. Patrzyła na przechodzących ludzi. Obserwowała dzieci. Zdarzało się, że któreś wypięło do niej język. Zazwyczaj jednak nie zwracały na nią uwagi, tak jakby była powietrzem.
Nigdzie nie mogła chodzić sama. Zawsze była z nią matka. Czesała ją, ubierała, myła, karmiła. Gniewała się, kiedy Witka pluła. Za wiele rzeczy się gniewała, za sikanie w majtki, zbite szklanki, rozlaną herbatę, pobrudzone ubranie. Witka bała sie tego gniewu i smutku matki. Starała się bardzo, ale jej nie wychodziło. Dlatego biła sama siebie po rękach, bo to ich wina, że takie niezgrabne.
Chodziła razem z matką do kościoła. Umiała złożyć ręcę i patrzyła na obraz z piękną Panią i Dzieciątkiem. Pani miała niezwykłe oczy, zawsze skierowane na Witkę. Dziewczynka sprawdziła to już wielokrotnie. Kiedy tylko matka dostatecznie zatopiła się w modlitwie, cicho wychodziła z ławki i przemieszczała się w różne części świątyni. Tu kilka kroków, tam... A Pani z obrazu spoglądała ku niej, może nawet się uśmiechała... Witka czuła, że tylko w te oczy może patrzeć do woli bezkarnie. I nikt nie powie, że gapa, że głupia...
Niby nie różniła się od innych dzieci. Może była większa i grubsza od rówieśników... Poza tym wyglądała zwyczajnie. Wpatrywała się tylko w ludzi z uwagą, uporczywie. Nie wszystkim to się podobało, niektórzy pukali się w czoło. A przecież oczy są od patrzenia. Próbowała je zamykać i nie otwierać, ale wtedy się przewracała, bo nogi nie wiedziały, gdzie iść. I kolana bolały, musiała je całować, bo widziała, jak jedna pani ze wsi całuje swoją córeczkę w bolącą ją nóżkę. To powinno pomągać na ból, ale Witce nie pomagało, więc głośno płakała. Wtedy mama się znowu gniewała i szarpała za ramię, ciągnąc do domu.
Witka to ciągle mała dziewczynka, teraz uwięziona w ciele kobiety. Nadal lubi chować się do swojego kącika przy szopie, która dawno zaczęła się chylić do ziemi. Nadal wpatruje się w ludzi, głośno mówi, nie rozstaje się z matką. Wędrują tak obie do kościoła, do sklepu. Rozmawiają z sąsiadkami. Obie niemodne, ale schludnie ubrane - gapowata dziewczynka w powykręcanych butach i staruszka.
Witkę znam tylko z widzenia. Lubiłam ją kiedyś obserwować, była zabawna, szczera, spontaniczna. Przypominała mi koleżankę z wakacji i zdarzenie z nią związane. Jechałyśmy razem tramwajem i ona głośno zapytała mnie, czy nauczę ją tabliczki mnożenia. Nie bardzo rozumiałam, dlaczego starsza i większa dziewczyna prosi drobną ośmiolatkę o taką przysługę. Zdawałam sobie wtedy sprawę z jej naiwności, ale ta prośba wprawiła mnie w zakłopotanie.
Dzisiaj już wiem, że takie dzieci, naiwne, bezbronne, potrafią wiele nauczyć tych "normalnych", a to, że miałam okazję pracować też z dziećmi upośledzonymi umysłowo, traktuję jako wielki dar i zaszczyt.

Z braku odpowiedniej ilustracji do posta - widoki z  Góry Cisowej na Suwalszczyźnie.





A to widoki z Góry Zamkowej w Szurpiłach. Na górze tej mieścił się gród Jaćwingów. 




Tak to wyglądało za czasów Jaćwingów.
  Wilki czy Jaćwingowie?!
 
Które moje?
Suwalszczyzna jest boska!!!

32 komentarze:

  1. Wzruszają mnie zawsze tacy ludzie, a zwłaszcza dzieci, chociaż przyznam, że nie potrafię z nimi rozmawiać - może dlatego, że nie mam doświadczenia. Na pewno dlatego, bo innych zahamowań nie mam. Moglibyśmy uczyć się od nich otwartości i spontaniczności.
    Widoki zapierają dech. A nóżki Twoje w kraciastych gacioszkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja kiedyś bardzo chciałam pracować w jakimś ośrodku dla takich ludzi. Może to jeszcze przede mną. Oni są bardzo szczerzy, otwarci, wdzięczni. Miałam kilkoro uczniów z upośledzeniem w stopniu lekkim i umiarkowanym. Myślę o nich czasami, szczególnie o jednym chłopczyku, który był upośledzony także fizycznie.
      Zdjęcia nie oddają urody tej krainy. Tam są góry, jeziora i lasy... Dużo ciekawych miejsc.
      A to nie moje nóżki. Moje to te dziecięce, w czarnych, zmechranych sandałach, co dużo kilometrów przeszły:)

      Usuń
    2. Ładne masz nóżki. I opalone!

      Usuń
    3. Dziękuję, ale nie wiem, czy Ty nie masz na myśli nóżek należących do pewnego chłopca:) Teraz dopiero zauważyłam, że stał koło mnie też w czarnych sandałach. Moje to te z butami z paseczków, te większe, gdzie portek nie widać:)))

      Usuń
    4. No nie ma:) Chyba niepotrzebna:)))

      Usuń
    5. Chyba nie. Jakby co, włączysz nazad, a tak można pogadać. U nas nie było potrzeby jakimś trafem. Az dziw. Mamy tak ustawiony blog, że te gupoty same do spamu wlatajo, a hejtery majo inne miejsca, nie tam jakiś kurnik.

      Usuń
    6. Do mnie hejtery nie zaglądaja, spamy też nie, bo to blożek nie blog:)))

      Usuń
    7. Hejtery nie mają u nas pożywki. Poza tym kury ich zadziobio, jakby co. Boją się:)))
      Czekaj, czekaj, i Ciebie spam dopadnie:)))

      Usuń
    8. Jak dopadnie, to mu dam!:)))

      Usuń
    9. Popalić, znaczy się:)))

      Usuń
  2. Suwalszczyzna musi byc boska, jezeli jest taka jak na Twoich zdjeciach! widze, ze nie pieklas buleczek tylko napislas pieknie o dziewczynce...Czy Twoje to te w kratke? sciskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, boska, naprawdę! Cudne jeziora z bardzo czystą wodą, piękny, polodowcowy krajobraz... Bułeczek dawno nie piekłam, ale może dziś...
      A o dziewczynce tej myślę już kilka dni, widziałam ją niedawno:)
      Moje to te w sandałach:)
      Odściskuję mocno:)))

      Usuń
    2. Nie znam Suwalszczyzny ale wszystko przede mna! rzeczywiscie , powinnas byc w sandalach jezeli to Ty robilas zdjecie...

      Usuń
    3. Naprawdę warto! Zdjęcie ja robiłam:)

      Usuń
  3. Mój syn chodził do przedszkola integracyjnego, więc miałam do czynienia i z taką dziewczynką i takim chłopcem:)) Czasem jeździłam jako opiekunka na wycieczki....dziewczynka rzeczywiście czasem pluła, ale najczęściej się przytulała i głaskała..........
    W tym przedszkolu zdrowe dzieci pomagały tym z dysfunkcjami, mój syn nigdy nie miał problemu z zaakceptowaniem inności........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie grupy integracyjne są fajne, Małe dzieci właśnie nie mają problemów z akceptacją. Czasami gorzej jest z dorosłymi...

      Usuń
  4. Dzieci jeszcze nie mają głupawych uprzedzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Czyste karty:) Dopiero później się zaczyna...

      Usuń
  5. Najczęściej od mamy i taty...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety tak właśnie jest. Małe dzieci właściwie nie dostrzegają inności, ale stopniowo się dowiadują, że ktoś może wyglądać "dziwnie", że tamta dziewczynka ma ubranie chłopięce, że tamten pan jest brzydki... A potem chodzą i powtarzają.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękna opowieść o wiecznej Dziewczynce:) Widziałam kiedyś zakonnika w Asyżu, który się uśmiechał. Mimo, że od tamtej pory minęło ponad 20 lat, pamiętam ten uśmiech dokładnie:)
    Ot, tak jakoś mi się skojarzyło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Suwalszczyzna faktycznie przepiękna:)

      Usuń
    2. Może to był szczery, piękny uśmiech dziecka:)
      A Suwalszczyzna piękna i tyle tam do odkrywania:)))

      Usuń
    3. Tak sobie myślę cały dzień o Twojej Dziewczynce (oczywiście pomiędzy myśleniem o Henryku) - jaki świat byłby prosty, gdyby ludzie postrzegali świat tak prosto:)

      Usuń
    4. Ty mnie z tym odkrywaniem nie prowokuj:))))

      Usuń
    5. A świat jest pokręcony. To też jest fajne, oby tylko nie pokręcił się za mocno...
      Chciałabym bardzo Cię sprowokować. Twoje odkrywanie jest pasjonujące:)))

      Usuń
  8. Przeczytałam o przyczynie smutku - bardzo, bardzo współczuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Takie dziewczynki spotykam dość często, ale i chłopców takich, jak ta dziewczynka. Tam, gdzie się wychowałam działał (działa nadal pod nieznacznie zmieniona nazwą) specjalny ośrodek szkolno-opiekuńczy dla dzieci niepełnosprawnych. Czasami takie właśnie dziewczynki i chłopców goszczę u siebie na zajęciach. Bardzo fajne to dzieciaki. Uśmiechnięte i radosne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z takimi dziećmi fajnie się współpracuje, bo są po prostu sympatyczne:) Mnie rozczula ich ufność.

      Usuń