Ogłoszenie
pojawiło się późnym wieczorem na miejskim portalu. "Oddamy w
dobre ręce" - pisali. Pokazałam dzieciakom i zobaczyłam
błagalne spojrzenia. Zadzwoniłam, nie pytając. I rano już była u
nas.
Jak
ją miałam już w rękach, pomyślałam, że to chyba jednak mysz, a
nie kot. Maleńka, biała mysz z kocim katarem i zaropiałymi
oczętami. W uszach świerzb jak ta lala. Czym prędzej zapakowaliśmy
ją do transportera i zawieźliśmy do kociej pani doktor. A przy
okazji zabraliśmy na przegląd zaskoczonego, skołowanego Ryśka.
Nikt go nie przygotował na pojawienie się rodzeństwa...
Pani
doktor obejrzała i potarmosiła zwierzaki. Zaopiekowała się
należycie, zaaplikowała co trzeba, pokazała, jak leczyć Małą w
domu.
Gdy
wróciliśmy, Rysiek zaczął się boczyć, prychać, fukać, syczeć
i uciekać. Biała baaardzo go intrygowała, a jednocześnie budziła
w nim strach. Kiedy odizolowana przebywała zamknięta w pokoju
dziewczynek, warował pod drzwiami. Zgodnie z zaleceniami pani doktor
głaskaliśmy oba koty na przemian Wąchał nam dłonie, spoglądał
na nie zdziwiony, że to tak teraz pachnie nasze stado…
Minęły
dwa dni. Biała, niefrasobliwa dziewczynka szukała towarzystwa
Rysia. Raz udało jej się podejść bardzo blisko, a on nie dość,
że nie uciekł, nie prychnął, to ją jeszcze polizał. Od tamtej pory jest przegrany. Mała
robi z nim co chce. Wyjada jego jedzenie, sika do jego kuwety, bawi
się nim jak zabawką, poniewiera… Mimo to chyba jest szczęśliwy.
Od
ponad miesiąca mieszka z nami stworzenie noszące imiona: Perełka,
Chmurka, Biała, Mała, Kasia, Rysia.
Ale sliczne, wzruszajaca historia, a jaka piekna ta chmurkabialamalaperelkarysiakasia! cudnie napisanie, jak zwykle...pisz!!!
OdpowiedzUsuńGrażynko, teraz to juz może bedzie z górki:) A mała i sliczna, i psotna:))
UsuńJaaaaaaki przesympatyczny koci obłoczek!!! :)))
OdpowiedzUsuńBieluśki i rudy, cudny zestaw i jak dobrze, że się zaakceptowali, bo z tym przecież bywa różnie :)
Bardzo mnie cieszy ten twój wpis i oczywiście czekam na następne :)))
A były momenty, że drżałam. Rysiek chyba przyjał rolę bardziej ojca niż brata. Jest niesamowicie cierpliwy:)))
UsuńTo Wam się poszczęściło! :)))
UsuńOj, tak!
UsuńCudeńko! Pieknie się prezentują razem.No i to że takie przytulone,niesamowite,zadne z moich kotow az do tego stopnia w rekacjach sie nie posunęly.
OdpowiedzUsuńCoś mi blogger dziś wariuje:)
UsuńMała jest łobuziakiem, Rysio to siła spokoju. Może dlatego tak się dogadują. Nawet czasami wylizują sobie nawzajem futro:)
Śnieżynka cudnej urody, och jak dobrze znów Cię czytać.
OdpowiedzUsuńDobrze, że się zaakceptowały.
A na początku miałam mieszane uczucia:) I z blogiem (czy w ogóle coś pisać), i z kotami.
UsuńPani weterynarz na pierwszej wizycie w odpowiedzi na moje dylematy rzekła: "A dlaczego mają się nie polubić?". No... Różnie bywa, ale w tym przypadku miała rację.
Piękna! Bialutka, czyściutka.
OdpowiedzUsuńNie ma ani jednej ciemnej plamki. Taka snieżynka:)
UsuńI to jest niesamowite, że taka calutka biała i jeszcze te różowe uszy i nosek, a może to koci albinos? :)
UsuńTak mi się wydaje:)
UsuńJaki albinos, dziewczęta, oczy miałaby niebieskie albo czerwone, a nie ma. Jest za to - prześliczna. Gratulacje!
UsuńDziękuję:) Wetka pewnie by też wspomniała coś na ten temat, gdyby mała była albinoską.
UsuńJest śliczna, milutka, słodka... Sam mniód:)
Matko jaki piękny, taki bialutki, czyściutki, zimowy koteczek :) Ani żadnej innej plameczki, włoska ! Sama słodycz. Dobraś Matka razem z Ojcem, dbacie o szczęśliwość dziecków :)*
OdpowiedzUsuńTo prawda:) Jedyny!
UsuńO szczęśliwość dziecków dbamy. A jakże! W tym wypadku jednak i nasza szczęśliwość była brana pod uwagę:)))
ale pięknie w siebie wtulone...wzruszający obrazek:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie obrazki:)
Usuń